20. kolejka: Polski Cukier ogrywa Wikanę Start
W ostatnim meczu tej kolejki rozgrywanym w środę Polski Cukier Toruń pokonał Wikanę Start Lublin 84:62. Rosa Radom sprawia niespodziankę i pokonuje we własnej hali mistrzów Polski – PGE Turów 90:73 w ostatnim niedzielnym spotkaniu Tauron Basket Ligi. Energa Czarni wygrywa niedzielne derbowe spotkanie z AZS 84:76. MKS Dąbrowa Górnicza pokonał Polfarmex Kutno 86:80, a aż 40 punktów (rekord sezonu) zdobył Myles McKay.
Polski Cukier Toruń - Wikana Start Lublin 84:62
Bardzo dobry początek spotkania zanotował Bartosz Diduszko, dzięki czemu to Wikana Start była na prowadzeniu. Po trójce Tomasza Wojdyły było 10:5 dla gości. Później rywalizacja się wyrównała, a Polski Cukier zdobył prowadzenie. Torunianie po pierwszej kwarcie i trafieniach z linii rzutów wolnych Seana Denisona wygrywali 18:17. W drugiej części meczu w jednym momencie drużyna trenera Miliji Bogicevicia potrafiła mieć czteropunktową przewagę, żeby za chwilę to lublinianie objęli prowadzenie. Dzięki skuteczności Alana Czujkowskiego i Roberta Lewandowskiego to zespół z Lublina wygrał pierwszą połowę 35:32.
W trzeciej kwarcie po akcji 2+1 Wojdyły przewaga Wikany Start wzrosła do sześciu punktów. Polski Cukier dość szybko doprowadził jednak do remisu, a na koniec tej części gry dzięki punktom LaMarshalla Corbetta wyszedł na prowadzenie 54:52. Kluczowa dla losów meczu była ostatnia kwarta. W pewnym momencie torunianie zanotowali serię 15:0 i po kolejnej akcji Denisona wygrywali już 78:58. Goście nie byli już w stanie zmienić losów tego spotkania.
Najlepszym zawodnikiem ekipy trenera Miliji Bogicevicia był LaMarshall Corbett z 22 punktami, 10 asystami i sześcioma zbiórkami. Sean Denison dołożył 18 punktów i osiem zbiórek. W ekipie gości wyróżniał się Tomasz Wojdyła z 15 punktami i pięcioma zbiórkami.
Rosa Radom – PGE Turów Zgorzelec 90:73
Mistrzowie Polski świetnie rozpoczęli to spotkanie – m.in. po akcji 2+1 Mardy’ego Collinsa prowadzili 7:0. Za odrabianie strat wzięli się jednak Danny Gibson i Mike Taylor – po trafieniu tego drugiego był remis. W ekipie ze Zgorzelca nie do zatrzymania był Damian Kulig, ale nie robiło to wrażenia na Taylorze. Po jego trójce gospodarze wygrywali 23:20. W drugiej części meczu Rosa potrafiła mieć pięć punktów przewagi, ale PGE Turów był ciągle bardzo blisko – m.in. dzięki akcjom Aleksandra Czyża. Później zawodnicy trenera Wojciecha Kamińskiego zanotowali serię 8:0 i po rzucie Gibsona wygrywali nawet 44:35.
W trzeciej kwarcie radomianie kontrolowali sytuację na parkiecie. Co prawda po trójce Czyża PGE Turów zbliżył się na pięć punktów, ale później Rosa grała zdecydowanie lepiej w ataku, na co zgorzelczanie nie mogli znaleźć sposobu. Pod koniec tej części gry dzięki rzutom wolnym Urosa Mirkovicia gospodarze prowadzili 16 punktami. Niczego nie zmieniła już ostatnia kwarta. Po pięciu punktach z rzędu Gibsona Rosa miała nawet 21 punktów przewagi. Ostatecznie radomianie wygrali 90:73.
Do zwycięstwa poprowadził gospodarzy duet Danny Gibson – Mike Taylor. Amerykanie zdobyli odpowiednio 28 i 21 punktów. W zespole ze Zgorzelca wyróżniał się Damian Kulig z 18 punktami.
,
Energa Czarni Słupsk – AZS Koszalin 84:76
Początek meczu był nerwowy z obu stron i dlatego po pięciu minutach był remis 7:7. Dopiero później dobra gra Karola Gruszeckiego pozwoliła Enerdze Czarnym na zdobycie małej przewagi – 18:14 na koniec pierwszej kwarty. Słupszczanie jeszcze lepiej radzili sobie na początku drugiej części meczu. Po serii 10:1 i trójce Michała Nowakowskiego wygrywali 28:15. Gospodarze maksymalnie prowadzili 16 punktami, ale AZS zaczął odrabiać straty. Nieźle spisywał się Goran Vrbanc, a po kolejnej akcji Qyntela Woodsa koszalinianie przegrywali tylko 35:38 na koniec pierwszej połowy.
W trzeciej kwarcie po rzutach Pawła Stelmacha i Devona Austina to AZS wygrywał jednym punktem. Mecz się bardzo wyrównał, ale pod koniec tej części meczu akcje debiutującego w TBL Drago Pasalicia oraz Jerela Blassingame’a dały gospodarzom cztery punkty przewagi. Energa Czarni zanotowała także świetny początek ostatniej kwarty. Po kolejnej trójce Blassingame’a zawodnicy ze Słupska wygrywali już 72:62. Tę przewagę do czterech punktów zmniejszył rzutami z dystansu Woods, ale to gospodarze ciągle kontrolowali sytuację. Koszalinianie już do końca nie byli w stanie dogonić rywali, którzy ostatecznie zwyciężyli 84:76.
Najlepszym strzelcem w ekipie ze Słupska był Karol Gruszecki z 22 punktami. Jerel Blassingame dodał do tego 14 punktów i 11 asyst. W zespole gości wyróżniał się Qyntel Woods z 30 punktami, siedmioma zbiórkami i pięcioma asystami.
Polfarmex Kutno – MKS Dąbrowa Górnicza 80:86
Kutnianie po pierwszych minutach i trafieniu z dystansu Bartłomieja Wołoszyna prowadzili 11:4. Od tego momentu MKS zanotował jednak świetną serię 14:0! Po późniejszym rzucie Marcina Piechowicza goście wygrywali nawet 22:14. Dąbrowianie zakończyli pierwszą kwartę z pięciopunktową przewagą. Druga część meczu była pod kontrolą gości. Ważne punkty zdobywał Myles McKay – najpierw po jego akcji 2+1 MKS prowadził dziewięcioma punktami, a później, gdy straty starał się odrabiać Kamil Łączyński, jego trójka dała przewagę 44:36.
Przez pięć minut trzeciej kwarty cały czas na prowadzeniu był MKS. Kolejne trafienia Patrika Audy i Kamila Łączyńskiego doprowadziły do remisu po 50. Od tego momentu mecz był bardziej wyrównany, chociaż to zespół z Dąbrowy Górniczej dyktował warunki. Po dwóch trójkach McKaya na początku ostatniej części meczu było już 67:56 dla gości. Polfarmex starał się wrócić do meczu i zbliżył się nawet na cztery punkty po rzutach wolnych Kamila Łączyńskiego na minutę przed końcem. Na linii rzutów wolnych świetny był jednak także McKay i to MKS wygrał 86:80.
Myles Mckay zanotował rekord tego sezonu Tauron Basket Ligi – 40 punktów. Dalton Pepper dodał do tego 13 punktów. W ekipie gospodarzy najlepszy był Patrik Auda z 18 punktami.
Jezioro Tarnobrzeg – Śląsk Wrocław 105:91
Początek meczu był wyrównany, ale po trafieniach Rodericka Trice’a i Roberta Skibniewskiego to Śląsk wygrywał 14:8. Później przewaga gości wzrosła do dziewięciu punktów, ale Jezioro dzięki akcjom Daniela Walla i Dominique’a Johnsona zmniejszyło ją do zaledwie czterech. W drugiej kwarcie zespół trenera Emila Rajkovicia kontrolował sytuację, ale nie potrafił zdobyć większego prowadzenia niż dziewięciopunktowe. Po rzutach Josha Millera i Johnsona tarnobrzeżanie zbliżyli się ponownie na cztery punkty na koniec pierwszej połowy.
Na początku trzeciej kwarty Jezioro objęło prowadzenie dzięki trójce Johnsona. Gospodarze bardzo szybko zdobyli nawet 11 punktów przewagi (60:49 po rzutach wolnych Dawida Morawca). Śląsk starał się odpowiadać akcjami Trice’a oraz Mladenovicia, ale to było za mało na rozpędzonych gości. W ostatniej części meczu wrocławianie co prawda zbliżyli się na cztery punkty, ale później ponownie świetnie spisywali się gospodarze. Dzięki rzutom wolnym Johnsona Jezioro wygrywało nawet 18 punktami i ostatecznie wygrało cały mecz 105:91.
Dominique Johnson był najlepszym zawodnikiem na parkiecie – zdobył 33 punkty i pięć asyst. Daniel Wall dołożył do tego 26 punktów i dziewięć zbiórek. Roderick Trice rzucił dla Śląska 29 punktów.
Anwil Włocławek – Polpharma Starogard Gdański 95:93
Pierwsze minuty spotkania były wyrównane – po trójce Tony’ego Meiera był remis po 8. Później Anwil zdobył jednak pięć punktów z rzędu, a po chwili i trafieniu Seida Hajricia wygrywał już 18:11. Inaugurującą kwartę gospodarze zakończyli z ośmiopunktowym prowadzeniem. W drugiej części spotkania przewaga zespołu Predraga Krunicia dość szybko wzrosła do 10 punktów. Anwil maksymalnie wygrywał nawet 47:31 po trafieniu Konrada Wysockiego. Polpharma starała się być ciągle w grze, ale pierwsza połowa zakończyła się bezpiecznym prowadzeniem włocławian.
W trzeciej kwarcie Polpharma zaczęła odrabiać straty. Po akcji 2+1 Mateusza Jarmakowicza potrafiła zbliżyć się na cztery punkty. Anwil później opanował jednak sytuację i dzięki m.in. trafieniom Simona oraz Surmacza ponownie prowadził 12 punktami. Zespół ze Starogardu Gdańskiego nie dawał jednak za wygraną. Siedem punktów z rzędu Jarmakowicza na początku ostatniej kwarty oznaczało, że gościom brakował tylko punkt do remisu. To udało się na dwie minuty przed końcem – po rzutach wolnych Sappa było 90:90. Wtedy pięć punktów z rzędu zdobył jednak Anwil i nie dał się dogonić. Rzut na zwycięstwo miał jeszcze Sapp, ale nie trafił.
Najlepszym zawodnikiem Anwilu był Jessie Sapp z 23 punktami i czterema asystami. Konrad Wysocki dodał do tego 19 punktów i siedem zbiórek. W ekipie gości wyróżniał się Mateusz Jarmakowicz z 22 punktami i siedmioma zbiórkami.
Stelmet Zielona Góra – Asseco Gdynia 85:66
Asseco świetnie weszło w to spotkanie. Bardzo dobrze prezentował się przede wszystkim Przemysław Frasunkiewicz, który szybko zdobył osiem punktów, a po jego kolejnym trafieniu było 12:0 dla gości. Stelmet zbliżył się co prawda na sześć punktów, ale w końcówce pierwszej kwarty trójka Farsunkiewicza dała gdynianom prowadzenie 23:9. W drugiej części meczu zielonogórzanie rozpoczęli odrabianie strat. W pewnym momencie zawodnicy trenera Saso Filipovskiego zanotowali serię 12:0 i dzięki rzutowi z dystansu Chevona Troutmana zbliżyli się na zaledwie sześć punktów.
Kluczowa była trzecia kwarta spotkania. Stelmet zaczął zdecydowanie lepiej bronić, co przeniosło się na lepszą skuteczność w ataku. Zielonogórzanie szybko odrobili wszystkie straty – po trójce Quintona Hosleya po raz pierwszy w tym meczu prowadzili. Później rzucili 18 punktów przy tylko dwóch przeciwnika i dzięki kolejnym trafieniom Hosleya było już 66:48. Ostatnia kwarta nie przyniosła już większych zmian. Stelmet kontrolował sytuację i nie pozwolił na zbyt wiele w ataku rywalom. Ostatecznie gospodarze wygrali cały mecz 85:66.
Po 16 punktów dla zespołu trenera Saso Filipovskiego rzucili Aaron Cel i Łukasz Koszarek (dołożył też osiem asyst). 11 punktów dodał też Quinton Hosley. W ekipie Asseco wyróżniał się Przemysław Frasunkiewicz z 20 punktami.
Trefl Sopot - King Wilki Morskie Szczecin 79:84
Goście zdecydowanie lepiej weszli w to spotkanie. Po niecałych trzech minutach King Wilki Morskie prowadził 7:2, a wszystkie punkty dla ekipy trenera Mihailo Uvalina zdobywał Rodney Green. Później jednak lepiej zaczęli grać Michał Michalak i Tautvydas Lydeka, a po akcji tego drugiego to Trefl zdobył minimalną przewagę. Szczecinianie jeszcze w pierwszej kwarcie zanotowali jednak serię 9:0 i po trójce Greena mieli sześciopunktową przewagę. W drugiej części meczu goście mieli nawet 12 punktów przewagi. Eimantas Bendzius, Bojan Popović i Sarunas Vasiliauskas – to właśnie ci gracze odrabiali straty sopocian. Dzięki rzutom wolnym Pawła Leończyka to ekipa trenera Dariusa Maskoliunasa wygrywała po pierwszej połowie 42:39.
Jeszcze w połowie trzeciej kwarty był remis po 48, ale później King Wilki Morskie zdobywał przewagę. Nadal świetnie prezentował się Green, a po trafieniu Radosława Bojko goście wygrywali 62:57. W ostatniej części meczu zespół ze Szczecina zanotował serię 8:0 i dzięki akcji Pawła Kikowskiego prowadził nawet 79:68. Trefl starał się jeszcze zniwelować te straty – po akcji 2+1 Pawła Leończyka na 40 sekund przed końcem przegrywał tylko dwoma punktami. Sopocianie nie zdołali jednak odwrócić losów meczu na swoją korzyść. Goście wygrali ostatecznie 84:79.
Zespół trenera Mihailo Uvalina mógł w tym spotkaniu liczyć na Rodneya Greena, który zdobył 23 punkty i sześć asyst. Ivan Marinković dodał do tego 17 punktów i sześć zbiórek. W ekipie gospodarzy wyróżniał się Michał Michalak z 19 punktami.
-----