Piotr Kardaś pobił 20-letni rekord
Od 20 lat miano najstarszego debiutanta w koszykarskiej ekstraklasie, wychowanego w Polsce, należało do Wojciecha Kobielskiego, który w barwach Nobilesu Włocławek zagrał po raz pierwszy w PLK jesienią 1992 roku w wieku 33 lat. Zmieniło się to dopiero w tym roku, kiedy na parkietach Tauron Basket Ligi pojawił się 34-letni Piotr Kardaś.
Piotr Kardaś zadebiutował w ekstraklasie w spotkaniu PGE Turów Zgorzelec – Rosa Radom 29 września 2012 roku w wieku prawie 34 lat. Co ciekawe, wyszedł wtedy w pierwszej piątce i zanotował 12 punktów i jedną asystę. Rozgrywający podkreśla jednak, że dla niego ważniejszy będzie pierwszy mecz w Tauron Basket Lidze rozegrany w Radomiu.
- Było to przeżycie. Pierwszy mecz graliśmy na wyjeździe, ale to ten pierwszy w Radomiu będę bardziej pamiętał. Przeciwnikiem w trzeciej kolejce był zespół Czarnych. Było miło zobaczyć po tylu latach gry w Radomiu pełną halę, nadkomplet kibiców, tę oprawę - bo to był mecz telewizyjny. Nawet dla debiutanta, który ma 34 lata, zostanie to w pamięci na długo - mówi Kardaś.
Dlaczego zawodnik, który nieźle radził sobie w I lidze nie zdecydował się nigdy na przejście na wyższy poziom w Polsce? Jak się okazuje, zadecydowały więzi rodzinne. - To na pewno szereg różnych decyzji, których podjęcia absolutnie nie żałuję. Większą część mojej kariery spędziłem tak naprawdę w Radomiu. Wolałem być u siebie w domu, grać może nie na najwyższym poziomie, ale na poziomie pierwszej ligi, czy też drugiej, gdzie walczyliśmy o awans. Taki splot wydarzeń, ale ja niczego nie żałuję, bo byłem na miejscu, z rodziną. Są rzeczy ważne i ważniejsze- podkreśla rozgrywający.
Kardaś dostawał propozycje przejścia do ekstraklasy, ale wolał przede wszystkim grać, nie interesowała go rola drugiego lub trzeciego zawodnika w rotacji na swojej pozycji. - Zdarzyły się kilka razy takie rozmowy, ale nie były wiążące. Zawsze wychodziłem jednak z takiego założenia, że w pierwszej lidze byłem zawodnikiem znaczącym, na którym coś tam się opierało. Wiedziałem, że jakbym trafił do ekstraklasy, to byłbym pewnie drugim rozgrywającym, nie wiadomo czy nie gorzej. Nie wiedziałem czego tak naprawdę mogłem się spodziewać – zastanawia się gracz z Radomia.
Najdziwniejsze w całej historii Piotra Kardasia jest to, że zadebiutował już osiem lat temu w ekstraklasie na… Ukrainie! Rozgrywający sam podkreśla, że to niespotykana sytuacja. - Grałem w Politechnice Lwów. Odezwali się do mnie już w trakcie sezonu, ale na jego początku, po awansie do pierwszej ligi w Radomiu. Początkowo znowu nie zdecydowałem się na przejście, ale później jednak opuściłem Radom z powodów, o których może nie warto już rozmawiać. Pojechałem tam, zobaczyłem jak to wygląda, tam też byłem zawodnikiem, który gra 30 i więcej minut. Bardzo miło to wspominam. Dogadałem się nawet na kolejny sezon, ale jednak wolałem być bliżej domu. Na przejściach granicznych na Ukrainę nieraz stało się po 12 godzin, więc były pewne przeszkody czysto techniczne. Później zdecydowałem się więc na powrót do kraju i występy w Tarnobrzegu, gdzie spędziłem trzy lata – przypomina Kardaś.
- Ukraina była bardzo podzielona. Były mocne ekipy takie jak BK Kijów czy Azowmasz Mariupol z bardzo dużymi budżetami. W pierwszym meczu, w którym zagrałem w składzie BK Kijów było trzech zawodników, którzy wcześniej występowali w Bennettonie Treviso. Z drugiej strony były takie drużyny jak Politechnika Lwów, które mieściły się w innej skali budżetów. Miałem okazję pograć z zawodnikami, których oglądałem wcześniej tylko w Eurolidze. Poziom ligi ogólnie był jednak porównywalny do naszej – dodaje zawodnik Rosy.
Należy podkreślić, że debiutancki sezon Kardasia jest niezły. Na razie najlepsze spotkanie w Tauron Basket Lidze rozegrał przeciwko zespołowi Jezioro Tarnobrzeg, kiedy zdobył 20 punktów i 4 asysty. W jednym ze spotkań Intermarché Basket Cup z Energą Czarnymi Słupsk zaliczył nawet double-double (14 punktów, 10 asyst).
- Jestem debiutantem w polskiej ekstraklasie, taka jest prawda. Jest mi może jednak trochę łatwiej niż zawodnikowi, który ma na przykład 18 lat. Już parę lat gram, więc może i stres jest trochę mniejszy, bo lepiej sobie z nim radzę – tak jest w każdym zawodzie. Zespół miał być wzmocniony obcokrajowcami i tak się stało. W trakcie sezonu okazało się jednak, że ci zawodnicy, którzy pozostali w Rosie nadają ton temu zespołowi. Nie chcę mówić, że transfery były trafione czy nietrafione, bo tego na razie nie można oceniać – sezon jest długi. Jestem pod wrażeniem np. Kuby Zalewskiego, który dobrze sobie radzi, a tak naprawdę wszyscy go skreślali, bo jest u nas Marcin Kosiński. Okazało się jednak, że ciągle leczy kontuzję, a to on miał rywalizować z Arturem Donigiewiczem o miano pierwszej dwójki. Kuba jednak gra po 20 minut w meczu, potrafi zdobyć 15 punktów i bardzo dobrze broni. Kolejny chłopak z Radomia, jest jeszcze młody, więc pewnie sporo pokaże - zachwala kolegę z zespołu Kardaś.
Najstarszym debiutantem miał szansę zostać Tomasz Wojdyła ze Startu Gdynia (rocznik 1977), ale w sezonie 1997/1998 roku rozegrał jedno spotkanie w barwach Śląska Wrocław i zdobył nawet dwa punkty. - Dosyć przypadkowo znalazłem się wówczas w meczowej dwunastce. Krótko przed meczem Jurek Kołodziejczak nabawił się kontuzji i pojechałem na mecz zamiast niego. W czasach Maćka Zielińskiego, Dominika Tomczyka, Jurka Binkowskiego czy wspomnianego Jurka Kołodziejczaka, dziewiętnastolatkowi trudno było się przebić do pierwszego składu. Przeciwnikiem była chyba drużyna SKK Szczecin. Szczerze powiem, że nie pamiętam okoliczności w jakich zdobyłem punkty - mówi Wojdyła.
Jak sam twierdzi, po tylu latach gry w koszykówkę na niższych poziomach, nie czuje się w Tauron Basket Lidze jak debiutant, mimo że od jego pierwszego meczu w ekstraklasie minęło około 15 lat. - Gra się tu trochę szybciej i bardziej fizycznie no i moi przeciwnicy są "trochę" wyżsi ode mnie, ale koszykówka to wciąż koszykówka. Nie jestem do końca zadowolony ze swoich występów. Sądzę, że mógłbym grać trochę lepiej i na pewno postaram się to osiągnąć - podkreśla skrzydłowy.
Podobnie jak Piotr Kardaś, Wojdyła miał okazję przenieść się do ekstraklasy, ale nigdy nie skorzystał z tych ofert. - Miałem kilka propozycji gry w ekstraklasie, ale nie zdecydowałem się na nie gdyż po prostu chciałem grać jak najwięcej, a obawiałem się, że mogę więcej czasu spędzać na ławce niż na boisku. Wówczas sprowadzano więcej obcokrajowców, którzy musieli mieć zagwarantowany czas na parkiecie - przypomina zawodnik Startu.
Z pomocą przyszły nowe zasady w TBL (minimum dwóch Polaków na parkiecie przez całe spotkanie) oraz specyfika zespołu Start Gdynia, który ma w składzie tylko jednego obcokrajowca. - Rzeczywiście teraz jest trochę inaczej, Polacy odgrywają większą rolę w swoich zespołach. Moja decyzja o tym, żeby zostać w Gdyni i zagrać w PLK opierała się na tym, że wiedziałem, iż będzie tu budowany polski zespół, w którym będę miał szansę grać. Poza tym ja i moja rodzina dobrze czujemy się w tym mieście - dodaje 35-letni koszykarz.
W zeszłym sezonie w wieku 31 lat po raz pierwszy w ekstraklasie zagrał Piotr Trepka z ŁKS Łódź, a rok wcześniej debiutowali w barwach Siarki Tarnobrzeg Michał Baran i Bartosz Krupa, którzy mieli po 30 lat. ŁKS również miał szansę na 33-letniego debiutanta w osobie Filipa Keniga, ale ten już wcześniej zagrał jeden mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce - 31 października 2004 roku w spotkaniu Śląsk Wrocław - Wisła Kraków pojawił się na parkiecie na niecałą minutę, nie zapisując się w żaden inny sposób w arkuszu statystycznym. Na kolejny swój mecz w ekstraklasie Kenig czekał siedem lat.
Absolutnym rekordzistą mógł zostać Marek Filipiak (rocznik 1955), który awansował z Notecią Inowrocław do ekstraklasy 1996 roku i był w składzie tego zespołu na sezon 1996/1997, ale nie zagrał w żadnym spotkaniu. Ciekawa jest także historia Kazacha Nikołaja Tanasejczuka, który do Polski przyjechał w 1992 roku. W ekstraklasie zadebiutował mając 38 lat w sezonie 1997/1998 w barwach Komfortu Stargard Szczeciński.
Najstarsi debiutanci w ekstraklasie (wychowani w Polsce):
33 lata
Wojciech Kobielski, ur. 1959, debiut jesienią 1992 (Nobiles Włocławek)
32 lata
Paweł Kosior, ur. 1970-02-03, debiut 2002-09-21 (Start Lublin)
31 lat
Piotr Trepka, ur. 1980-03-20, debiut 2011-10-08 (ŁKS Łódź)
Tomasz Dąbrowski, ur. 1972-08-30, debiut 2003-10-11 (AZS Koszalin)
Marek Jarecki, ur. 1956, debiut jesienią 1987 (Stal Stalowa Wola)
Roman Misiewicz, ur. 1958, debiut jesienią 1989 (Spartakus Jelenia Góra)
Ireneusz Purwiniecki, ur. 1963, debiut jesienią 1994 (Spójnia Stargard)
Mirosław Wiśniewski, ur. 1961, debiut jesienią 1992 (Nobiles Włocławek)
30 lat
Grzegorz Szczotka, ur. 1976-01-29, debiut 2006-11-11 (Znicz Jarosław)
Michał Baran, ur. 1980-03-10, debiut 2010-10-09 (Siarka Tarnobrzeg)
Jarosław Sówka, ur. 1968-05-25, debiut 1998-09-06 (Stal Ostrów)
Bartosz Krupa, ur. 1980-09-14, debiut 2010-10-09 (Siarka Tarnobrzeg)
Zbigniew Próchnicki, ur. 1959, debiut jesienią 1989 (Astoria Bydgoszcz)
Marek Skiba, ur. 1961, debiut jesienią 1991 (AZS Lublin)
Paweł Strycharz, ur. 1959, debiut jesienią 1989 (Spartakus Jelenia Góra)
Czy oni będą następni?
Czekają na debiut w ekstraklasie, grając w I lidze:
Adam Lisewski (1980) w Sidenie Toruń
Paweł Zmarlak (1982) i Piotr Zieliński (1983) w MKS Dąbrowa Górnicza
Radosław Basiński (1979) w SKK Siedlce
Jerzy Koszuta (1982) i Łukasz Pacocha (1982) w AZS Szczecin
Łukasz Olejnik (1979) i Jakub Dryjański (1982) w Stali Ostrów
Dane statystyczne: Adam Romański