1
Anwil Włocławek
14pkt
2
Trefl Sopot
13pkt
3
Górnik Zamek Książ Wałbrzych
12pkt
4
Legia Warszawa
12pkt
5
King Szczecin
11pkt
6
Dziki Warszawa
11pkt
7
Energa Icon Sea Czarni Słupsk
10pkt
8
Start Lublin
10pkt
9
MKS Dąbrowa Górnicza
10pkt
10
WKS Śląsk Wrocław
10pkt
11
PGE Spójnia Stargard
10pkt
12
Arriva Polski Cukier Toruń
10pkt
13
Tauron GTK Gliwice
10pkt
14
Zastal Zielona Góra
9pkt
15
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski
8pkt
16
AMW Arka Gdynia
8pkt

David Moss: Wielkie granie w Chicago

Autor:
David Moss: Wielkie granie w Chicago
Przeczytasz w 5 minut

Nowa gwiazda Polpaku i DBE wierzy w swoje siły i w walce o mistrzostwo rzuca wyzwanie nawet Prokomowi.


Marek Szczutowski: Kiedy mam trochę wolnego miejsca, tą małą przestrzeń, kilka centymetrów to wtedy rzucam bez chwili zawahania. Wie Pan kto jest autorem tych słów?

David Moss: Myślę, że ja tak kiedyś powiedziałem.

Zgadza się.

(Śmiech). Powiedziałem, to jak byłem na uniwer…nie! Powiedziałem tak jeszcze w szkole średniej! Tak na pewno. I tak było przez całą moją karierę. Tego się trzymam.

Być może. Ale w Polsce potwierdził Pan te słowa dopiero w spotkaniu z Kagerem.

Nie uważam, żebym zagrał jakoś źle w poprzednich spotkaniach. Miałem po prostu zupełnie inną rolę w zespole i starałem się wywiązywać z powierzonych mi zadań. Nie chcę niczego robić na siłę.

Mówi coś Panu nazwisko Rick Apodaca?

O tak, znam to nazwisko, wiem kto to jest.

Rick zapracował w Świeciu na miano niemal legendy grając tu tylko jeden sezon. Po takim meczu jak dziś, zważywszy na podobną pozycję i zadania na parkiecie, kibice będą zapewne oczekiwali, że będzie Pan w stanie zastąpić ich ulubieńca Jest Pan gotowy na to by stać się liderem Polpaku?

Jeśli ma się tak stać to się stanie. Trener ściągnął mnie tutaj bym grał po prostu w koszykówkę. Będę robił to co będzie w danej chwili potrzebne mojej drużynie. Mogę próbować zdobywać punkty, zbierać piłki po niecelnych rzutach, angażować się w obronie lub podawać piłkę kolegom. Nie jestem tutaj by zastępować kogokolwiek. Tamten sezon należał do Apodaki, ale teraz ja jestem tutaj, mamy Kevina, Steve’a, Nanę, Marcina i Pawła, a więc wielu graczy którzy mogą zadecydować o wygranej w meczu. W zeszłym roku Poplak polegał na Ricku i to od niego zależał w głównej mierze wynik zespołu. Teraz jest inaczej, ponieważ akcenty rozłożone są bardziej równomiernie.

Przeciwko drużynie z Gdyni zagraliście jednak zupełnie inaczej niż we wszystkich dotychczasowych meczach sezonu. Dlaczego?

Wiedziałem, że musimy wygrać. Przegraliśmy ostatnie trzy spotkania nie mieliśmy więc wyjścia.

To był pierwszy mecz, w którym pierwszoplanowej roli na rozegraniu nie odgrywał Robert Skibniewski. Trener pozwolił grać piłką Panu i Kevinowi Hamiltonowi.

Kevin jest dobrym rozgrywającym, czego byliśmy świadkami. Na wszystko potrzeba czasu. Gracze muszą się poznać, dotrzeć, zrozumieć za co są odpowiedzialni, jak ma wyglądać ich praca na parkiecie. W meczu z Kagerem wreszcie to zadziałało. Może potrzebowaliśmy takiego przełomu. Trener postawił na Kevina jako na rozgrywającego i opłaciło się to nam jako drużynie.

Czy to jednak nie jest trochę dziwne? Robert, mimo młodego wieku, jest wśród Was najbardziej doświadczonym graczem jeśli chodzi o europejską koszykówkę. Miał być gwiazdą zespołu, tymczasem nie zawsze radzi sobie z prowadzeniem gry. Może on i pozostała reszta drużyny po prostu nie pasujecie do siebie? Może jego talent do prowadzenia gry w europejskich standardach kłóci się ze stylem, który wy preferujecie?

Ciężko mi powiedzieć. Nie jestem stąd, nie znam wszystkich realiów. Być może z racji umiejętności i doświadczenia ciąży na nim zbyt duża presja. W ostatnim spotkaniu, kiedy trener mnie i Kevina uwolnił od pewnych założeń i pozwolił nam prowadzić grę staliśmy się drużyną, która jest w stanie wygrywać. Nie chciałbym być źle odebrany, że mówię coś przeciwko Skibie. To bardzo dobry gracz. Tak się po prostu stało.

W przeszłości mówiono na Pana podobno MossMan, czy to prawda?

Tak (śmiech). To był mój przydomek w szkole średniej i na studiach.

Czy wziął się od tej postaci z kreskówki?

Nie (śmiech). Po prostu od mojego nazwiska. I mam też taki tatuaż na ręku. Ktoś wymyślił w szkole średniej żeby tak na mnie mówić no i już tak zostało.

Myślałem, że może wzięło się to stąd, że poniekąd na parkiecie zachowuje się Pan troszeczkę jak ten potwór z mchu. Chowa się Pan pośród innych graczy, upodobnia to otoczenia by nagle to wykorzystać i uderzyć w przeciwnika. Przy czym jednocześnie mówiło i pisało się o Panu w Stanach, że jest Pan skuteczny, bo mimo wszystko nie jest Pan typem boiskowego egoisty.

Nie mam nic przeciwko takiej interpretacji. Coś w tym jest. Zawsze wierzyłem w siebie, w swój rzut, umiejętność zdobywania punktów, stąd też nigdy nie bałem się brać odpowiedzialności za wynik. Jednak pamiętam, że nie jestem sam na parkiecie i do zwycięstwa potrzebna jest cała drużyna dlatego równie istotne jak zdobywanie punktów jest zauważenie drugiego gracza, który często jest na lepszej pozycji.

W szkole średniej grał z Panem w jednej drużynie z Eddym Curry wybranym z 4 numerem draftu przez Chicago Bulls.

Tak, to prawda.

Czy to najbardziej znany zawodnik z jakim, albo przeciwko któremu Pan grał do tej pory?

Jeśli chodzi o zorganizowane rozgrywki to tak. Ale gram z wieloma znanymi zawodnikami każdego lata. Kiedy wracam do domu do Chicago zawsze spotykam się ze znanymi koszykarzami i gramy razem.

Kto zatem z tych najpopularniejszych graczy był Pana przeciwnikiem? Komu z najlepszych miał Pan okazję podać piłkę?

Michael Jordan, Antoine Walker, Quentin Richardson…

Przepraszam bo nie wiem czy dobrze usłyszałem. Z „tym” Jordanem Pan grał?

Tak, w Chicago to normalna i regularna sprawa. Latem, kiedy wszyscy mamy trochę wolnego, umawiamy się i idziemy do jego sali. Dużo z takich nieformalnych meczów wyniosłem. Naprawdę sporo się tam nauczyłem.

W takim razie pozwolę sobie Pana pociągnąć za język w temacie Michaela Jordana bo to rzadka dla nas okoliczność i ciekawa historia. To dla nas również żywa legenda.

To jest ciągle wspaniały gracz. Ale bardzo dużo mówi. Ciągle mówi. I to niekoniecznie są rzeczy nadające się do publikacji (śmiech).

Dawno temu miało to miejsce?

Nie, dwa lata temu.

Grał Pan może z nim 1 na 1?

Nie, 5 na 5. To była wielka przyjemność. Ten facet jest ciągle w formie, dużo gada ale zawsze trafia. Sporo ostrych słów z siebie wyrzuca, ale daje z siebie wszystko nawet w takich meczach. To naprawdę było dla mnie wielkie przeżycie. Grałem też przeciwko innym znanym graczom. Larry Hughes, Juwan Howard…hmmm…kto jeszcze był na sali? Wielu graczy z drużyny Chicago. Mam więc za sobą takie doświadczenia i nie boję się podjąć rywalizacji.

Polpak nie jest zdecydowanie drużyną NBA, a Świecie czy Grudziądz to nie Chicago. Jak się zatem odnajduje Pan w tej rzeczywistości?

(Śmiech) Jak mam być szczery to po prostu spędzam czas z moimi kumplami z drużyny. Tu nie ma wielu możliwości, które mógłbym wykorzystać. Trenujemy dwa razy dziennie. Większość wolnego czasu spędzam więc jedząc i śpiąc....

Już wkrótce druga część wywiadu z Davidem Mossem

4f - pzkosz

Najnowsze aktualności

Najnowsze multimedia

79 zdjęć18.11.2024

PGE Spójnia Stargard - Górnik Zamek Książ Wałbrzych

Zobacz także
Zapisz się do newslettera

Przed każdą kolejką ORLEN Basket Ligi wysyłamy do kibiców i dziennikarzy newsletter, który zawiera ważne informacje o nadchodzących wydarzeniach oraz linki do najciekawszych wiadomości.

Dziękujemy za zapisanie się do newslettera!

Dziękujemy za zapisanie się na nasz newsletter ORLEN Basket Ligi! Teraz będziesz na bieżąco z najważniejszymi informacjami o nadchodzących wydarzeniach i najciekawszymi wiadomościami. Cieszymy się, że jesteś z nami!

Śledź nas w mediach społecznościowych