Intermarché BC: Hodge nie zawiódł
30 punktów Waltera Hodge’a oraz bardzo dobra gra wysokich graczy pozwoliła Zastalowi na wyraźne zwycięstwo ze Śląskiem Wrocław 89:80 w półfinale Intermarché Basket Cup. W finale gospodarze imprezy zagrają z Treflem Sopot.
Zdecydowanie lepiej spotkanie rozpoczął Zastal Zielona Góra, który po trójce Waltera Hodge’a prowadził nawet 10:3. Później jednak do głosu doszli gracze Śląska i m. in. dzięki dwóm trafieniom z dystansu Qa’rraana Calhouna przegrywali po kilku minutach tylko 12:11. Piłkę w swoje ręce wziął znowu Hodge i Zastal szybko uciekł rywalom. Portorykańczyk w pierwszej części meczu był nie do powstrzymania - zdobył aż 14 punktów, trafiając sześć z dziewięciu rzutów z gry. To głównie dzięki jego akcjom Zastal zakończył inaugurującą kwartę wynikiem 25:14.
- Zastal zaczął rewelacyjnie. Hodge zdobył 14 punktów w pierwszej kwarcie i jego drużyna złapała wiatr w żagle - stwierdził Bartosz Bochno.
W drugiej części meczu po podaniu Filipa Matczaka i trafieniu z dystansu Urosa Mirkovicia przewaga ekipy trenera Mihailo Uvalina wynosiła już nawet 17 punktów (35:18). Zielonogórzanie grali jak na gospodarzy przystało - pewnie i, co najważniejsze, skutecznie. Dzięki temu ich przewaga po indywidualnej akcji Piotra Stelmacha jeszcze się powiększała. Zaskakiwał też Uros Mirković, który w pierwszej połowie zdobył aż 14 punktów, trafiając dwukrotnie z dystansu. Śląsk jednak nie zamierzał się poddawać i powoli zmniejszał straty, ale ciągle wynosiły one kilkanaście punktów.
Pod koszami dominował Kirk Archibeque, który zbierał sporo piłek, a w dodatku trafiał z półdystansu - nie radził sobie z nim ani Adam Wójcik, ani Aleksandar Mladenović. Polski weteran w pierwszej połowie grał słabiej niż w ostatnich meczach - nie trafił żadnego rzutu z gry i pierwszą połowę zakończył z zerowym dorobkiem punktowym.
Zastal w trzeciej kwarcie zaczął grać efektownie. Kolejne punkty z łatwością zdobywał Walter Hodge, a zielonogórscy kibice nie ukrywali swojego zachwytu. Zawodnicy trenera Mihailo Uvalina po trzech minutach drugiej połowy prowadzili nawet 61:37 i wszystko wskazywało na to, że Śląsk będzie potrzebował cudu, aby wygrać ten mecz. Wrocławianie grali jednak ambitnie i na koniec tej części meczu po akcji 2+1 Mladenovicia przegrywali tylko 73:61. Zastal zaczął popełniać straty i utracił koncentrację, co łatwo wykorzystywał Śląsk.
Zaraz na początku ostatniej kwarty przypomniał o sobie Piotr Stelmach, który trójką uspokoił zielonogórskich kibiców. Jednym z ich ulubieńców jest też Filip Matczak, którego zbiórki w ataku i punkty były wyjątkowo oklaskiwane. Matczak wykorzystał swoją szansę gry, ponieważ kontuzjowany jest rezerwowy rozgrywający Marcin Flieger. Kiedy tylko Śląsk zbliżał się na około 12-13 punktów do Zastalu, to ci od razu powiększali przewagę, pokazując, że całkowicie kontrolują to spotkanie.
- Życzę Zastalowi szczęścia w finale. Nie zasłużyliśmy na finał, nie jesteśmy na tym etapie. Będziemy pracować dalej. Ostatnio mieliśmy problemy z kontrolowaniem zbiórki defensywnej i szybkiego ataku przeciwnika. Moi gracze grali jednak na tyle, na ile mogli - tłumaczył trener Miodrag Rajković.
Ekipa z Wrocławia nie znalazła sposobu na powstrzymanie Waltera Hodge’a, który w całym meczu zdobył aż 30 punktów i pokazał, że jest prawdziwym liderem drużyny z Zielonej Góry. Do tego po odejściu Pervisa Pasco lepiej gra Kirk Archibeque i zespół trenera Uvalina nie ma już problemów pod koszami. Zbiórki w ataku Zastalu były kluczowe dla wyniku tego spotkania.
- Twardy mecz, inny niż ten ligowy, ponieważ to spotkanie pucharowe. Kamil Chanas był chory w zeszłym tygodniu, a Marcin Flieger jest kontuzjowany i to utrudniło rotację. Poziom naszej gry nie był przez to pełny. Trudno będzie zregenerować się do jutra, ale ta sytuacja dotyczy wszystkich drużyn - podkreślał Mihailo Uvalin.
Pod koniec meczu obydwaj trenerzy mogli pozwolić sobie na wpuszczenie na parkiet zawodników, którzy rzadko pojawiają się na ligowych parkietach. Zastal wygrał zasłużenie i pewnie. - Graliśmy jako drużyna. Świetnie zbieraliśmy, wszyscy byli skupieni na wygraniu tego meczu. To było dla nas najważniejsze - mówił bohater meczu Walter Hodge.