Adam Łapeta: Zostawiam sobie furtkę

- Biorę pod uwagę taki scenariusz, że zakończę karierę po tym sezonie, ale zostawiam sobie jeszcze furtkę do podjęcia decyzji. Nie chcę odcinać kuponów i grać w koszykówkę za wszelką cenę. Chcę zobaczyć, jak będzie wyglądała całkowicie nowa rola, jaką mam pełnić w zespole - mówi Adam Łapeta, nowy koszykarz Górnika Zamek Książ Wałbrzych.
Karol Wasiek: Dlaczego zdecydowałeś się na podpisanie umowy z Górnikiem Zamek Książ Wałbrzych?
Adam Łapeta, nowy koszykarz Górnika Zamek Książ Wałbrzych: Trener Andrzej Adamek w trakcie wakacji zadzwonił do mnie z konkretną propozycją, przedstawiając, jak ma wyglądać moja rola w zespole. Zapytał mnie, czy taka funkcja by mi odpowiadała. Zaakceptowałem to w trakcie tej rozmowy, a następnie klub złożył oficjalną ofertę.
Jaka to będzie rola?
- Rola trzeciego gracza na pozycji środkowego. Na mojej pozycji są Dariusz Wyka i Barret Benson, których klub wcześniej zakontraktował. Oni mają być głównymi postaciami.
Czy nadal jest u ciebie głód grania?
- Tak. Gdyby go nie było, to zakończyłbym karierę. Nie jest to jednak łatwe zostawić sport po tylu latach grania na zawodowym poziomie. Robię to od ponad 20 lat. Nie ukrywam, że oprócz głodu grania, jest też głód przebywania w szatni i atmosfery meczowej.
Czy latem stanąłeś przed lustrem i zadałeś sobie pytanie: “czy ja chcę to jeszcze robić?”
- Wiele było takich pytań. Zastanawiałem się nad tym ze względu na to, że moje życie uległo zmianie po narodzinach dziecka. Wyjazd na drugi koniec kraju z całą rodziną jest wyzwaniem nie tylko pod względem życiowym, ale też logistycznym. Na dodatek w Trójmieście miałem wiele pozasportowych spraw, które musiałem pozamykać. To wszystko kosztowało mnie dużo czasu i pracy.
Rozumiem, że to był powód, dlaczego ten kontrakt tak późno wszedł w życie?
- Po części, ale nie tylko. Takie było moje podejście ze względu na to, że mam już swoje lata i robię dużo rzeczy poza koszykówką. Niektórych spraw nie mogłem po prostu zaniedbać. Musiałem je doprowadzić do końca. Mam świadomość, że koszykówka za chwilę się skończy, a życie toczy się dalej. Muszę myśleć o tym, co będzie.
Czy w wakacje trenowałeś indywidualnie?
- Tak, ale treningi indywidualne nigdy nie będą tym samym, co treningi z całą drużyną i granie 5 na.5. To zupełnie inna intensywność. Nie da się odwzorować tego poprzez indywidualne zajęcia. By wrócić do optymalnej formy, będę potrzebował trochę czasu.
Górnik Zamek Książ Wałbrzych to wymagające środowisko. Ostatni sezon zakończony 5. miejscem i Pekao S.A. Pucharem Polski. Będą duże wymagania względem zespołu.
- Mam tego świadomość. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Górnik w zeszłym sezonie grał bardzo dobrze, z tego co słyszałem, miał też bardzo fajną atmosferę, nie tylko na meczach, ale też w szatni. Myślę, że trener Adamek bardzo dobrze to poprowadził. Zdaję sobie sprawę, jakie będą oczekiwania względem drużyny. Wiem też, jaka ma być moja rola w tej całej układance.
Rola weterana?
- Dobrze to określiłeś. To rola weterana, który ma pomóc drużynie.
Znasz się z Darkiem Wyką i Grzegorzem Kulką. Często ich pytałeś o wałbrzyski klimat?
- Tak. To były standardowe pytania o klub, organizację, miasto, atmosferę w zespole. Grzesiu wypowiadał się w samych superlatywach. Nie ukrywam, że lubię grać dla kibiców, którzy są głośni i żywiołowi. Tak było w Ostrowie Wielkopolskim czy w Stargardzie. Atmosfera na meczach była świetna. Ludzie w tych miastach żyją koszykówką. Wiem, że w Wałbrzychu jest podobnie.
Jak będziesz wspominał pobyt w Dąbrowie Górniczej?
- Będę wspominał Dąbrowę Górniczą bardzo dobrze, choć ten sezon był takim prawdziwym rollercoasterem emocjonalnym. Końcówka sezonu była bardzo ciężka, bo system treningowy zmienił się o 180 stopni, ale bardzo cieszę się, że udało nam się utrzymać ekstraklasę.
Przed sezonem - w rozmowie z tobą - zastanawiałem się, jak to będzie wyglądać, bo MKS nie miał wcześniej dobrej opinii w środowisku w kontekście relacji i płatności względem zawodników. Muszę przyznać, że po tym sezonie w Dąbrowie Górniczej jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Klub wywiązał się ze wszystkich zapisów w umowie.
Była szansa tam zostać na kolejny sezon?
- Agent powiedział mi, że taki temat był poruszony, ale priorytetem było zatrudnienie Adriana Boguckiego. Ten ostatecznie nie wybrał oferty Anwilu Włocławek i trafił do MKS Dąbrowa Górnicza. Wtedy temat mojego powrotu się zakończył.
Czy to będzie ostatni sezon w twojej karierze?
- Nie chcę składać żadnej wiążącej deklaracji. Jednak nie będę ukrywał, że biorę pod uwagę taki scenariusz, ale chciałbym sobie zostawić furtkę i możliwość decyzji po tym sezonie. Nie chcę grać w koszykówkę za wszelką cenę, nie chcę też odcinać kuponów. Chcę zobaczyć, jak będzie wyglądała całkowicie nowa rola, jaką mam pełnić w Górniku Zamek Książ Wałbrzych.
Nigdy nie byłem trzecim centrem w zespole. Czasami mogą być takie sytuacje, że w ogóle nie będę wychodził na boisko w trakcie meczów. Chcę zobaczyć, jak będę się z tym czuł. Zdrowie, zdrowiem, które jest dla mnie najważniejsze, ale ważne jest również funkcjonowanie w zespole i poczucie bycia przydatnym.
Czy jesteś już w trakcie ustalania sobie planu na życie po życiu?
- Tak. Myślę o tym bardzo intensywnie. Na szczęście nie mam noża na gardle, więc nie muszę czegoś robić za wszelką cenę i przeskakiwać w inne miejsca. Mam tę swobodę decyzyjności i funkcjonowania. Natomiast nie jestem człowiekiem, który jest w stanie tylko i wyłącznie siedzieć na kanapie, patrzeć w TV i żyć ze swojego pasywnego dochodu. Ja muszę coś robić, muszę coś rozwijać, wyznaczać sobie cele i po prostu do nich dążyć, bo to sprawia mi to przyjemność.
Czy te cele są związane z koszykówką?
- Chyba nie. (chwila zastanowienia) Po zakończeniu kariery na pewno chciałbym od koszykówki nieco odpocząć, zaczerpnąć nowego powietrza w innym środowisku.
Która branża cię ekscytuje?
- Od zawsze byłem związany z nieruchomościami i inwestowaniem swoich pieniędzy. Jest to szeroka i stresująca branża. Musisz podejmować właściwe decyzje, bo ryzykujesz swoim majątkiem. Nie jest to proste.
Czy to prawda, że inni koszykarze podpytują ciebie o kwestię inwestowania pieniędzy?
- Tak. Lubię pomagać i tłumaczyć, bo wiem, jak duże zagrożenie czeka właśnie w życiu poza sportem - w inwestycjach i w biznesie. Jest sporo ludzi, którzy chcą wykorzystać młodych i niedoświadczonych zawodników, którzy mają większe pieniądze, a nie do końca wiedzą, co mają z nimi zrobić. Sam to kiedyś przeżyłem, dlatego chętnie służę swoim doświadczeniem. Dużo rozmawiam z różnymi zawodnikami, którzy zadają sporo pytań. Także o kwestie koszykarskie - kluby, agenci, kontrakty.
Czy padają pytania o wyjazd do Azji?
- Tak. To pytanie pada bardzo często. Czasami do tych zawodników nie dociera to, że nie każdy może tam wyjechać. Trzeba się czymś się wyróżniać - wzrostem, statystykami, czy swoim CV.
Czy dzwonią ludzie z tamtego rejonu i podpytują o graczy?
- Tak. Miałem kilka zapytań. Zawsze staram się szczerze odpowiedzieć, ponieważ to jest część tego biznesu koszykarskiego. Jeżeli zawiedziesz kilka razy albo powiesz nieprawdę, to już nikt do ciebie nie zadzwoni. Nie będziesz poważnie traktowany.