Wojciech Kamiński: CJ Williams poszedł się przewietrzyć

- Chcemy grać fizycznie, bo uważam, że po stronie Legii jest nieco więcej umiejętności czysto koszykarskich. My możemy przeciwstawić się ogromnym zaangażowaniem. Mam ogromny szacunek do moich zawodników za to, co pokazali w tym sezonie. Mamy swoje atuty i będziemy się starali z nich korzystać. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa w tym finale - mówi Wojciech Kamiński, trener PGE Startu Lublin.
Remis w wielkim finale w ORLEN Basket Lidze. PGE Start w meczu nr 4 pokonał Legię Warszawa 77:71 w hali na Bemowie. Goście na początku trzeciej kwarty mieli 15-punktową przewagę, ale roztrwonili ją w ciągu kilku minut. Legia wróciła do gry, nawet wyszła na prowadzenie, ale w końcówce więcej zimnej krwi zachowali podopieczni Wojciecha Kamińskiego. Kluczowe akcje meczu wykonali obcokrajowcy: Ramey, De Lattibeaudiere i Lecomte.
- Kiedy Legia odrobiła 15 punktów straty wydawało się, że nas po prostu złamie i wygra kolejne spotkanie w tej serii. Wyszliśmy z tej opresji i zwyciężyliśmy. Moim zawodnikom należą się duże słowa uznania. W tej serii wszystkie mecze są na styku - jedno-dwa posiadania decydują o końcowym wyniku. Aby wygrać kolejne spotkanie, musimy popełnić mniej błędów mentalnych i uniknąć przestojów w grze - mówi Wojciech Kamiński.
Przed meczem nr 4 trener PGE Startu zdecydował się na pewne korekty. Do krycia Andrzeja Pluty desygnował Michała Krasuskiego. Polski zawodnik Legii zagrał najgorsze zawody w tegorocznym finale, trafiając zaledwie 1 z 10 rzutów z gry.
- Duże słowa uznania dla Michała Krasuskiego, który starał się jak mógł. Trzeba mieć szacunek do tego, co Andrzej Pluta zrobił w tych poprzednich meczach. To nie jest maszyna. Może miał po prostu słabszy dzień. Chcieliśmy ograniczyć jego pewne zagrania. Myślę, że to udało nam się osiągnąć. Michał, ale też inni zawodnicy mieli na to wpływ - uważa.
Wojciech Kamiński zdecydował się także skrócić rotację w tym meczu. Poza składem znalazł się Bartłomiej Pelczar. Na parkiecie nie pojawił się też Roman Szymański.
- Bartkowi Pelczarowi przed meczem powiedziałem, że zobaczymy, jak ten mecz będzie się toczył pod względem fizycznym. Między kwartami wymieniliśmy krótkie spostrzeżenia. Obaj doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie trzymać na boisku Rameya i Browna, bo było widać, że są gotowi, by pomóc drużynie wygrać ten mecz - komentuje.
Tylko 11 minut na parkiecie spędził CJ Williams, który po jednej z akcji udał się do szatni. Było widać duże niezadowolenie na jego twarzy. Amerykanin kompletnie “nie dojechał” na ten mecz, zdobywając tylko jeden punkt. Trenera PGE Startu pytamy o zejście Williamsa do szatni.
- CJ w jednym z wywiadów mówił, że jest bardzo emocjonalnym graczem. Bardzo chciał, a że nie był to jego najlepszy mecz, to pojawiła się złość i irytacja. Poszedł na korytarz się przewietrzyć, bo tam jest trochę chłodniej. Przemyślał i wrócił na ławkę z chłodniejszą głową. Był gotowy do wejścia - odpowiada Wojciech Kamiński.
Mecz nr 5 w środę o godz. 20:30. Transmisja w Polsat Sport 1.