Michael Ertel: Czyste szaleństwo!
- To najbardziej zwariowany rzut w mojej profesjonalnej karierze. Viktor Gaddefors świetnie podał mi piłkę, a ja po kilku kozłach wyrzuciłem piłkę w stronę kosza. Jednak gdy ją wyrzuciłem, to widziałem, że zmierza w dobrym kierunku. Czułem, że trafię. I tak też się stało. Czyste szaleństwo! - mówi Michael Ertel, zawodnik Arriva Polskiego Cukru Toruń.
Na niecałe trzy sekundy przed końcem meczu AMW Arka Gdynia - Arriva Polski Cukier Toruń po dwóch celnych rzutach wolnych gospodarze prowadzili trzema punktami i wydawało się, że sięgną po kolejne zwycięstwo w ORLEN Basket Lidze. Torunianie nie poddali się. Viktor Gaddefors podał piłkę do Michaela Ertela, który - po kilku kozłach - wykonał rzut z własnej połowy. Piłka leciała, leciała i… wylądowała w koszu! Co za rzut. To mocny kandydat do najładniejszego trafienia w całej rundzie zasadniczej.
- To najbardziej szalony rzut w mojej profesjonalnej karierze. Mimo że nie mieliśmy wiele czasu, to udało nam się wszystko dobrze zaplanować. Viktor świetnie podał mi piłkę, a ja po kilku kozłach wyrzuciłem piłkę w stronę kosza. Jednak gdy ją wyrzuciłem, to widziałem, że zmierza w dobrym kierunku. Czułem, że trafię. I tak też się stało. Czyste szaleństwo! - mówił nam tuż po meczu Michael Ertel, bohater niedzielnego spotkania (ostatniego w tym roku kalendarzowym).
- Rzut z połowy to nic więcej jak tylko szczęście. Nie da się wytrenować takich rzutów. Oczywiście przed czy po treningach czasami oddajemy takie rzuty, często w postaci konkursów, ale więcej jest w tym zabawy. W niedzielę szczęście było przy nas. W końcu! - dodał Amerykanin.
Ertel poszedł za ciosem, bo w samej dogrywce zdobył 10 punktów (w całym meczu 33) i poprowadził zespół z Torunia (108:97) do czwartego zwycięstwa w tym sezonie w ORLEN Basket Lidze.
- Duże słowa uznania dla trenera, który w dogrywce tak wszystko zaplanował, że mogłem oddawać rzuty z bardzo dogodnych pozycji. Też podziękowania dla kolegów, że wierzyli we mnie. Wykorzystywaliśmy dobre match-upy i z tego brały się punkty dla naszego zespołu. Dobrze to wszystko zaplanowaliśmy i zrealizowaliśmy - podkreślił Michael Ertel.
“Gdzie jest twoje ulubione miejsce na parkiecie?” - pytamy Amerykanina.
- Nie mam takiego jednego konkretnego miejsca. To wszystko zależy od sytuacji. Gdy jestem wolny i mam przestrzeń do rzutu to po prostu rzucam. Gdy obrona lepiej mnie kryje, to podaję piłkę do kolegów. Staram się czytać grę i ustawienia rywali - przyznał Ertel.
- Na pewno lubię rzuty z półdystansu. Takiej gry też się nauczyłem w college’u. Trenerzy powtarzali mi: “szukaj najlepszego sposobu do zdobywania punktów”. Poniekąd wynika to z faktu, że nie jestem aż tak wysoki, by dostać się z piłką pod samą obręcz. Tam środkowi tylko czekają na to, by “sprzedać” efektowną czapę - podkreślił.
Dla Ertela to trzeci sezon na europejskich parkietach. Do tej pory grał w Finlandii i we Francji (na zapleczu ekstraklasy). Teraz - po rozegraniu dwunastu meczów w ORLEN Basket Lidze - zajmuje 3. miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców. Wyprzedzają go jedynie Kameron McGusty i Łukasz Kolenda.
- Staram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc drużynie wygrać. Nie zwracam uwagi na indywidualne statystyki. Staram się wykonywać na parkiecie elementy, nad którymi pracuję na treningach. Jako zawodnik mam nadzieję, że będę w stanie wygrywać i cały czas wykonywać właściwe zagrania - powiedział Michael Ertel.