PBG Basket - Victoria Górnik: Wójcik liderem beniaminka
Poznaniacy bez większych problemów pokonali Victorię Górnik 75:56 i odnieśli drugie zwycięstwo w sezonie.
Rozochoceni pierwszym zwycięstwem w sezonie zawodnicy z Wałbrzycha, zapowiadali walkę o zwycięstwo z beniaminkiem z Poznania, co jednak nie potwierdziło się na boisku. Pierwsze minuty meczu przebiegały w wręcz żółwim tempie, żadnej z drużyn nie udało się trafić do kosza. Sygnał do ataku dał poznaniakom Marcin Flieger, który niespodziewanie rozpoczął spotkanie w pierwszej piątce. Po sześciu minutach gospodarze prowadzili już ośmioma punktami, a obraz ich gry zdecydowanie różnił się od tego co prezentowali we wcześniejszych spotkaniach.
Przed meczem można było mieć co do tego pewne obawy, gdyż do grupy kontuzjowanych dołączył Joel Jones i tak oprócz niego na ławce siedzieli McLean i Brannen, czyli zawodnicy stanowiący siłę podkoszową PBG.. Jednak dzisiaj pod tablicami bezsprzecznie dzielili Wójcik i Bigus, zbierając łaćznie 20 piłek w meczu. Niestety tego samego nie można było powiedzieć o wałbrzyszanach, którzy mimo, iż walkę podejmowali to jednak nie mogli nic zdziałać. Raz po raz zespół próbował poderwać Marcin Stefański jednak jego próby kończyły się z reguły na kontratakach przeciwników, bądź na Rafale Bigusie, który w tym meczu popisał się double-double – 12 zbiórek i 11 punktów. Pierwsza kwarta zakończona wynikiem 21:8 nie mogła wróżyć nic dobrego dla gości z Wałbrzycha, a właściwie przesądzała już wynik meczu.
Trzy punkty Zabłockiego i Greene’a na początku drugie kwarty poderwały na chwile zespół do walki. Przemeblowany zespół trenera Kijewskiego odpierał jednak zdecydowanie ataki odpowiadają prawie na każde punkty przeciwników koszami Wójcika czy Radwana. Górnik nie potrafił znaleźć żadnej recepty na PBG i sprawiał wrażenie jakby zaskoczonego tak dobrą postawą przeciwników. Z pewnością udział w tym miało ich zeszłotygodniowe zwycięstwo nad AZS, które dodało im chyba zbyt dużo pewności siebie, co podkreślił trener Adamek.
- Niestety przebieg gry w dzisiejszym meczu zmusił nasz zespół do bronienia się prawie przez cały mecz obroną strefową. Zdajemy sobie sprawę, że przez nasza grę ucierpiało widowisko. Jednak główną przyczyną porażki mojego zespołu była zbyt duża pewność siebie. Zawodnicy, z którymi rozmawiałem już o meczu w szatni, w pełni się ze mną zgadzają. Taki mecz jak ten dzisiejszy na pewno sprowadził nas na ziemię i pokazał ile naprawdę jest jeszcze przed nami ciężkiej pracy – tłumaczył trener Adamek.
Jakby na potwierdzenie słów trenera gości przez ostatnie dwie minuty przed przerwą zawodnicy Górnika nie istnieli na boisku, a pierwsze skrzypce w Poznaniu grał Miah Davis, który pokazał w tym meczu ile naprawdę jest wart rzucają ostatnie dziewięć punktów dla swojego zespołu w pierwszej połowie, efektownie trafiają dwie trójki pod rząd i przeprowadzają trzypunktową akcję w ostatnich sekundach kwarty.
W drugiej połowie obraz gry nie zmienił się w ogóle. Na boisku pojawił się powoli wracający do zespołu Stanisław Prus, który popisał się kilkoma ładnymi podaniami, a także efektownym blokiem pod koszem. Ostatnią nadzieją kilkunastu zebranych w hali Arena fanów Górnika był Adam Waczyński, na którym w drugiej odsłonie spotkania PBG złapało bardzo dużo przewinień, jednak ani on, ani jego koledzy nie potrafili w żaden sposób tego wykorzystać. Swój festiwal strzelecki kontynuowali natomiast poznaniacy, którzy w siódmej minucie trzeciej kwarty prowadzili już po trójce Wójcika 74:49. Po ładnym meczu w poprzedniej kolejce swojej formy nie potwierdził Marcin Stefański, który mimo wielkich ambicji nie potrafił przeszkodzić zawodnikom z Poznania w odniesieniu drugie zwycięstwa w lidze, którzy wygrali cały mecz 75:56. - Cieszę się, że dzisiaj zagraliśmy zdecydowanie lepiej w defensywie, zwłaszcza w pierwszej części spotkania. Myślę, że pierwsza kwarta była najlepsza w naszym wykonaniu, a w zasadzie pierwsza połowa już ustawiła całe spotkanie. Po zmianie stron staraliśmy się tylko kontrolować to wynik. Pod koniec meczu dałem pograć młodym zawodnikom, co też mnie cieszy. To zwycięstwo było bardzo potrzebne mojemu zespołowi po serii porażek, mieliśmy ciężki początek ale mam nadzieję, że wszystko idzie w dobrą stronę – tłumaczył Eugeniusz Kijewski.