1
Anwil Włocławek
14pkt
2
Trefl Sopot
13pkt
3
Górnik Zamek Książ Wałbrzych
12pkt
4
Legia Warszawa
12pkt
5
King Szczecin
11pkt
6
Dziki Warszawa
11pkt
7
Energa Icon Sea Czarni Słupsk
10pkt
8
Start Lublin
10pkt
9
MKS Dąbrowa Górnicza
10pkt
10
WKS Śląsk Wrocław
10pkt
11
PGE Spójnia Stargard
10pkt
12
Arriva Polski Cukier Toruń
10pkt
13
Tauron GTK Gliwice
10pkt
14
Zastal Zielona Góra
9pkt
15
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski
8pkt
16
AMW Arka Gdynia
8pkt

Pete Lisicky: Włocławek ma to coś

Autor:
Pete Lisicky: Włocławek ma to coś
Przeczytasz w 5 minut

Choć Pete Lisicky nie zdobywa punktów seriami, zdołał przekonać do siebie Andrieja Urlepa. To właśnie on, a nie Duscak czy Erdmann podpisał kontrakt do końca sezonu w Anwilu. – Gdziekolwiek się pojawię, czy w hipermarkecie, czy w centrum miasta, co najmniej jedna osoba się ze mną przywita. – przyznaje Amerykanin.


Hubert Hejman: Kilka tygodni chyba wystarczyło, by przyjrzeć się swojej nowej drużynie. Co o niej sądzisz?

Pete Lisicky: Anwil to mieszanka różnych graczy. Są wśród nas koszykarze, którzy potrafią seryjnie zdobywać punkty, gracze, którzy reżyserują grę a także wysocy, którzy zdobywają punkty spod kosza. Jedyną rzeczą jaką trzeba wypracować, to chemia. To zawsze zabiera trochę czasu. Codziennie pracujemy jednak nad tym, by wszystko grało jak należy i byśmy prezentowali się i wygrywali jako drużyna.

Przed Panem Urlep testował dwóch innych graczy na pozycji rzucającego obrońcy. Jak go Pan do siebie przekonał?

Do jakiegokolwiek klubu przychodzę, jedyną rzeczą jaką zaprzątam sobie głowę jest gra w koszykówkę. Nie myślałem o tym, jak należy go przekonać. Znam swoje silne strony, ale też słabości. Przypuszczam, że podpisano ze mną kontrakt, bo moje atuty były potrzebne tej drużynie.

Jakie one są w takim razie?

Mam obecnie 29 lat, więc jestem doświadczonym graczem. Wiem, jak grać w koszykówkę. Z pewnością moją silną bronią jest rzut. Choć od czasu przyjazdu tutaj, to pewnie rzecz, która najgorzej mi tu wychodzi. (śmiech). Jeszcze nigdy wcześniej tak nie pudłowałem. Ale sądzę, że jeśli moje rzuty będą znajdować drogę do kosza, wówczas będę mógł pomóc tej drużynie jeszcze bardziej. Poza tym umiem grać w ataku, stawiać zasłony, asystować lepiej ustawionym partnerom. Dobrze biegam do kontr. I choć nie jestem najlepszym obrońcą w grze jeden na jednego, to w obronie zespołowej odnajduję się bardzo dobrze. No i zawsze jestem optymistą. Mam jeszcze kilka mocnych punktów, ale te zachowam już dla siebie. (śmiech).

Po dołączeniu do zespołu Dante Swansona, nie obawia się Pan utraty minut na parkiecie?

W całej mojej karierze moja gra przynosiła więcej pożytku dla drużyny, w której grałem, niż szkody. Więc jeśli przydarzy się mecz, w którym Dante bądź Ed (Scott- przyp.red) zagrają dobry mecz i wygramy go, to będzie dla mnie ważniejsze, niż to ile minut zagram. Najważniejszą rzeczą jest zwycięstwo. Oczywiście chcę grać, bo potrafię pomóc drużynie wygrywać. O liczbę minut się nie martwię. Ufam trenerowi i wierzę, że i dla mnie znajdzie odpowiedni czas do gry.

Jakie jest Pana największe osiągnięcie w dotychczasowej grze w koszykówkę?

Chyba to, że wciąż gram (śmiech). Kiedy byłem dzieciakiem, lubiłem grać w kosza, ale też trenowałem baseball oraz futbol amerykański. Zawsze chciałem grać zawodowo w którąś z tych dyscyplin. Wybór padł na koszykówkę, bo to sport, który uprawia się w hali. Ja nie lubię zimna, więc dyscypliny w których biega się na świeżym powietrzu były bez szans. (śmiech).

W trakcie gry na uniwersytecie miał Pan szanse grać wspólnie ze znanym we Włocławku Joe Crispinem. Czy zaowocowało to jakąś większą znajomością?

Rozmawiałem z Joe przed przyjazdem do Włocławka o tym klubie. Powiedział mi czego mogę się tu spodziewać. Mówił same pozytywne rzeczy, choć przy okazji był szczery. Powiedział mi, że Włocławek to nie Paryż, gdzie występowałem w minionym sezonie. Wspólnie z Joe grałem tylko rok na studiach. On był pierwszoroczniakiem, podczas gdy dla mnie był to ostatni sezon gry na uniwersytecie Penn State. Czy uwierzysz, że musieliśmy go wówczas namawiać do rzucania? (śmiech). Wspólnie z Joe grałem też w minione lato, bo mieszka tylko godzinkę drogi ode mnie. Umawiamy się telefonicznie gdzieś w Philadelphii, by wspólnie pograć w basket. Joe to tak naprawdę to świetny koleś.

Jaką osobą jest Pan prywatnie?

Bardzo skrytą. (śmiech). A już na serio jestem optymistą a także człowiekiem, z którym łatwo można się zaprzyjaźnić. Mam dużą rodzinę- czterech braci i trzy siostry, więc mam dużo doświadczenia z różnymi ludźmi. Gdziekolwiek się pojawię, tam zdobywam nowych przyjaciół. Podobnie jest tutaj-zaprzyjaźniłem się już z kolegami z drużyny, maserem, trenerami.

Rozumiem więc, że Andriej Urlep również jest Pana przyjacielem.

To jest szczególna sytuacja. Trener musi być autorytetem, który wie kiedy cię pochwalić a kiedy zganić. A ja nie mogę tego kwestionować. Poza parkietem Andriej da się lubić. Jest bardzo inteligentny oraz spostrzegawczy. Kiedy dowiedział się, że jestem z Philadelphii od razu mieliśmy wspólny temat do rozmów, bo on tam często bywał i miał dużą wiedzę na temat tego miasta.

Jak to jest Pana pochodzeniem. Ma Pan przecież słowacki paszport.

Mój dziadek był ze Słowacji. Pochodzimy z małej miejscowości w Małych Karpatach. Mało brakowało a byłbym jednak Włochem. Moja babcia jest bowiem Włoszką, ale ponieważ to mama mojej mamy, a włoskie prawo stanowi tak, że by dostać obywatelstwo kobieta z drugiej generacji musiałaby być urodzona po 1948. Moja urodziła się rok za wcześnie. W 1998 bez problemu przyznano mi jednak słowacki paszport, co niewątpliwie ułatwiło poszukiwania klubów w Europie. Nie znaczy to, że do Słowacji przyznaje się jedynie w takich sprawach. Znam całkiem dobrze język, obchodzimy słowackie święta a także znamy się ze Słowakami, którzy zamieszkują Pensylwanię. Mamy tam swoją społeczność i ja się od niej nie odcinam, bo mimo iż, byłem wychowany w Stanach, zawsze wiedziałem, że w moich żyłach płynie słowacka krew.

Pochodzisz z Philadelphii, grałeś w Paryżu. Jak odnajdujesz się we Włocławku?

To miasteczko ma coś w sobie. Gdziekolwiek się pojawię, czy w hipermarkecie, czy w centrum miasta, co najmniej jedna osoba się ze mną przywita. I choć ja nie znam większości tych osób, to stwarza to wrażenie bardzo małego miasta. Na meczach mamy jednak olbrzymie wsparcie ze strony fanów. Grałem wcześniej w Szwajcarii, gdzie gdy na spotkania przychodziło dwieście osób, byliśmy zadowoleni. Tutaj mamy najmniej dwa tysiące, więc nie mam prawa narzekać.

Pokonaliście najmocniejszego rywala- Prokom. Czy to znaczy, że jesteście w stanie zdobyć mistrzostwo?

Za wcześnie by o tym mówić. Mamy dopiero początek lutego. W drużynie jest duża ilość talentów, musimy pracować nad wspomnianą przeze mnie chemią, a także mieć liczyć na to, że będą omijały nas kontuzje. Takie wypadki nie tylko osłabiają zespół, ale także zabijają chemię. Naszym celem jest zdobycie mistrzostwa. Nikt nie przyjechał do Włocławka na wakacje.

4f - pzkosz

Najnowsze aktualności

Najnowsze multimedia

81 zdjęć17.11.2024

Anwil Włocławek - Arriva Polski Cukier Toruń

Zobacz także
Zapisz się do newslettera

Przed każdą kolejką ORLEN Basket Ligi wysyłamy do kibiców i dziennikarzy newsletter, który zawiera ważne informacje o nadchodzących wydarzeniach oraz linki do najciekawszych wiadomości.

Dziękujemy za zapisanie się do newslettera!

Dziękujemy za zapisanie się na nasz newsletter ORLEN Basket Ligi! Teraz będziesz na bieżąco z najważniejszymi informacjami o nadchodzących wydarzeniach i najciekawszymi wiadomościami. Cieszymy się, że jesteś z nami!

Śledź nas w mediach społecznościowych