ŁKS - Śląsk: Do jednego kosza
Nie było niespodzianki w pojedynku Łódzkiego Klubu Sportowego ze Śląskiem. Faworyzowani goście z Wrocławia nie dali rywalom żadnych szans i pewnie wygrali 86:64.
Tylko pierwsza kwarta rozegranego w Atlas Arenie spotkania miała względnie wyrównany przebieg. Oba zespoły zaczęły mecz nieco ospale, przez co w ciągu pierwszych pięciu minut uzbierały razem raptem 12 punktów. Z tego swoistego letargu szybciej otrząsnął się Śląsk który m.in. dzięki 9 punktom w tej części meczu Paula Grahama wygrał pierwszą kwartę 22:14.
- Początek meczu był taki, że dobrze broniliśmy, ale niestety nie przełożyło się to na naszą skuteczną grę w ataku. Było kwestią czasu, kiedy Śląsk się obudzi. Odjechali nam na kilka punktów i tak sukcesywnie tę przewagę powiększali - komentował po spotkaniu szkoleniowiec gospodarzy Piotr Zych.
Nokautujący cios goście wyprowadzili już w drugiej kwarcie meczu. Od stanu 25:20 koszykarze Śląska włączyli kolejny bieg, wymuszając m. in. pięć strat gospodarzy i zamieniając je na łatwe punkty. Konsekwentni taktycznie wrocławianie dostarczali piłkę pod kosz, gdzie nie do zatrzymania był Aleksandar Mladenović (18 punktów, 8/10 z gry). Po penetracjach punkty z najbliższej odległości zdobywali też Robert Skibniewski czy Bartosz Diduszko.
- W drugiej kwarcie odskoczyliśmy. Zdobyliśmy kilka łatwych punktów z kontry. Dodatkowo zagraliśmy na Mladenovicia i innych zawodników podkoszowych. Wreszcie zaczęliśmy bronić i rozmawiać w obronie - mówił po spotkaniu debiutujący w ekstraklasie młodziutki rozgrywający gości Jan Grzeliński.
W tej części spotkania koszykarze Śląska zdobyli aż 16 punktów z rzędu, wychodząc na prowadzenie 41:20 i praktycznie kończąc jakiekolwiek emocje w tym spotkaniu. - Nie widziałem u kolegów radości gry - spuszczone głowy. Musimy chyba porozmawiać w szatni z kolegami o tym i po prostu znaleźć tę radość - komentował na pomeczowej konferencji grę zespołu ŁKS Krzysztof Sulima. 24-letni center był jednym z niewielu jasnych punktów drużyny kończąc zawody z dorobkiem 12 punktów i 11 zbiórek. Innym była odważna gra byłego zawodnika Śląska Jarosława Zyskowskiego, który również zdobył 12 punktów.
Druga połowa meczu była okazją do pokazania się dla zawodników, którzy rzadziej pojawiali się na parkiecie w meczach Tauron Basket Ligi. Obaj trenerzy sięgnęli głęboko po rezerwowych, dzięki czemu, obok wspomnianego Grzelińskiego, na parkiecie pojawili się rzadko wykorzystywani obrońcy ŁKS Marcin Kuczmera czy Dominik Bińkowski.
- Myślę, że dla nas jedynym takim pozytywem w tym meczu jest to, że młodzi gracze się pojawili. Pierwsze punkty zdobył Marcin Kuczmera, Dominik Bińkowski dostał 10 minut. Końcówka meczu to byli sami juniorzy na boisku plus bardzo młody Sulima, także to chyba był jedyny pozytyw - kończył nieco rozgoryczony trener łodzian.
Ostatecznie Śląsk Wrocław pokonał bardzo słaby tego dnia ŁKS 86:64 mając najlepszych strzelców w osobach Aleksandara Mladenovicia (18 punktów) i Paula Grahama (17). Najwięcej punktów dla ŁKS zdobył obrońca Michał Michalak (14).