Gipsar Stal – Kager: Koniec serii
Akins pudłował, a Pettway latał nad koszami i Kager przerwał zwycięską serię Gipsaru wygrywając w Ostrowie 78:68.
Gospodarze rozpoczęli spotkanie od mocnego uderzenia. Zwłaszcza Mike Ansley chciał udowodnić swojemu młodszemu koledze Aaronowi Pettway’owi, że nadal go stać na twardą grę pod koszami. Ostrowianie inaczej niż w pozostałych spotkaniach pierwsze akcje kierowali właśnie pod kosz gdzie nie mylił się Ansley. Stal szybko objęła prowadzenie 8:0 i wydawało się, że pierwsze minuty mogą zadecydować o dalszych losach spotkania. – Takie mieliśmy zadanie, aby od pierwszych minut narzucić swój styl gry i pokazać kto tu rządzi. Kager jednak dość szybko się podniósł i konsekwentnie odrabiał straty – tłumaczył kapitan gospodarzy Jacek Krzykała.
Pierwsze punkty dla gości zdobył Pettway, który idealnie obsłużony przez kolegów dwukrotnie wpakował piłkę do kosza. Następnie Gintaras Kadziulis pilnowany przez debiutującego przed ostrowską publicznością Terrance’a Todda dwukrotnie trafił za trzy i nagle z wysokiego prowadzenia gospodarzy na tablicy mieliśmy wynik remisowy 15:15. Ostrowianie jednak szybko się otrząsnęli z letargu i do końca punktów zdobyli jeszcze kilka punktów wygrywając pierwszą kwartę 21:15.
W drugiej kwarcie na parkiecie pojawił się Tomasz Cielebąk, który swoimi akcjami szybko doprowadził do remisu, a następnie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. – Mieliśmy świetny początek, wysoko prowadziliśmy i uśpieni tą przewagą daliśmy sobie ją szybko odebrać. Z pierwszej kwarty wyszliśmy jeszcze obronną ręką, ale później było już tylko gorzej – komentował po meczu Łotysz Arturs Brunins.
Po akcjach Cielebąka przyszła kolej na Kueblera, który seriami zdobywał punkty. Ostrowianie w tym momencie kompletnie nie radzili sobie z grą w ataku. Rezerwowi gracze wprowadzeni przez Andrzeja Kowalczyka nie potrafili przez ponad pięć minut zdobyć punktów z gry. Dopiero Jacek Krzykała kończąc kontratak wyprowadzony przez Tony’ego Akinsa zdołał dorzucić dwa punkty. Mimo słabej postawy w ataku gospodarzy Ansley wraz z Bruninsem nie pozwolili na ucieczkę Kagera i zdołali zniwelować kilkupunktową stratę przed przerwą.
Po zmianie stron zespół Gipsaru poderwał rozgrywający Tony Akins. Trafiając dwa razy zza linii 6,25 Amerykanin doprowadził do kolejnego w tym meczu remisu. Bardzo dobrze cały czas grał Mike Ansley. W obronie walecznością imponował Wojciech Żurawski. Ze strony Kagera nie do zatrzymania była dwójka Pettway – Kadziulis. Dla ostrowian punkty zdobywali Brunins i Szawarski, który zdobył pięć punktów z rzędu i kolejny raz na tablicy widniał wynik remisowy 55:55. Końcówka kwarty należała jednak do gości, którzy schodzili po trzeciej kwarcie na ławkę prowadząc dwoma punktami.
Początek czwartej kwarty to gra kosz za kosz. Decydujące okazały się ostatnie pięć minut meczu. Ostrowianie, którzy opadli z sił próbowali odrabiać straty rzutami z dystansu. Niemiłosiernie mylący się tego dnia Tony Akins, seriami oddawał rzuty z dystansu, najczęściej z nieprzygotowanych pozycji. Po stronie Kagera z dystansu natomiast zaczęli trafiać wysocy. Najpierw trafił Conn, a następnie Radwan i na trzy minuty przed końcem spotkania goście prowadzili już 73:61.
W samej końcówce już tylko Wojciech Szawarski i Arturs Brunins zdobyli punkty, które i tak nie odmieniły losów spotkania. Szkoleniowiec ostrowskiej drużyny nie ukrywał po meczu, że obawiał się podejścia swoich graczy do tego meczu. – Po wygranych z Anwilem i u siebie ze Śląskiem u moich graczy zabrakło dziś koncentracji i mobilizacji, co było widoczne dziś na boisku. Dziś przekonaliśmy się, że w życiu trzeba wszystkich szanować – zakończył zasmucony trener gospodarzy Andrzej Kowalczyk.