Polonia Gaz Ziemny - Bank BPS: Walczą do końca
Koszykarze Polonii przegrywali już 20 punktami, ale odrobili straty i wygrali z Bankiem BPS Basketem 85:82.
Zacięte końcówki to w tym sezonie norma w Warszawie. Tym razem wydawało się, że będzie inaczej. Gdy pod koniec trzeciej kwarty z dystansu trafił Michael Kuebler jego zespół prowadził 65:45 i chyba nikt obecny w hali na Kole nie przypuszczał, że gospodarze zdołają zwyciężyć. Goście bez problemu rozbijali obronę przeciwnika. Momentami wystarczały proste dwójkowe akcje rozgrywającego z którymś z wysokich partnerów. Tak drogę do kosza znajdowali Radosław Hyży, a także Brandon Wallace czy Vladimir Tica. Na dodatek skuteczny nieco dalej od obręczy był wspomniany Kuebler i nic nie wskazywało na gwałtowny zwrot sytuacji na boisku. Nawet kibicom Czarnych Koszul zabrakło chęci i zamiast zajmować się dopingiem zaczęli domagać się od trenera przyjezdnych Andreja Urlepa... wprowadzenia na parkiet Hyżego, ponoć po starej znajomości.
W przeciwieństwie do fanów nie zwątpili jednak zawodnicy Polonii i z minuty na minutę zmniejszali stratę. Po koszu Przemysława Frasunkiewicza było 67:75, a po akcji 2+1 Grega Harrngtona – 74:77. Chwilę później po raz piąty rzutem za trzy skarcił przeciwnika Michael Ansley doprowadzając do remisu, a publiczność oszalała z radości, a może i z szacunku dla Amerykanina. Dzień przed swoimi 42-mi urodzinami zdobył aż 37 punktów – tylko o trzy mniej od jego rekordu z 2004 roku. – Cóż, zespół trenera Urlepa ma świetną obronę. Dobrze, że trafiłem to co trafiłem. Miałem swój dzień – stwierdził zapytany dlaczego nie rzucił 42 punktów. W końcówce mógł to zrobić, lecz wyręczyli go inni. Na celne próby Vladimira Ticy odpowiadali trójkami Jitim Young i Greg Harrington. O ile za pierwszym razem Serb trafił za trzy, to w drugim przypadku nadepnął na linię. To było kluczowe zagranie ostatnich chwil spotkania. Gdyby Tica stanął kilka centymetrów dalej, 20 sekund przed końcem byłby remis. Nie zrobił tego i Polonia prowadziła 83:82, a piłkę mieli gracze Banku BPS Basketu. Chris Garner przy próbie penetracji wyrzucił ją jednak na aut. Za chwilę gospodarze uniknęli faulu rywali, a sukces przypieczętował Kevin Johnson.
- Zrobiliśmy to co oni we Włocławku – ocenił trener Wojciech Kamiński nawiązując do poprzedniej kolejki i meczu Basketu z Anwilem. Wtedy to kwidzynianie wysoko przegrywali, lecz zdołali zwyciężyć. – Mimo że pokonaliśmy Basket dwa razy w rundzie zasadniczej, jest to jedyna drużyna z którą nie chce zmierzyć się w fazie pre play-off – dodał szczerze Kamiński.
Nic dziwnego, bo tym razem jego zawodnikom dopisało wiele szczęścia, a tak świetny mecz Ansleya chyba się nie powtórzy. Amerykanin już przed przerwą miał 19 punktów na koncie i właściwie głównie jemu Polonia zawdzięcza, że wynik po 20 minutach to tylko 34:42. Pozytywnie można było ocenić też postawę pozostałych dwóch podkoszowych - Johnsona (9 zbiórek w tym czasie) i Huberta Radke. Obwodowi grali natomiast fatalnie. Dość powiedzieć, że po dwóch kwartach mieli oni w sumie -3 punkty statystyczne w rankingu evaluation! Na szczęście dla drużyny i samych siebie Harrington i Young zrehabilitowali się w końcówce.