Tim Lambrecht: Ostrów żyje koszykówką
- Jako środkowy traciłem mnóstwo energii i sił, by walczyć z dużymi centrami o zbiórki czy pozycję pod koszem. To było też dużym wyzwaniem sportowym. Jako “czwórka” tego kontaktu z przeciwnikami masz po prostu mniej. Mogę też znacznie częściej być na obwodzie. To mi odpowiada, bo nie ukrywam, że lubię oddawać rzucać z dystansu - mówi Tim Lambrecht, zawodnik Tasomix Rosiek Stali Ostrów Wielkopolski.
Karol Wasiek: Jak oceniasz pierwsze miesiące spędzone w ORLEN Basket Lidze?
Tim Lambrecht, zawodnik Tasomix Rosiek Stali Ostrów Wielkopolski: Bardzo dobrze czuję w Polsce. Lubię ligę, choć ta mocno różni się od tego, czego doświadczałem na wcześniejszych etapach mojej kariery. W Belgii stawia się na grę indywidualną - Amerykanie grają jeden na jeden, tworząc w ten sposób przewagi. Na Litwie gra się taktycznie, ale kwestia fizyczna nie odgrywa aż tak dużej roli. W Polsce gra się fizycznie. Nie ukrywam, że potrzebowałem czasu, żeby się do tego dopasować. Pierwsze tygodnie i mecze były dla mnie bardzo trudne. Teraz jest już znacznie lepiej pod tym względem.
Na początku tego sezonu grałeś jako środkowy, bo w drużynie brakowało zawodników na tej pozycji. Lubisz grać na tej pozycji?
- Oczywiście mogę grać jako środkowy, ale nie jest to pozycja pierwszego wyboru. Grałem na tej pozycji, bo zespół tego potrzebował, a ja jestem tutaj po to, by pomagać drużynie. Chcę wygrywać i odnosić z nią jak najlepsze wyniki. Robiłem co w mojej mocy, by wypaść jak najlepiej.
Teraz - po dojściu Damiana Kuliga i Jakuba Parzeńskiego - wróciłeś na pozycję silnego skrzydłowego. Jakie są różnice pomiędzy grą na “piątce” i na “czwórce”?
- Jako środkowy traciłem mnóstwo energii i sił, by walczyć z dużymi centrami o zbiórki czy pozycję pod koszem. To było też dużym wyzwaniem sportowym. Jako “czwórka” tego kontaktu z przeciwnikami masz po prostu mniej. Mogę też znacznie częściej być na obwodzie. To mi odpowiada, bo nie ukrywam, że lubię oddawać rzucać z dystansu.
Wielu ekspertów zwraca uwagę na fakt, że poruszasz się inteligentnie po parkiecie, grasz mądrze w ataku, starając się wykorzystywać swoje atuty. Jak do tego podchodzisz?
- Dziękuję za te miłe słowa. Miałem szczęście w swojej karierze, że trafiłem na wielu dobrych trenerów, którzy chcieli ze mną pracować i przekazali mi sporo cennych uwag. Takim trenerem był chociażby selekcjoner reprezentacji Belgii. Zawsze starałem się być pilnym uczniem, który wszystkie te wskazówki bierze do siebie i stara się je przełożyć na boisku. Gra na Litwie sporo mi dała. Tam gra opiera się na taktyce. Jeśli chcesz tam dobrze się prezentować, musisz czytać grę i rozumieć wiele schematów. Koszykarska mądrość jest niezbędna.
Jak to wygląda w Polsce?
- Gra również jest taktyczna, sporo uwagi poświęcacie scoutingowi i analizom przedmeczowym, ale nie ma co ukrywać, że gra jest dużo bardziej fizyczna. To ważniejszy aspekt niż taktyka. Wciąż się tego uczę. Można mówić o procesie. Czasami jeszcze zapominam o box-oucie czy innych małych rzeczach na boisku.
Dlaczego wybrałeś Tasomix Rosiek Stal w trakcie letniego okna transferowego?
- To ciekawa historia. W Ostendzie grałem z Nemanją Djurisiciem. Później oglądałem jego niektóre mecze w Ostrowie Wielkopolskim. Podobał mi się ten styl gry w OBL. On też sporo mi mówił o samym klubie i atmosferze wokół. Uznałem, że to dla mnie odpowiednie miejsce do grania.
Jesteś kolejnym Belgiem w tej lidze…
- Tak, to prawda. Znam wielu zawodników, którzy grali wcześniej w tej lidze. Dużo rozmawiałem np. z Jeanem Salumu, który był zawodnikiem Trefla Sopot. To świetny facet. Graliśmy razem w jednej ekipie. Powiedział mi wiele dobrego o lidze, ale też o kraju, że to miejsce, w którym żyje się komfortowo, ludzie są przyjaźni i bezproblemowi. To trochę inne miejsce niż Belgia, ale faktycznie nie mogę na nic narzekać. Jestem bardzo zadowolony z pobytu w Ostrowie Wielkopolskim. Podoba mi się fakt, że to koszykarskie miasto. Ludzie są bardzo zaangażowani. Wspierają nas na każdym kroku.
Wielu ze względu na budowę ciała, sposób gry i poruszania się po parkiecie porównuje cię do Andy’ego Van Vlieta.
- Wiem. Często w Polsce słyszę takie porównania. Faktycznie jesteśmy pod wieloma względami podobni do siebie. On jest starszy ode mnie, więc staram się podpatrywać jego ruchy i grać w podobny sposób jak on. W trakcie zgrupowań na mecze kadry dużo z nim rozmawiam. Jesteśmy też w kontakcie.
Wiem, że często rozmawiasz też z Manu Lecomtem, który też występuje w ORLEN Basket Lidze.
- Tak. Mamy świetne relacje. Ciekawostką jest fakt, że jesteśmy z różnych części Belgii i rozmawiamy w innych językach. On mówi po francusku, a ja po niderlandzku. Podczas rozmów używamy francuskiego. Manu to świetny gość. Bystry i inteligentny. Można z nim pogadać na wiele różnych tematów.