Hubert Radke: Anwilowski charakter to za mało
- Czerpać radość z grania w koszykówkę- radzi Anwilowi przed piątym meczem nasz finałowy ekspert Hubert Radke.
Jestem bardzo zaskoczony wynikiem czwartego pojedynku. Nie spodziewałem się tego, że Anwil może przegrać w takim stylu. Wspominałem w moim poprzednim komentarzu, na czym polegała koszykówka według amerykańskich trenerów. Doczytałem sobie, że twórcą powiedzenia, że należy na jednej połowie dobrze bronić, zaś na drugiej celnie rzucać, był Red Auerbach. W tej jego teorii była mowa o jeszcze jednej rzeczy- należy czerpać radość z grania w koszykówkę. We wtorkowym pojedynku Anwil nie spełnił żadnego z tych trzech warunków. Słabo zagrał w ataku, nie lepiej było w defensywie i tej radości było jak na lekarstwo. Bez niej ciężko jest cokolwiek osiągnąć.
Po raz kolejny Prokom wyłączył lidera Anwilu- Michała Ignerskiego. Masiulis zagrał ponownie bardzo dobrze w obronie przeciwko niemu i kompletnie ograniczył jego poczynania. W poprzednim meczu Ignerski jeszcze trafiał z dystansu, teraz zaś nie był w stanie pomóc drużynie w takim stopniu, jak to zazwyczaj czyni. Michał jest tej klasy graczem, że sobie głęboko w duszy to wszystko przemyśli i postara się w kolejnym meczu trochę inaczej podejść do gry i zaprezentować przeciwko Masiulisowi. Co zaś może zrobić zespół? Skoro Masiulis kryje Michała, przewagę nad takim przeciętnym obrońcą Jagodnikiem ma w tym momencie gracz z pozycji numer cztery- a więc na przykład Robert Witka czy też grający ostatnio na tej pozycji Gatis Jahovics lub Marcin Sroka. Niech może Anwil spróbuje może tę przewagę wykorzystać? Jeżeli za dużo gra się na Ignerskiego, to on też staje się być tym zmęczony fizycznie i psychicznie. On też musi mieć kiedy złapać oddech.
Wiadomo było, że Michał był liderem Anwilu i jest nim w dalszym ciągu. Wygrywają jednak zespoły a nie pojedynczy gracze i o tym drużyna Anwilu musi pamiętać. Tak nawet było w przypadku najlepszych. Michael Jordan nigdy sam meczy nie wygrywał. Zawsze musiał mieć zespół, który mu pomagał. A teraz przekładając to na polskie warunki, to oczywiście Michał jest gwiazdą tej drużyny, na niego jest ustawiana gra, ale jeszcze raz powtórzę, nie można go przeciążać odpowiedzialnością. Jeżeli on będzie miał trochę luzu i inni zawodnicy wezmą na siebie zdobywanie punktów, to jemu się z pewnością będzie łatwiej grało.
Widziałem chłopaków po przegranym meczu numer trzy i oni nie wyglądali jak po normalnej porażce, gdzie jest taka sportowa złość. Wyglądali za to na załamanych. Na pewno im bardzo zależało na tamtym zwycięstwie i coś im uciekło. A jak coś ucieka w takim meczu, to później jest już naprawdę ciężko. Myślałem, że ten mecz czwarty będzie miał inny obrót. Dalej wierzę jednak w drużynę Anwilu, bo uważam, że dalej mają szanse powalczyć.
Pete Lisicky wspominał o tegorocznej sytuacji Phoenix z Lakers, gdzie Słońca mieli nóż na gardle, gdzie przegrywając 1-3, byli w stanie rozstrzygnąć rywalizację na swoją korzyść. Tak samo w polskim finale sytuacja może się odwrócić. Nie ma jednak wątpliwości, że będzie to bardzo ciężkie. Włocławianie są w trudnej sytuacji, by odwrócić losy tej rywalizacji. Szczególnie teraz, bo grają na wyjeździe. Trzeba mieć tu jednak więcej atutów niż anwilowski charakter.
Anwil powinien podejść do tych finałów na większym luzie. Tego luzu, tej radości, o której wspominałem, zabrakło. Tę radość było widać za to w grze Prokomu. Mówiło się o nich, że są starzy i wypaleni, a tymczasem trafiają rzuty, ciężko współpracują w obronie i cieszą się wspólnie. Oni pokazali właśnie, że są drużyną grającą taką swobodną, luźną koszykówkę. Czy Anwil będzie się w stanie na taką luźną koszykówkę przestawić? Nie jestem co do tego przekonany. Chciałbym tego bardzo, ale Sopot ma tutaj dużą przewagę i oni się zdecydowanie swobodniej czują. Jedynej szansy dla Anwilu należy upatrywać w tej radości z gry. Jeżeli choć minimalnie ją uzyskają, to już będzie zdecydowanie lepiej, choć nie wiem czy wystarczy to do odniesienia zwycięstwa. I tu już nawet nie chodzi o to, że Anwil gra schematyczną koszykówkę, bo i z niej można czerpać radość. Chodzi tylko o to, by móc bawić się grą, a nie być takim zmęczonym i wypalonym.
Prokom swoją grą udowodnił, że jest zespołem z charakterem. Jest tam wielu dobrych indywidualnie graczy, którzy potrafili jednak wspólnie stworzyć drużynę. Teraz są już o krok od mistrzostwa. Anwil chcąc liczyć się jeszcze w walce, musi zacząć być taką właśnie drużyną.