Zastal - PGE Turów (3): Historia Zastalu wyryta w brązie
Zastal Zielona Góra wywalczył pierwszy w historii brązowy medal Tauron Basket Ligi. W decydującym meczu pokonał PGE Turów Zgorzelec 79:74. Najlepszym zawodnikiem meczu był Walter Hodge, który zdobył 25 punktów i 5 asyst. 16 punktów dla PGE Turowa rzucił Arthur Lee.
Od pierwszych minut wydawało się, że nie czeka nas powtórka z czwartkowego meczu w Zgorzelcu. - To będzie mecz na styku od początku do końca - prorokował jeszcze w piątek dyrektor zielonogórskiego klubu Rafał Rajewicz. Sprawdziło się. Pierwsza kwarta upłynęła pod znakiem strzeleckiego pojedynku Kamila Chanasa i Michała Chylińskiego. Obaj zawodnicy, zwykle nieco w cieniu swoich rozgrywających, byli kluczowymi zawodnikami tej części gry. Chanas już w pierwszej połowie zdobył więcej punktów niż w dwóch poprzednich meczach z PGE Turowem. Chyliński natomiast grał tak, jakby chciał się upomnieć o reprezentacyjną nominację. Zawodnicy gości już od początkowych minut zostali zmuszeni do pogoni za Zastalem. Po pierwszych dziesięciu minutach odstawali tylko na jeden punkt.
Kluczowa dla losów meczu wydawała się druga kwarta. To w niej zielonogórzanie, niczym kolarze górskiego etapu, postanowili uciec od peletonu. Gdy drugi raz za trzy trafił Chanas, było już 36:26, a trener Jacek Winnicki musiał poprosić o przerwę. Cichym bohaterem tej kwarty był Marcin Sroka, który jak zwykle walczył do upadłego o każdą piłkę i prowokował rywali, wymuszając przewinienia. Mimo że jego statystyki punktowe nie prezentują się rewelacyjnie, jakoś ciężko sobie wyobrazić brązowych medalistów bez Sroki. - Nie patrzę na statystyki, robię to co jest dobre dla mojego zespołu - mówił po meczu skrzydłowy zielonogórzan. W pięknym stylu, już chyba na zawsze, żegnał się z Zieloną Górą Walter Hodge. W ciągu pierwszych 19 minut rzucił aż 17 punktów i dopiero wtedy po raz pierwszy powędrował na ławkę. Wśród gości należy wyróżnić dobrą postawę Konrada Wyscokiego, który grał tak, jak na kapitana przystało. Znowu nieobecni wydawali się Daniel Kickert i Aaron Cel. Natomiast Dallas Lauderdale już tak nie dominował, jak w drugim meczu serii.
Mimo gorszej postawy zawodnicy PGE Turowa Zgorzelec walczyli o zwycięstwo do ostatnich minut. Kluczowa mogła być sytuacja z czwartej kwarty, gdy Konrad Wysocki i Thomas Mobley popędzili do ostatniej piłki, Wysocki lekko wypchnął Mobleya, a sędziowie odgwizdali przewinienie niesportowe. Zastalowcy skutecznie wykonali rzuty wolne i wyszli na prowadzenie 67:55. PGE Turów jeszcze nie powiedział wtedy ostatniego słowa. Walczył zaciekle do ostatnich minut, zbliżając się nawet na dystans pięciu, siedmiu punktów. Wtedy jednak przypomniał o sobie Hodge, który wdarł się pod kosz i wykonał akcję 2+1. Zielonogórzanie odskoczyli na 10 punktów, a w końcówce nie pozwolili Arthurowi Lee i Davidowi Jacksonowi na rzuty trzypunktowe.
Ostatnie sekundy meczu były niezwykle wzruszające dla miejscowych. Uros Mirković już po cichu pokazywał kibicom zawieszony na szyi medal. Po ostatniej syrenie wyrzucił piłkę w trybuny. Walter Hodge na dekoracji nawet lekko się wzruszył, później z kolegami skosztował szampana wprost z efektownego pucharu i popędził z całą drużyną w trybuny. - Nikt na nas nie stawiał. Nikt w nas nie wierzył. Dlatego ten medal cieszy szczególnie - mówił Portorykańczyk. Mihailo Uvalin, gdyby mógł, to na konferencji podziękowałby każdemu z osobna. - Dziękuję wszystkim zawodnikom, trenerom, działaczom i przede wszystkim tym fantastycznym kibicom. Ten medal ma dla mnie w tej chwili największe znaczenie, bo jestem tu, w Zielonej Górze. Liczę, że zbudujemy tutaj zespół, który w przyszłości powalczy w europejskich pucharach - mówił na konferencji prasowej. Kamil Chanas sugerował nawet, że w miarę jedzenia... - To mój piąty medal w karierze, ale nadal brakuje mi złotego - mówił.
- Dziękuję moim zawodnikom, klubowi oraz kibicom za cały sezon - mówił krótko Jacek Winnicki. - Czegoś nam dzisiaj zabrakło. Teraz ciężko powiedzieć czego dokładnie. Zastal był dzisiaj lepszy - dodawał Damian Kulig, środkowy PGE Turowa Zgorzelec.