PGE Turów - Kotwica: Zabójcze trójki
Trzy trójki w kluczowym momencie ostatniej kwarty dały Turowowi zwycięstwo nad Kotwicą 69:62.
Stan rywalizacji: PGE Turów - Kotwica 2:0
PGE Turów, osłabiony brakiem kontuzjowanych Roberta Witki i Davida Logana, od początku miał spore problemy z graczami Kotwicy, ale mimo wszystko to wicemistrzowie Polski na początku prowadzili różnicą kilku punktów. Gospodarze pilnowali swoich rywali na całym boisku, ale nie potrafili znaleźć odpowiedzi na podania pod kosz, gdzie z bardzo dobrej strony pokazał się mniej widoczny dzień wcześniej - Rafał Bigus. PGE Turów prowadził po pierwszej kwarcie, ale każdy zdobyty kosz drużyny prowadzonej przez Saso Filipovskiego przychodził koszykarzom słoweńskiego szkoleniowca z ogromnym trudem. Szczególnie trudne zadanie miał Thomas Kelati, który na każdym kroku był podwajany i nie mógł się uwolnić od obrony kołobrzeżan.
Dzięki doskonałej grze Seftona Baretta i Grega Davisa Kotwica zaczęła na początku drugiej kwarty przejmować inicjatywę. Kołobrzeżanie zupełnie wyłączyli z gry Kelatiego, a także znakomicie grali w obronie, gdzie nie pozwalali swoim rywalom na łatwe rzuty. Efektowną akcją najpierw popisał się Brandon Armstrong, a na szybką grę zdecydował się Daniels. Amerykański skrzydłowy Kotwicy po wybiciu piłki biegł pod sam kosz rywali i zdobywał punkty. Zgorzelczanie znaleźli na to odpowiedź, ale to dzięki trafieniom Danielsa i Tomasza Cielebąk zespół prowadzony przez Sebastiana Machowskiego schodził do szatni prowadząc jednym 32:31.
Krótko po przewie goście prowadzili nawet dziewięcioma punktami, a ponownie rozrzucał się Chris Daniels, którego doskonale wspierali koledzy. Jednak po rzucie wolnym Andresa Rodrigueza i celnej trójce Hardinga Nany przewaga Kotwicy po trzydziestu minutach gry zmalała do czterech punktów.
Kluczowy moment nastąpił w połowie ostatniej części meczu, kiedy kołobrzeżanie prowadzili 49:45. Wtedy najpierw za trzy trafił Thomas Kelati, po chwili to samo powtórzył Scekić, a za moment znów z dystansu punkty zdobył Kelati i PGE Turów objął prowadzenie 54:51. - W ataku mieliśmy bardzo dużo otwartych rzutów i pytaniem było tylko to, kiedy zaczniemy je trafiać - mówił tuż po meczu Saso Filipovki, trener Turowa.
W tym momencie goście kompletnie się pogubili, a przede wszystkim trener Sebastian Machowski, który posłał na parkiet sześciu graczy. Za to Kotwica otrzymała przewinienie technicznie, a dwa wolne trafił Kelatu, który po chwili dorzucił także dwie trójki i było jasne, że zgorzelczanie zakończą ten mecz zwycięsko. Ostateczni wicemistrzowie Polski wygrali 69:62 i w serii ćwierćfinałowej prowadzą 2:0.
- Szczerze mówiąc… sądziłem, że wygramy to czwartkowe spotkanie. Graliśmy bardzo dobrze przez blisko 35 minut, ale poddaliśmy się – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Sebastian Machowski. – Tak naprawdę, to pobił nas jeden zawodnik, a my nie zdawaliśmy sobie sprawy, że on może tego dokonać – dodawał po chwili szkoleniowiec Kotwicy.
Trudno się nie zgodzić z trenerem Machowskim. Thomas Kelati w środę zdobył 25 punktów, a w czwartek aż 28! Lider Turowa w dwa dni trafił dziesięć trójek. - Słabo wykonywaliśmy rzuty wolne, ale dobra obrona zespołowa gra w ataku przesądziły o naszej wygranej – komentował Filipovski.