Andy Van Vliet: Nikt nie pomyślał, że jest koniec
- Jesteśmy grupą, która zawsze trzyma się razem i nigdy się nie poddaje. Nikt przy wyniku 1-3 nie pomyślał, że jest już po serii. To wyjątkowa grupa ludzi. Trener zawsze za nami stoi. Ale robota nadal nie jest wykonana. By wygrać finał, musimy zwyciężyć jeszcze w jednym meczu - mówi Andy Van Vliet, zawodnik Trefla Sopot.
Trefl Sopot - podobnie jak dwanaście lat temu - doprowadził do siódmego, decydującego spotkania w wielkim finale, mimo że przegrywał już 1-3. Podopieczni Żana Tabaka pokazali ogromny charakter. W czwartkowym spotkaniu sopocianie wygrali w Szczecinie 101:80, rozgrywając jak na razie najlepszy mecz w tych finałach. Swój wkład w to zwycięstwo miał Andy Van Vliet, który zdobył 18 punktów, trafiając wszystkie sześć rzutów z gry (4/4 za 3).
- Van Vliet zagrał rewelacyjnie. Miał 4/4 za 3 punkty. A do tej pory - w półfinałach i finałach - miał trzy celne rzuty na 29 prób. Na to niestety w tym meczu mu pozwoliliśmy - mówi Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga Szczecin.
Ciekawostką jest fakt, że Belg do przerwy miał tylko jeden celny rzut za trzy i aż… trzy przewinienia.
- Sytuacja nie była faktycznie łatwa, ale w play-off musisz być przygotowanym na każdą ewentualność. Wiedziałem, że mam trzy przewinienia, ale zdawałem sobie sprawę, że zespół mnie potrzebuje. Byłem gotowy. Trener też wiedział, że może na mnie liczyć - zaznacza Andy Van Vliet.
Belg w drugiej połowie “wskoczył” na pozycję środkowego, bo podstawowy center Geoffrey Groselle również miał przewinienia z faulami. To okazało się strzałem w dziesiątkę. Van Vliet rozciągnął grę, mocno utrudniając zadanie szczecińskiemu zespołowi.
- Myślę, że naszym dużym atutem jest fakt, że zawodnicy mogą grać na różnych pozycjach. Jesteśmy wszechstronni. Trener może na różny sposób rotować zawodnikami. Faktycznie w tym meczu trener użył mnie “na piątce”. To okazało się bardzo dobrym strzałem. Zobaczymy, co wydarzy się w kolejnym spotkaniu - mówi.
“Jakie było podejście zespołu do tej serii, gdy było 1-3?” - pytamy Belga.
- Jesteśmy grupą, która zawsze trzyma się razem i nigdy się nie poddaje. Nikt przy wyniku 1-3 nie pomyślał, że jest już po serii. To wyjątkowa grupa ludzi. Trener zawsze za nami stoi. Ale robota nadal nie jest wykonana. By wygrać finał, musimy zwyciężyć jeszcze w jednym meczu - odpowiada.
Mecz numer siedem zostanie rozegrany w niedzielę w Ergo Arenie. Organizatorzy spodziewają się rekordowej frekwencji. Początek spotkania o 20:00. Transmisja w Polsacie Sport 1.
- Musimy trzymać się razem, realizować plan i wierzyć w zwycięstwo. Małe rzeczy zadecydują o wyniku. Mam na myśli powrót do obrony, walkę na tablicach, niczyje piłki leżące na parkiecie. Nie możemy pozwolić sobie na to, by przez 2-3 minuty mieć przestoje w grze - komentuje Andy Van Vliet.