Energa Czarni - Asseco Prokom (1:3): Straszliwa walka dla mistrza
Po wspaniałej walce Asseco Prokom wygrał po raz trzeci z Energą Czarnymi Słupsk. Tym razem w Słupsku mistrzowie Polski wygrali 87:78 i o zakończenie serii powalczą w meczu 5 w Gdyni w środę 27 kwietnia.
Zobacz też: Wideo | Dźwiękowy zapis konferencji prasowej | Galeria zdjęć | Rozmowa z Tomasem Pacesasem | Rozmowa z Wojciechem Szawarskim | Przed meczem 4 Trefl - PGE Turów
We wtorkowym meczu 4 w Słupsku walka była niesamowita. Nie brakowało spięć i fauli poza piłką, ale ani przez moment ta twarda walka nie przerodziła się w niesportowe zagrania. To było znakomite widowisko. – Mieliśmy kolejny w tej serii bardzo zacięty i wyrównany mecz. Czarni walczyli naprawdę ambitnie. Spotkanie mogło podobać się widzom, ponieważ obie drużyny znacznie poprawiły swoją skuteczność, ale to my lepiej trafialiśmy i właśnie dzięki temu wygraliśmy – mówił po meczu trener gości Tomas Pacesas.
Asseco Prokom rozpoczął świetnie, prowadząc po sześciu minutach 20:6. Było to efektem braku koncentracji gospodarzy, którzy tracili piłki, a gdynianie zamieniali swoje przechwyty na punkty z kontrataków. – Rywale postawili nam bardzo ciężkie warunki od pierwszych minut. Prokom wykorzystywał swoje największe atuty, czyli m.in. szybki atak, z którego zdobyli 10 punktów. Pozwalając im tak grać nie da się zwyciężyć – wyjaśniał Dainius Adomaitis, szkoleniowiec Energi Czarnych.
Słupszczanie jednak dominowali do końca pierwszej połowy, a do boju poderwał ich dwiema trójkami rezerwowy Wojciech Szawarski. To właśnie rzuty z dystansu pozwoliły gospodarzom odrobić straty, a nawet wyjść na prowadzenie już w drugiej kwarcie. Wszystko to dzięki siedmiu celnym trójkom z ośmiu oddanych w pierwszych 13. minutach gry. – Czarni trafiali jak w transie – podsumował Pacesas.
W drugiej połowie nastąpił jednak drugi szturm Asseco Prokomu. W trzeciej kwarcie gdynianie zdominowali grę pod koszami i odskoczyli na 16 punktów. Mimo ambitnej walki słupszczanie nie zdołali już zniwelować strat, dochodząc rywali w końcówce najwyżej na pięć punktów.
Gdy pięć minut przed końcem gdynianie prowadzili 78:72 Energa Czarni nie wykorzystali swojej szansy. Gospodarze zmarnowali cztery akcje z rzędu, trzykrotnie pudłując i raz tracąc piłkę. Taka niemoc słupszczan musiała w końcu przynieść korzyść drużynie Asseco Prokomu. Co ciekawe, przez dwie i pół minuty nieskutecznych akcji Energi Czarnych, goście również nie mogli trafić – a raczej nie mógł tego dokonać Daniel Ewing. Lider gdynian w końcu za czwartym razem trafił z dystansu i zapewnił swojej drużynie prowadzenie, które wystarczyło do wygranej.
– Zaczęliśmy ten mecz nienajlepiej, przez co musieliśmy gonić naszych przeciwników, co kosztowało nas wiele sił. Walczyliśmy jak potrafiliśmy, ale nie ma się co oszukiwać: Prokom był po prostu od nas lepszy – mówił skrzydłowy Energi Czarnych Wojciech Szawarski.
W zespole z Gdyni najskuteczniejsi byli skuteczni przy trójkach Ewing (17 punktów, 3/9 za trzy) i Robert Witka (16 pkt., 4/8 za trzy). Asseco Prokom zagrał bez kontuzjowanego Ratko Vardy i Qyntela Woodsa. W Enerdze Czarnych Jerel Blassingame miał 19 punktów i 9 asyst, ale trafił tylko 4 z 15 rzutów z gry. 12 punktów zdobył Ermin Jazvin.
– Moi zawodnicy walczyli, jakby to był ostatni mecz, decydujący o wszystkim. A było to niezwykle ważne spotkanie. Jednak na pewno nie poddamy się i pojedziemy do Gdyni grać o zwycięstwo. Będziemy walczyć do samego końca – zapewnia Adomaitis.
– Przyjechaliśmy do Słupska po dwa zwycięstwa i udało się zrealizować nasz plan w 100%. To jednak nie koniec, potrzebujemy jeszcze przynajmniej jednego. Musimy po świętach je sobie zapewnić i awansować do finału – zapowiedział Krzysztof Szubarga, rozgrywający Asseco Prokomu.
Mecz 5 w tej rywalizacji odbędzie się w środę 27 kwietnia w Gdyni, transmisja w TVP Sport od 17.50.
Ekspert PLK.pl Robert Jakubiak (trener reprezentacji Polski U-20)
Według mnie górę w tym spotkaniu wzięła jednak równość i szerokość składu Asseco Prokomu. Druga rzecz, to fakt, że gdynianie byli bardzo zdeterminowani. Już w wywiadach przedmeczowych chociażby Krzysiek Szubarga deklarował, że przyjechali do Słupska po dwa zwycięstwa i było to widać w poczynaniach zawodników i trenera. Goście byli bardzo skoncentrowani i zorientowani na swój cel, jakim była wygrana.
Gra się tak, jak przeciwnik pozwala, a w czwartym meczu Asseco Prokom nie pozwalał na wiele. Na uwagę zasługuje fakt, że aż pięciu zawodników z Gdyni miało dwucyfrową zdobycz punktową. To szalenie ważna rzecz, która oddaje, że zagrożeniem była właśnie szerokość składu – zagrożenie dla Energi Czarnych nadchodziło ze wszystkich stron. Nieobecność Ratko Vardy nie miała wielkiego znaczenia, ponieważ szybcy wysocy gości w krótkim czasie wprowadzili Bryana Davisa i Ermina Jazvina w problemy z faulami. To pokazuje, że czas klasycznych środkowych, typu Krzysztof Wilangowski czy Kordian Korytek, już przemija. Teraz lepiej radzą sobie centrzy o wzroście około 204 cm, którzy są bardziej kreatywni, mają lepszy rzut i są lepiej przygotowani atletycznie. Kiedyś to byli silni skrzydłowi, a dziś z powodzeniem mogą grać jako środkowi.
Mecz ułożył się po myśli Asseco Prokomu już na początku i tak naprawdę gdynianie ustawili go pod siebie, nawet mimo późniejszej szarży Energi Czarnych. W mojej ocenie najbardziej sprawiedliwym, adekwatnym do aktualnej formy obu drużyn, na tym etapie rywalizacji byłby wynik 2:2.
Jednak Prokom ma 3:1, ale Czarni nie stoją na straconej pozycji i stać ich na to, by pokusić się o kolejną niespodziankę w Gdyni i powrót do Słupska. Są w stanie pokazać, że nie złożyli jeszcze broni i nie powiedzieli ostatniego słowa. Nawet po tych dwóch przegranych mogą się podnieść. Paradoksalnie teraz będą pozbawieni już jakiejkolwiek presji, ponieważ będą grali na wyjeździe i nikt nie będzie od nich wymagał cudów. Grając we własnej hali przy wspaniałej publiczności z jednej strony jest im łatwiej, ale z drugiej z pewnością odczuwają jej presję. Teraz zostanie ona z nich zdjęta i zespół postawiony w sytuacji podbramkowej, gdzie nie ma odwrotu, może zaskoczyć superdeterminacją i złością sportową. Najważniejsza będzie pierwsza połowa i kto narzuci swój styl gry i przełamie przeciwnika będzie w dużo lepszej pozycji. Jeśli Energa Czarni wygrają w Gdyni, to wszystko będzie jeszcze w tej serii możliwe.