Nikola Vasilev: Przywrócić AMW Arce energię i radość z gry
- To ogromne wyzwanie, ale mam świadomość, że takich propozycji się nie odrzuca, bo później może ich nie być. Nie zawsze ma się możliwość pracy w AMW Arce, klubie, który jest świetnie zorganizowany i ma duże plany oraz ambicje. Początek sezonu jest kiepski, ale to nie oznacza końca rozgrywek. Można nadal to odwrócić. I po to tu jestem, by pomóc tej drużynie i klubowi - mówi Nikola Vasilev, nowy trener AMW Arka Gdynia.
Karol Wasiek: 12 listopada został pan nowym trenerem AMW Arka Gdynia, zastępując na tym stanowisku Artura Gronka. Jakie były kulisy pana zatrudnienia? Dlaczego pan zdecydował się na tę pracę?
Nikola Vasilev, nowy trener AMW Arki Gdynia: Zacznę od tego, że bycie trenerem Arki, tak utytułowanego klubu w Polsce i w Europie, to duże wyróżnienie. Jestem naprawdę szczęśliwy, że mogę tu pracować. To nie pierwszy raz, gdy jestem w tym mieście. Wcześniej przyjeżdżałem do Gdyni, gdy trenerem był Tane Spasev. Teraz mogę samodzielnie poprowadzić Arkę. To dla mnie spore wyzwanie. Chciałem się go podjąć. Czy to była łatwa decyzja? Tak.
Jak to? Przecież zespół po sześciu kolejkach miał tylko jedno zwycięstwo na koncie.
- Powtarzam: to ogromne wyzwanie, ale mam świadomość, że takich propozycji się nie odrzuca, bo później może ich nie być. Nie zawsze ma się możliwość pracy w Arce, klubie, który jest świetnie zorganizowany i ma duże plany oraz ambicje. Początek sezonu jest kiepski, ale to nie oznacza końca rozgrywek. Można nadal to odwrócić. I po to tu jestem, by pomóc tej drużynie i klubowi.
Chciałbym powiedzieć jeszcze jedną rzecz.
Zamieniam się w słuch.
- Praca trenera polega na tym, że tak naprawdę cały czas żyje się na walizkach. Nigdy niczego nie można być pewnym i trzeba być przygotowanym na każdy możliwy wariant.
Jakie są pierwsze wrażenia po kilkunastu treningach z zespołem?
- Pozytywne. Zawodnicy mocno pracują na treningach. Jestem zadowolony z ich pracy i zaangażowania. Powoli budujemy naszą grę, taktykę i cały system. Na pewno takim podstawowym założeniem jest to, by przywrócić tej drużynie energię i radość z gry.
Które elementy gry wymagają poprawy i to najszybciej jak to możliwe?
- Chcę zaangażować większą liczbę zawodników do gry w ataku. Nie może być tak, że tylko 2-3 koszykarzy jest zaangażowanych w ofensywne poczynania. To musi ulec zmianie i nad tym mocno pracujemy. Musimy też mocno poprawić się w obronie. Mam na myśli zwiększenie poziomu fizyczności i agresji.
Czy ma pan zielone światło na dokonanie zmian w drużynie?
- Nazwałbym to inaczej. Mam zielone światło na dodanie gracza do składu. Pracujemy nad tym, ale rynek transferowy - w tym momencie sezonu - nie jest łatwy. Na pewno nie zrobimy wzmocnienia za wszelką cenę. Szukamy jak najlepszej opcji, ale w kwocie, którą na to zaplanowaliśmy.
Gdzie pan widzi największe braki w drużynie?
- Chciałbym wzmocnić drużynę na obwodzie. Tam widzę największe braki. Uważam, że potrzebujemy kolejnego ball-handlera, który będzie robił różnicę na parkiecie.
Czy Tyler Cheese był w kręgu zainteresowań AMW Arki Gdynia?
- Nie chcę tego komentować.
Praca w Polsce nie jest panu obca.
- Zgadza się. Przepracowałem cały rok w Legii jako asystent Tane Spaseva. Wcześniej też przyjeżdżałem do Gdyni, gdy on był tu trenerem. Brałem udział w campie przedsezonowym. Byłem też asystentem Macedonii Północnej, która rywalizowała z Polską. Mam dużą znajomość polskiego rynku, bo scoutowałem wielu graczy z reprezentacji.
Znałem np. Kubę Garbacza, który był ważną postacią kadry. Zawsze podobała mi się jego gra, gdy robiłem analizę reprezentacji Polski. Cieszę się, że teraz będę mógł z nim pracować. Wierzę, że już niedługo pokaże swój potencjał i zacznie grać na miarę możliwości. To na pewno jeden z liderów tego zespołu. Widzę dobrą energię u niego podczas pracy na treningach.
To prawda, że nie będzie pan łączył pracy w AMW Arce z reprezentacją?
- Tak. Federacja ze zrozumieniem podeszła do mojej decyzji. Nikt nie miał pretensji.