Trefl - Anwil (1:1): Pluta zadecydował
Anwil udanie zrewanżował się Treflowi Sopot za porażkę w meczu numer jeden. Goście po wygranej 76:68 doprowadzili do remisu 1:1 w serii do trzech wygranych. Dwa kolejne mecze odbędą się 5. i 6. kwietnia we Włocławku.
Andrzej Pluta okazał się bohaterem drugiego meczu ćwierćfinału pomiędzy Treflem Sopot a Anwilem Włocławek. Kapitan gości zdobył 23 punkty trafiając trzy razy z dystansu. Najważniejsze okazały się dwie celne trójki na początku czwartej kwarty, które dały jego drużynie 12-punktowe prowadzenie. Mimo zrywu gospodarzy w ostatniej minucie, kiedy Paweł Kikowski dwukrotnie trafił z dystansu nie to goście cieszyli się z wygranej 76:68. Włocławianie zagrali także bardzo dobrze w obronie w drugiej połowie pozwalając na zdobycie tylko 33 punktów (z czego osiem w ostatniej minucie meczu).
Anwil rozpoczął spotkanie podobnie jak wczoraj. Goście grali bardzo szybko w ataku, wszyscy zawodnicy byli w ciągłym ruchu i dzielili się piłką. Trefl był jednak przygotowany na taką grę zespołu z Włocławka, przez co nie było mowy o dłuższych seriach punktowych jak w pierwszym meczu. Żadna z drużyn nie była w stanie osiągnąć większej przewagi. We wczorajszym meczu Anwil był bezbłędny w rzutach wolnych trafiając 20 rzutów na 20 prób, dzisiaj Paul Miller pomylił się już na początku kwarty pudłując jeden rzut i być może tego trafienia zabrakło do remisu po 10 minutach gdyż to Trefl prowadził 17:16.
Na początku drugiej kwarty trener Muiznieks zdecydował się na grę z Filipem Dylewiczem i Lawrencem Kinnardem. Przyniosło to efekt, gdyż Trefl osiągnął kilkupunktowe prowadzenie. Nawet czas wzięty przez Emira Mutapcicia nie pomógł, gdyż chwilę później po kontrataku zakończonym wsadem Waczyńskiego sopocianie prowadzili 28:18. - Dobrze graliśmy w pierwszej połowie, choć rywale już w końcówce drugiej kwarty zdobyli kilka punktów z rzędu - wspomniał Lorinza Harrington. Dopiero przy 10-punktowym prowadzeniu wkradło się nieco dekoncentracji w szeregi Trefla, zawodnicy popełnili kilka przewinień i nie wykorzystali łatwych rzutów. Wykorzystali to goście prowadzeni przez najskuteczniejszego i najdłużej grającego wśród włocławian Plutę (11 punktów do przerwy) i odrobili część strat doprowadzając do wyniku 37:33.
Trafienie z dystansu D.J. Thompsona w pierwszej akcji Anwilu w drugiej połowie pozwoliło zbliżyć się na jeden punkt (37:36), a chwilę później Stipe Modrić także trafiając za trzy punkty wyprowadził swój zespół na pierwsze prowadzenie od początkowych fragmentów meczu. Dobra gra Seida Hajricia, który we wczorajszym meczu zagrał tylko nieco ponad trzy minuty, pozwoliła powiększyć tą przewagę. Bośniak był pomocny w obronie przeciwko Dylewiczowi, ale i w ataku. - Zagraliśmy bardzo dobrze w obronie i dzięki temu mogliśmy wygrać ten tak ważny dla nas mecz - stwierdził po meczu Seid Hajrić. Goście nie pozwolili sobie na roztrwonienie przewagi i przed ostatnią kwartą prowadzili 55:49.
- W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze, ale w trzeciej kwarcie mieliśmy problem z zatrzymaniem przede wszystkim Pluty, a w ataku nie graliśmy skutecznie i tak intensywnie jak powinniśmy grać - powiedział szukając przyczyn porażki trener Karlis Muiznieks.
Na początku czwartej kwarty wczorajszego meczu dwie trójki Kinnarda miały duży wpływ na końcowy wynik. W drugim meczu bohaterem pierwszych akcji był Pluta również trafiając dwa razy i wyprowadzając gości na najwyższe prowadzenie w meczu (61:49). Gospodarze udanie walcząc o zbiórki w ataku i wykorzystując ponowienia lub rzuty wolne zmniejszyli straty do sześciu punktów. Kiedy boisko opuścił po piątym faulu Łukasz Majewski wydawało się, że pogoń będzie kontynuowana. Jednak Bartosz Diduszko, który zastąpił reprezentanta Polski dał pozytywny impuls swojej drużynie zdobywając punkty z kontrataku.
- W dzisiejszym meczu zagraliśmy dużo bardziej intensywnie przez całe 40 minut, co dało nam wygraną - ocenił trener Emir Mutapcić.
Zryw Trefla w ostatniej minucie po zejściu Pluty po pięciu faulach, kiedy Kikowski w ciągu kilku sekund trafił dwa razy z dystansu, a Kinnard zdobył punkty po przechwycie nie przyniosła jednak efektu. - Zbyt długo czekaliśmy w tym meczu by zacząć grać tak jak graliśmy na początku - powiedział Lorinza Harrington. Sopocianie nie byli w stanie zbliżyć się na bliżej niż trzy punkty, gdyż Anwil wykorzystywał rzuty wolne po szybkich faulach gości i ostatecznie wygrał 76:68.
Kolejne dwa spotkania ćwierćfinału odbędą się we wtorek 5. kwietnia i w środę 6. kwietnia w Hali Mistrzów we Włocławku. Jeśli któraś z drużyn zwycięży dwukrotnie w tych meczach wygra serię. Jeśli nie to odbędzie się piąty decydujący mecz w Ergo Arenie.