Przed Asseco Prokom - Trefl (7): Derbowe starcie o złoto
Już w środę rozstrzygnięta zostanie finałowa rywalizacja pomiędzy Asseco Prokomem Gdynia i Treflem Sopot. Po niesamowitej serii oba zespoły zmierzą się w siódmym meczu w Hali Sportowo-Widowiskowej Gdynia, gdzie wszystko może się zdarzyć. Transmisja w TVP Sport.
Dawno nie mieliśmy na polskich parkietach tak emocjonującej rywalizacji. Po dwóch meczach w Gdyni wydawało się, że mistrzowie Polski nie będą mieli trudności z obroną tytułu. Asseco Prokom był szybki, skuteczny, a Trefl zagubiony i chwilami jakby pogodzony z dominacją przeciwnika. Sześć dni przerwy pomiędzy drugim a trzecim meczem odmieniło jednak sopocian, którzy wygrali trzy kolejne spotkania, przegrywając zaledwie jedno. Tym samym do wyłonienia mistrza Polski sezonu 2011/2012 potrzebne będzie siódme starcie - a w nim może zdarzyć się wszystko.
Po poniedziałkowym spotkaniu można zadać to samo pytanie, które pojawiało się po pierwszych dwóch meczach finałów: czy się podniosą? I o ile wcześniej dotyczyło ono drużyny Trefla, tak teraz związane jest z Asseco Prokomem. Zespół mistrzów Polski był faworytem do złota od przystąpienia do rozgrywek w II etapie sezonu zasadniczego. Późniejsze udane mecze tylko to potwierdzały - drużynie udało się zająć pierwsze miejsce przed play-off i z niewielkimi tylko problemami wyeliminować AZS i Zastal. Faworytem był też rozpoczynając finałowe zmagania i rywalizację na Ergo Arenie. Ale teraz, przed siódmym starciem, nie można już go wskazać.
Zadziwiająco dużo analogii znajdujemy pomiędzy obecną sytuacją a finałami w sezonie 2007/2008. Wówczas play-off z drugiego miejsca po sezonie zasadniczym rozpoczynał Prokom Trefl Sopot, który później, po pięciu finałowych meczach, przegrywał 2:3 w rywalizacji z PGE Turowem. Sopocianie w dramatycznych okolicznościach wygrali jednak dwa ostatnie spotkania, a MVP został Filip Dylewicz.
Nie ulega jednak wątpliwości, że środowy mecz będzie zupełnie inny od dawnej rywalizacji Milana Gurovicia i Donatasa Slaniny z Davidem Loganem i Thomasem Kelatim. Asseco Prokom, podobnie jak wówczas Prokom Trefl, ma w składzie dwóch graczy mogących w pojedynkę decydować o losach spotkania, ale zarówno Donatas Motiejunas, jak i Jerel Blassingame w finałach grają poniżej oczekiwań. Zawodzi zwłaszcza litewski skrzydłowy, który nie dominuje już w strefie podkoszowej, a na dodatek stracił skuteczność rzutów zza linii 675 centymetrów. Po przeciwnej stronie parkietu, na przekór ogromnemu zmęczeniu, drugi oddech złapali za to Łukasz Koszarek i Filip Dylewicz. Pierwszy z nich w poniedziałek pobił rekord asyst w play-off, zapisując na swoim koncie aż 16 decydujących podań, a drugi zagrał jeden z najlepszych meczów w karierze, trafiając rekordowe dla niego sześć rzutów trzypunktowych.
Jedną z przyczyn sukcesów Trefla jest zmiana podejścia trenera Karlisa Muiznieksa, który wprowadził nieco inną rotację zawodnikami, umiejętnie wykorzystując najlepiej dysponowanych graczy w zespole. W nieco gorszej sytuacji jest za to szkoleniowiec mistrzów Polski, Andrzej Adamek, który z uwagi na słabszą formę Quintona Day'a, a przede wszystkim Łukasza Seweryna, stracił możliwość korzystania z całej meczowej dwunastki. Trener Asseco Prokomu musi również brać pod uwagę znacznie gorszą skuteczność za trzy punkty - w trzech półfinałowych spotkaniach z Zastalem gdynianie trafili 37 takich rzutów, a w sześciomeczowej rywalizacji z Treflem 40.
Zgodzić się należy jednak z opiniami, że najważniejsza dla losów środowego starcia będzie psychika. Zawodnicy Asseco Prokomu nie mogą czuć się dobrze po przegranych meczach, ale - jak to ujął Przemysław Frasunkiewicz - mają serce mistrza. Dlatego nie można liczyć na to, że przygnębiona drużyna odda bez walki złoty medal. Z drugiej strony Trefl zaszedł dalej niż ktokolwiek, chyba oprócz najwierniejszych kibiców, mógł przypuszczać - a nietrudno w takiej sytuacji spocząć na laurach. Znaczenie będzie miała także hala - od zeszłorocznych finałów mistrz Polski tylko raz przegrał spotkanie TBL w Hali Sportowo-Widowiskowej Gdynia. Choć tym zespołem był Trefl, to nie zmienia to faktu, że Asseco Prokom na własnym parkiecie czuje się bardzo dobrze.
W siódmym meczu finałów Tauron Basket Ligi piękna, derbowa rywalizacja dobiegnie końca. Przed tym spotkaniem nie ma faworyta i może się zdarzyć absolutnie wszystko. Naprzeciw siebie staną dwie drużyny, które stoczą batalię o złoty medal. Zwycięzca może być jednak tylko jeden, ale niezależnie od wyniku, po tak emocjonującej rywalizacji trójmiejscy kibice mogą czuć się usatysfakcjonowani.
Spotkanie rozegrane zostanie w środę 6 czerwca o godzinie 18.30. Transmisję przeprowadzi TVP Sport.
Powiedzieli przed meczem:
Jerel Blassingame, rozgrywający Asseco Prokomu: Trefl nie może nas już niczym zaskoczyć. Zawsze może zdarzyć się sytuacja, w której jeden zawodnik ma bardzo dobry mecz i tego należy się spodziewać, na przykład w kolejnym meczu będzie to wieczór Malletta. To co my potrzebujemy, to grać naszą koszykówkę i robić to, co robiliśmy przez cały sezon grając u siebie w hali, wykonać ciężką pracę i wygrać mecz.
Filip Dylewicz, skrzydłowy Trefla: I my i drużyna Asseco zdaje sobie sprawę z tego, że będzie to mecz o być albo nie być i dyspozycja dnia będzie miała kolosalne znaczenie. Życzyłbym sobie by wszyscy moi koledzy z zespołu zagrali tak jak ja w poniedziałek i wtedy zwyciężymy.