AZS - Kager: Koszalin bliski utrzymania
AZS wygrał z Kagrem 92:87 i praktycznie zapewnił sobie utrzymanie w gronie najlepszych drużyn w Polsce.
Po nieudanym meczu z Polonią w Warszawie zawodnicy AZS ze sporymi obawami przystępowali do spotkania z Kagerem. Pierwsze minuty potwierdzały, że goście nie przyjechali do Koszalina po to by zostawić tu punkty. Pod koszami aktywny był Aaron Pettway, obrońcy AZS mieli też problemy z zatrzymaniem pomysłowo grającymi Courtney’em Eldridgem i Gintarasem Kadziulisem. W połowie kwarty Kager prowadził 11:6. Bezbarwnie grający do tej pory AZS odmieniła w jednej chwili trójka Łukasza Seweryna. W dodatku w kolejnej akcji przechwycił on piłkę i podał do Brandona Spanna, który wyrównał. Te dwie akcje wybiły z dobrego rytmu gry zespół gości, za to gospodarze złapali wiatr w żagle i do 9. minuty zdobyli 18 punktów bez odpowiedzi Kagera! Świetną serię zamknęła trójka tego, który ją rozpoczął – Seweryna. Dopiero w ostatniej minucie kwarty letarg gdynian przerwał rzutem z dystansu Michael Kuebler.
Przez większą część drugiej kwarty AZS przeważał różnicą 7-11 punktów. Główna w tym zasługa Josha Gomesa (7 pkt) i Denisa Korszuka (2x3 pkt). W Kagerze świetną zmianę dał Andrzej Karaś, zdobywając w drugiej kwarcie wszystkie swoje punkty w meczu (10). Nieźle pod koszami prezentował się również Tomasz Cielebąk, ale nie można tego powiedzieć o Pettway’u i szczególnie o Kordianie Korytku, którzy przegrywali podkoszowe pojedynki z Chrisem Hunterem. - Mam zastrzeżenia do gry wysokich zawodników swojej drużyny, którzy pozwolili jedynemu środkowemu rywali zdobyć aż 25 punktów – ganił swoich centrów trener Adam Prabucki.
Kager wrócił do gry po dużej przerwie. Trzecią kwartę rozpoczął akcjami za 2 i 3 pkt Kadziulis. W kolejnych minutach Litwina wsparł Kuebler. Duet ten zdobył w trzeciej kwarcie aż 19 z 30 punktów swojego zespołu i głównie dzięki nim w 29. minucie gdynianie wrócili na prowadzenie 65:64. Wzrosło ono nawet do 4 pkt, ale wynik skorygował Seweryn, kończąc kwartę kolejną celną trójką. Wychowanka Korony Kraków w meczu z Kagerem motywowała obecność na trybunach rodziców Grażyny i Janusza, w przeszłości znakomitych koszykarzy.
Na początku ostatniej kwarty szybko swoje czwarte faule popełnili Pettway i Korytek. Problemy obu centrów Kagera oraz Eldridge’a, którego zaczęły łapać skurcze, spowodowały, że koszalińskiej drużynie było o wiele łatwiej w ataku. Już w pierwszej akcji trójkę trafił Gomes, a w kolejnej faulowany Seweryn odzyskał z osobistych prowadzenie dla AZS. W kolejnych minutach szybcy gracze obwodowi AZS raz po raz urywali się obrońcom i razili celnymi rzutami. Do 35. minuty jeszcze dwie trójki trafił Gomes, a gdy włączył się jeszcze Hunter koszalinianie przeważali różnicą 10 punktów. Kager nie składał jednak broni do końca. Zza linii 6,25 m trafili Cielebąk oraz Kadziulis, dwa razy koszalińskich obrońców oszukał Milos Sporar i gdy na boiskowym zegarze pozostało 28 sekund do końca spotkania, przewaga AZS stopniała do 3 punktów. Ostatnie słowo należało do Seweryna. Faulowany z osobistych ustalił wynik na 92:87. Goście mieli jeszcze 23 sekundy by spróbować powalczyć przynajmniej o dogrywkę. Sporar spudłował jednak rzut za 3 pkt, a piłkę zebrali akademicy i już do końcowej syreny jej nie oddali.
- Jeżeli rywal trafia 63 procent rzutów za 3 punkty, aż 12 na 19 oddanych rzutów, to bardzo ciężko z taką drużyną wygrać – powiedział po meczu trener Prabucki. Ze skuteczności swojej drużyny zadowolony był Arkadiusz Koniecki. - Chłopcy przeszli sami siebie. Wysoki procent rzutów za 3 punkty, wyższy nawet niż za 2, świadczy, że byli w bardzo dobrej dyspozycji – powiedział szkoleniowiec AZS. – Myślę, że swoją postawą w tym meczu obie drużyny udowodniły, że gra w play-out obydwa się na poważnie i nikt nikomu nie odpuszcza – podsumował Koniecki.
Arkadiusz Koniecki po meczu z Kagerem