Bank BPS Basket - Sportino: Rezerwowi nie podołali
W decydujących momentach meczu rezerwowi Banku BPS nie potrafili przeciwstawić się Sportino i przegrali 62:80.
W niedzielnym pojedynku w zespole gospodarzy zabrakło Chrisa Garnera, Vladimira Ticy i Radosława Hyżego. Jak zaznaczył na konferencji pomeczowej trener Urlep, losy tego spotkania nie miały wpływu na ligową tabelę, dlatego przez prawie całą drugą połowę spotkania na parkiecie grali głównie rezerwowi zawodnicy Basketu.
- To był mecz, w którym chciałem pozwolić grać zawodnikom, którzy przez cały czas trenują, a mieli do tej pory mniej szans do pojawienia się na boisku. Nie graliśmy o żadną stawkę, dlatego dzisiaj ci zawodnicy zagrali, bo oni też bardzo ciężko pracują na treningach, a do tej pory mało grali. Myślę, że pokazali dzisiaj to, czego się po nich spodziewałam – tłumaczył swoje decyzje trener Urlep.
W grze kwidzynian trudno było dopatrzeć się twardej defensywy, która jest znakiem firmowym słoweńskiego szkoleniowca. Niemoc gospodarzy szybko wykorzystali rywale prowadząc jedenastoma punktami po sześciu minutach gry. Inowrocławian dopadł jednak przestój, który wykorzystali kwidzynianie i po skutecznych akcjach Tony’ego Weedena wygrywali 18:16. Koszykarze Banku BPS mieli przewagę już do końca pierwszej połowy. Dopiero na koniec drugiej kwarty celnym rzutem z dystansu Ivars Timermanis zniwelował stratę Sportino do dwóch punktów.
Po przerwie wynik długo oscylował wokół remisu. Dopiero, kiedy Weeden doprowadził do remisu po 45, kwidzynianie kompletnie stanęli . Przez cztery minuty gospodarze nie zdobyli ani jednego punktu, a rywale w tym czasie wypracowali sobie osiem punktów przewagi. Serię inowrocławian przerwał dopiero Jakub Kietliński. Chwilę później w barwach Basketu na parkiecie pojawili się sami Polacy i choć ich gra nie zachwycała, to nikt nie spodziewał się tak wysokiej porażki.
Inowrocławianie utrzymywali prowadzenie na poziomie 10 punktów, ale po dwóch trójkach Kietlińskiego i Puncewicza Basket zniwelował stratę do czterech punktów. Jednak w kolejnych akcjach gospodarze zaczęli popełniać błędy. Gdy Sportino wygrywało 71:60, a do końca pozostały 53 sekundy, trener Urlep poprosił o czas. Przegrana Basketu była już niemal przesądzona. Zawodnicy Basketu na zakończenie rundy zasadniczej zafundowali swoim kibicom końcówkę w najgorszym wydaniu. Gdy na 20 sekund przed końcem meczu mieli na swoim koncie zaledwie jeden faul , zaczęli… celowo faulować. W kilkanaście sekund udało im się to aż osiem (8!) razy. Pierwsze trzy faule były im potrzebne do zebrania przepisowych pięciu, kolejne dawały tylko okazje rywalom do zdobywania kolejnych punktów.
- Myślę, że zagraliśmy dobry mecz prócz pierwszych pięciu minut kiedy rzucaliśmy bez większego sensu rzucaliśmy za trzy. Słabe było też ostatnie pięć minut meczu – mówił ze spokojem trener Urlep. Z sześciu rzutów wolnych inowrocławianie wykorzystali jednak tylko dwa. Na ostatnie sekundy Aleksander Krutikow dał szansę młodemu Kamilowi Stężewskiemu, który szczęśliwie zaliczył akcję 2+1, a w kolejnej trafił dwa rzuty wolne. - Udało się nam wygrać, z czego się cieszymy. Teraz będziemy się przygotowywać do meczu z Kotwicą – krótko skwitował trener Krutikow.