1
Anwil Włocławek
20pkt
2
Legia Warszawa
18pkt
3
Dziki Warszawa
18pkt
4
Górnik Zamek Książ Wałbrzych
18pkt
5
Trefl Sopot
18pkt
6
King Szczecin
17pkt
7
Start Lublin
17pkt
8
Energa Icon Sea Czarni Słupsk
16pkt
9
PGE Spójnia Stargard
16pkt
10
WKS Śląsk Wrocław
16pkt
11
Zastal Zielona Góra
15pkt
12
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski
15pkt
13
Tauron GTK Gliwice
14pkt
14
MKS Dąbrowa Górnicza
14pkt
15
Arriva Polski Cukier Toruń
13pkt
16
AMW Arka Gdynia
13pkt

20. kolejka: Niespodzianka! MKS wygrywa w Zielonej Górze

Autor:
20. kolejka: Niespodzianka! MKS wygrywa w Zielonej Górze
Przeczytasz w 11 minut

MKS jest pierwszą drużyną od czerwca 2014 roku, która wygrała w Zielonej Górze w meczu ligowym! Dąbrowianie pokonali w niedzielę Stelmet 75:65. Dwie dogrywki zobaczyli kibice w Gdyni - ostatecznie to AZS okazał się lepszy od Asseco 103:100. W Hali Mistrzów nie brakowało emocji! Po zaciętym spotkaniu ostatecznie to Anwil Włocławek pokonał Energę Czarnych Słupsk 69:63. Rewelacyjna postawa w ostatniej kwarcie pozwoliła BM Slam Stali wygrać z Kingiem Szczecin 74:69 w jedynym sobotnim meczu Polskiej Ligi Koszykówki.

Stelmet BC Zielona Góra - MKS Dąbrowa Górnicza 65:75

Początek meczu układał się po myśli gości, którzy dzięki serii 8:0 i trafieniom Bartłomieja Wołoszyna prowadzili 12:5. Co prawda później MKS nie radził sobie już tak świetnie w ofensywie, ale wykorzystał problemy rywali i po trójce Piotra Pamuły wygrywał po 10 minutach gry 16:9. Drugą część meczu Stelmet zaczął od dwóch rzutów z dystansu Przemysława Zamojskiego i Jarosława Mokrosa, a to pozwoliło tej ekipie na zbliżenie się na zaledwie punkt. Dąbrowianie długo jeszcze odpowiadali przeciwnikom, ale kolejna trójka Zamojskiego dała gospodarzom prowadzenie. Teraz to ekipa trenera Drażena Anzulovicia nie imponowała w ataku, a po trafieniu Thomasa Kelatiego było już 34:24 dla mistrzów. Ostatecznie po pierwszej połowie zielonogórzanie wygrywali dziewięcioma punktami.

Pierwsze minuty trzeciej kwarty ponownie należały do ekipy z Dąbrowy Górniczej - dzięki trójkom Witalija Kowalenki zbliżyła się nawet na punkt do rywali. W ataku uaktywnił się co prawda Nemanja Djurisić, ale Stelmet nie potrafił długo zbudować bezpiecznej przewagi. Skuteczność Piotra Pamuły oznaczała problemy dla gospodarzy - po jego trójce MKS miał cztery punkty przewagi! Kolejny jego rzut ustawił wynik spotkania po 30 minutach na 57:52. Na początku czwartej kwarty ta przewaga wzrosła nawet do dziewięciu punktów po rzucie Przemysława Szymańskiego. Za odrabianie strat wziął się przede wszystkim Łukasz Koszarek, a po akcji Kelatiego gospodarze przegrywali tylko czterema punktami. Drużyna trenera Artura Gronka nie mogła jednak zdziałać dużo więcej. W końcówce kluczową trójkę trafił jeszcze Pamuła, a później Stelmet nie potrafił już zbliżyć się do przeciwników. Ostatecznie MKS wygrał 75:65.

Najlepszym zawodnikiem gości był Bartłomiej Wołoszyn z 21 punktami, 10 zbiórkami i trzema asystami. 20 punktów i cztery asysty dodał Piotr Pamuła. W ekipie gospodarzy 19 punktów rzucił Przemysław Zamojski.

 

Asseco Gdynia - AZS Koszalin 100:103 (po dwóch dogrywkach)

Lepiej to spotkanie rozpoczęli gospodarze, którzy po trafieniu Wojciecha Czerlonki prowadzili 7:2. Później serią 8:0 popisali się goście, ale ich przewaga nie była długotrwała. Głównie dzięki świetnej końcówce w wykonaniu Filipa Matczaka to Asseco wygrywało po 10 minutach gry 21:13. Mimo że gdynianie w drugiej kwarcie potrafili mieć już 14 punktów przewagi, to AZS nie zamierzał się poddawać. Straty krok po kroku odrabiali Jakub Zalewski i Darrell Harris, a w samej końcówce po rzutach wolnych Kevina Johnsona koszalinianom udało się doprowadzić do remisu. Ostatnie słowo w pierwszej połowie należało do Przemysława Żołnierewicza - po jego rzucie wolnym było 40:39.

W trzeciej kwarcie dość szybko Asseco uciekło nawet na dziewięć punktów przewagi po rzutach wolnych Krzysztofa Szubargi. Sytuację starali się zmieniać przede wszystkim Piotr Stelmach i Curtis Millage - po trafieniu tego drugiego AZS przegrywał tylko 58:60. Skuteczność z linii rzutów wolnych Marcela Ponitki oznaczała, że ekipa trenera Przemysława Frasunkiewicza wygrywała po 30 minutach 68:64. W czwartej kwarcie koszalinianie wychodzili nawet na prowadzenie po trójce Remona Nelsona, a rywalizacja ciągle była niesamowicie zacięta. Jeszcze na dwie minuty przed końcem podstawowego czasu gry po trafieniu Ponitki Asseco miało trzy punkty przewagi, ale później było nieskuteczne, a trafienie dające remis zanotował Curtis Millage. To oznaczało dogrywkę.

W pierwszych doliczonych pięciu minutach nie doczekaliśmy się wyłonienia zwycięzcy. W samej końcówce szansę na linii rzutów wolnych miał Filip Matczak, ale przestrzelił. Ostatnia akcja mogła należeć do Curtisa Millage’a - on również nie trafił. To oznaczało kolejną dogrywkę. W niej wyróżniał się Remon Nelson, który co chwilę dawał przewagę AZS. Ostatecznie wygraną 103:100 rzutem wolnym zapewnił Millage.

Najlepszym strzelcem AZS był Remon Nelson z 27 punktami. 17 punktów i siedem asyst dołożył Curtis Millage. Aż 26 punktów dla Asseco rzucił z kolei Filip Matczak.

 

Rosa Radom - Polpharma Starogard Gdański 67:60

Trafienia Darnella Jacksona i Michała Sokołowskiego dały prowadzenie 6:2 dla Rosy na początku spotkania. Później bardzo dobrze spisywał się Robert Witka, ale Polpharma ciągle utrzymywała się blisko rywali. Głównie dlatego dzięki akcjom Jakuba Schenka i Martynasa Sajusa potrafiła zdobyć nawet minimalną przewagę. Trójka Anthony’ego Milesa ustawiła wynik spotkania po 10 minutach na 20:18 dla gości. Drugą kwartę Rosa rozpoczęła od serii 13:2 i po trafieniu Witki prowadziła 31:22. Problemem starogardzian z pewnością były cztery faule podstawowego środkowego - Sajusa. Radomianie mogli dzięki temu długo kontrolować sytuację na parkiecie. Ekipa trenera Mindaugasa Budzinauskasa zanotowała jednak w pewnym momencie serię 7:0 i zbliżyła się nawet na pięć punktów. Rzut wolny Tyrone’a Brazeltona oznaczał, że Rosa po pierwszej połowie wygrywała 37:31.

W trzeciej kwarcie ważne trafienia notowali Jarosław Zyskowski oraz Michał Sokołowski, a po kolejnej trójce Roberta Witki było już 51:36 dla gospodarzy. Później szansę na pokazanie się dostał jeszcze Martynas Sajus, który odrobił część strat. Ostatecznie jednak po trafieniu Tyrone’a Brazeltona Rosa wygrywała po 30 minutach rywalizacji 56:44. Na początku ostatniej kwarty radomianie mieli problemy w ataku, a po serii 7:0 i trafieniu Urosa Mirkovicia Polpharma przegrywała już tylko pięcioma punktami. Późniejsza trójka Serba pozwalała gościom zbliżyć się nawet do stanu 59:57, co zapowiadało ciekawą końcówkę. Od tego momentu serią 8:0 popisali się jednak gracze trenera Wojciecha Kamińskiego i po rzucie Jarosława Zyskowskiego byli pewni zwycięstwa. Ostatecznie wygrali 67:60.

Robert Witka był najlepszym strzelcem Rosy - zanotował w tym meczu 20 punktów i cztery zbiórki. 16 punktów, dziewięć zbiórek i trzy asysty dołożył Michał Sokołowski. W ekipie gości wyróżniał się Uros Mirković z 15 punktami i czterema zbiórkami.

 

PGE Turów Zgorzelec - Miasto Szkła Krosno 79:67

Goście rozpoczęli ten mecz od przewagi 6:2 po trafieniu Jakuba Dłuskiego. PGE Turów błyskawicznie odrobił te straty, a po trójkach Michała Michalaka i Bartosza Bochny wyszedł na prowadzenie. W drużynie Miasta Szkła zadebiutował Devante Wallace, ale akcja Kirka Archibeque’a oznaczała lepszy wynik (19:18) dla gospodarzy po pierwszej kwarcie. Amerykański środkowy świetnie spisywał się także na początku drugiej części meczu - po jego akcjach zespół trenera Mathiasa Fischera miał już sześć punktów przewagi. Krośnianie mieli spore problemy w ataku, a gospodarze potrafili to wykorzystać. Tę serię przerwał później Dłuski, ale ekipa ze Zgorzelca prowadziła już 37:23. Pierwszą połowę akcją 2+1 zakończył Tweety Carter - po niej PGE Turów wygrywał 11 punktami.

W trzeciej kwarcie nieźle spisywał się Jakub Dłuski, ale to wystarczało tylko do wyrównania rywalizacji na parkiecie, a nie efektywnego odrabiania strat. Później w akcje ofensywne włączyli się także Kareem Maddox i Devante Wallace, ale głównie dzięki trójkom Tweety’ego Cartera to zespół ze Zgorzelca po 30 minutach wygrywał 58:48. W ostatniej kwarcie po trójce Dariusza Oczkowicza Miasto Szkła zbliżyło się nawet na pięć punktów, ale kolejne akcje Cartera pozwalały utrzymywać gospodarzom bezpieczną przewagę. W końcówce meczu sporo dla zespołu trenera Michała Barana dawał Dino Pita, ale to było za mało na PGE Turów. Ostatecznie zgorzelczanie zwyciężyli 79:67.

Tweety Carter zanotował dla gospodarzy 20 punktów. Po 11 dołożyli Denis Ikovlev oraz Kirk Archibeque. W ekipie gości 14 punktów rzucił Devante Wallace.

 

TBV Start Lublin - Polfarmex Kutno 81:77

Pierwsze minuty meczu to zdecydowanie lepsza postawa Polfarmexu, który m.in. dzięki Sebastianowi Kowalczykowi prowadził już 11:2. Straty dość szybko odrabiali jednak Nick Covington, Jakub Dłoniak i Jason Boone, co oznaczało remis po 13. Trójka w wykonaniu D.J. Thompsona ustawiła wynik po 10 minutach na 17:15 dla gości. Drugą część meczu kutnianie rozpoczęli od serii 8:0 i po rzucie z dystansu Maksyma Sałasza znowu mieli 10 punktów przewagi. TBV Start ponownie błyskawicznie zmniejszał dystans, a tym razem kluczowym graczem był Stefan Balmazović - to dzięki niemu ta ekipa ponownie wyszła na prowadzenie. Rywalizacja do samego końca pierwszej połowy była bardzo wyrównana, ale trójka Covingtona pozwoliła gospodarzom wygrywać 37:36.

Trzecia kwarta dość długo była zacięta, ale w końcu seria 7:0 i rzuty wolne Douga Wigginsa dały lublinianom prowadzenie 53:46. Aktywny później był Grzegorz Grochowski, ale zespół trenera Davida Dedka zaczął kontrolować wydarzenia na parkiecie. Ostatecznie dzięki kolejnym rzutom wolnym Nicka Covingtona to TBV Start wygrywał po 30 minutach aż 61:52. W ostatniej kwarcie o poprawę wyniku walczyli przede wszystkim Michael Fraser oraz Jacek Jarecki, ale gospodarze ciągle utrzymywali się na prowadzeniu. Na trzy minuty przed końcem po trójce Balmazovicia było 74:61. Polfarmex potrafił jeszcze zanotować serię 9:0 i po rzucie Jareckiego zbliżyć się na cztery punkty, ale na więcej już ekipa z Lublina nie pozwoliła. TBV Start zwyciężył 81:77 w tym bardzo ważnym dla obu stron meczu.

Doug Wiggins z 18 punktami, pięcioma zbiórkami i pięcioma asystami był najlepszym graczem TBV Startu. Jason Boone dodał do tego 16 punktów, siedem zbiórek i trzy asysty. W ekipie gości na wyróżnienie zasłużył Jacek Jarecki z 17 punktami.

 

Anwil Włocławek - Energa Czarni Słupsk 69:63

Trochę lepiej w ten mecz weszli goście, którzy po trójce Mantasa Cesnauskisa prowadzili 7:2. Później rywalizacja oczywiście się wyrównała, a po rzutach wolnych Michała Chylińskiego to Anwil zdobył minimalną przewagę. Skuteczny z dystansu był też Nemanja Jaramaz - dzięki niemu było już 19:14 dla gospodarzy na koniec pierwszej kwarty. W drugiej części meczu włocławianom bardzo długo udawało się utrzymywać przewagę głównie dzięki świetnie spisującej się defensywie. Energa Czarni krok po kroku odrabiała jednak straty - po indywidualnej akcji Anthony’ego Goodsa najpierw doprowadziła do remisu, a rzuty wolne Marcusa Ginyarda dały nawet prowadzenie. Ostatecznie po pierwszej połowie i wsadzie Grzegorza Surmacza słupszczanie wygrywali 37:31.

W trzeciej kwarcie po trafieniach Chavaughna Lewisa i Grzegorza Surmacza przewaga zespołu trenera Robertsa Stelmahersa wzrosła nawet do 11 punktów. Anwil przed własną publicznością nie zamierzał się jednak poddawać i dzięki akcjom Josipa Sobina oraz Pawła Leończyka zbliżył się na punkt. Energa Czarni jeszcze przez chwilę odpowiadała na ataki rywali, ale ostatecznie po trafieniu Michała Chylińskiego włocławianie ponownie zdobyli przewagę. Trójka Jamesa Washingtona ustawiła wynik spotkania po 30 minutach na 54:52. W czwartej kwarcie goście potrafili wrócić na prowadzenie dzięki akcji Anthony’ego Goodsa. Później jednak świetny fragment zanotował Kamil Łączyński - po jego sześciu punktach z rzędu było już 66:59. Do samego końca rywalizacja na parkiecie była bardzo zacięta, ale Anwil nie dał sobie wyrwać zwycięstwa. Zespół trenera Igora Milicicia wygrał ostatecznie 69:63.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Kamil Łączyński z 14 punktami i pięcioma asystami. 13 punktów, dziewięć zbiórek i trzy asysty dołożył Josip Sobin. Po 16 punktów dla gości zanotowali Grzegorz Surmacz i David Kravish.

 

BM Slam Stal Ostrów Wlkp. - King Szczecin 74:69

Szczecinianie weszli w ten mecz z większą energią i po trafieniach Russella Robinsona oraz Michała Nowakowskiego prowadzili 5:0. BM Slam Stal nie chciała jednak pozwolić na więcej i m.in. dzięki Christo Nikołowowi spotkanie wyrównało się. Późniejsze trafienia Łukasza Majewskiego i Szymona Szewczyka dały czteropunktową przewagę gospodarzom, ale w końcówce kwarty trójki Nowakowskiego i Robinsona ustawiły wynik na 21:19 dla Kinga. Druga część meczu była bardzo podobna i zacięta, a drużyna będąca aktualnie na prowadzeniu zmieniała się właściwie co akcję. W ekipie trenera Marka Łukomskiego sporo dawał Robert Skibniewski, a po drugiej stronie wyróżniał się wcześniej wspomniany Szewczyk. Ostatecznie jednak dzięki trafieniu Jakuba Garbacza to drużyna ze Szczecina wygrywała 41:36 po pierwszej połowie.

Trzecią kwartę King rozpoczął od dwóch trafień Pawła Kikowskiego, a to pozwalało gościom na kontrolowanie sytuacji. Ostrowianie zmniejszali straty głównie dzięki Łukaszowi Majewskiemu i Marcowi Carterowi, ale szybko odpowiadali na to Robert Skibniewski oraz Jakub Garbacz - po jego trójce było 59:48. Ostatecznie po 30 minutach rywalizacji i akcji Zacha Robbinsa King wygrywał 61:52. W ostatniej części meczu BM Slam Stal włączyła wyższy bieg. Ekipa trenera Emila Rajkovicia rozpoczęła ją od serii 17:2 i po rzutach wolnych Aarona Johnsona prowadziła aż 69:63. W samej końcówce sytuację swojej drużyny starał się ratować Skibniewski, ale to było za mało na rozpędzonych gospodarzy. Ostatecznie zespół z Ostrowa Wlkp. wygrał 74:69.

Najlepszym strzelcem gospodarzy był Aaron Johnson z 18 punktami i czterema asystami. Po 12 punktów dołożyli Christo Nikołow i Shawn King. Po 15 punktów dla gości zanotowali Robert Skibniewski i Michał Nowakowski.


Polski Cukier Toruń - Siarka Tarnobrzeg 111:70

Siarka przystąpiła do tego meczu bez Brandona Browna, Travisa Releforda i Zane’a Knowlesa. Mimo tego pierwsze minuty spotkania były bardzo wyrównane, a goście potrafili wychodzić na prowadzenie po rzutach Alexa Welsha i Krzysztofa Jakóbczyka. Polski Cukier mógł później liczyć na Krzysztofa Sulimę i Jure Skificia - to dzięki tym zawodnikom uciekł na cztery punkty. Ostatecznie dzięki rzutowi wolnemu Maksyma Sanduła torunianie wygrywali po 10 minutach 28:22. Szybki atak gospodarzy pozwalał im na powiększanie przewagi w drugiej kwarcie - po trafieniu Tomasza Śniega nawet do 16 punktów. Zespół trenera Zbigniewa Pyszniaka największe problemy miał pod koszami, bo dość szybko trzy faule zanotował Tomasz Wojdyła. Polski Cukier był nie do zatrzymania w ofensywie, a po pierwszej połowie wygrywał 52:41.

Na początku trzeciej kwarty ekipa trenera Jacka Winnickiego poprawiła obronę, zanotowała serię 11:0 i dzięki temu miała już 22 punkty przewagi! Później osiem punktów z rzędu dorzucił jeszcze Łukasz Wiśniewski, a Polski Cukier wygrywał 73:45. Siarka odpowiadała pojedynczymi akcjami Krzysztofa Jakóbczyka i Alexa Welsha, ale nie zmieniało to zbytnio sytuacji w tym meczu. Po 30 minutach rywalizacji torunianie wygrywali 88:57. W ostatniej kwarcie gospodarze całkowicie kontrolowali wydarzenia na parkiecie, a “setkę” przekroczyli dzięki rzutom z dystansu Bartosza Diduszki. Ostatecznie Polski Cukier zwyciężył aż 111:70.

Najlepszym strzelcem gospodarzy był Bartosz Diduszko z 18 punktami. 17 punktów i sześć zbiórek dołożył Jure Skifić. W ekipie gości wyróżniał się Tomasz Wojdyła z 21 punktami.

 

------

 

 

ORLEN

Najnowsze aktualności

Najnowsze multimedia

89 zdjęć22.12.2024

Energa Icon Sea Czarni Słupsk - MKS Dąbrowa Górnicza

Zobacz także
Zapisz się do newslettera

Przed każdą kolejką ORLEN Basket Ligi wysyłamy do kibiców i dziennikarzy newsletter, który zawiera ważne informacje o nadchodzących wydarzeniach oraz linki do najciekawszych wiadomości.

Dziękujemy za zapisanie się do newslettera!

Dziękujemy za zapisanie się na nasz newsletter ORLEN Basket Ligi! Teraz będziesz na bieżąco z najważniejszymi informacjami o nadchodzących wydarzeniach i najciekawszymi wiadomościami. Cieszymy się, że jesteś z nami!

Śledź nas w mediach społecznościowych