18. kolejka: Energa Czarni wygrywa w Gdyni
W jedynym poniedziałkowym spotkaniu Polskiej Ligi Koszykówki Energa Czarni Słupsk wygrała z Asseco Gdynia 79:65. Wielkie emocje w Toruniu! Polski Cukier wrócił na zwycięski szlak - po doskonałym meczu pokonał przed własną publicznością Stelmet BC Zielona Góra 81:69. W innym niedzielnym meczu Rosa Radom odniosła zwycięstwo nad Treflem Sopot 79:73. Świetna końcówka TBV Startu pozwoliła lublinianom wygrać z Miastem Szkła Krosno 68:63. Po bardzo wyrównanym spotkaniu Anwil Włocławek pokonał MKS Dąbrowa Górnicza 73:70.
Asseco Gdynia - Energa Czarni Słupsk 65:79
Lepszy początek spotkania zanotowali gdynianie, którzy m.in. po rzutach Krzysztofa Szubargi i Filipa Matczaka prowadzili 9:2. Trener Roberts Stelmahers poprosił o przerwę, a gra jego zespołu uległa poprawie. Na tyle, że po serii 8:0 i trójce Anthony’ego Goodsa to Energa Czarni miała przewagę. Ostatecznie po 10 minutach gry słupszczanie wygrywali 17:11. Straty na początku drugiej kwarty starał się odrabiać Mikołaj Witliński, ale goście utrzymywali prowadzenie dzięki Goodsowi i Lewisowi. Dopiero późniejszy świetny fragment gospodarzy i kontra wykończona przez Przemysława Żołnierewicza pozwoliły im zbliżyć się na zaledwie dwa punkty. Ten sam zawodnik i jego trafienie z dystansu dało Asseco nawet minimalną przewagę. Ostatecznie po pierwszej połowie zespół trenera Przemysława Frasunkiewicza wygrywał 36:34.
Kibice nie mogli być zawiedzeni poziomem trzeciej kwarty. Festiwal trójek z obu stron sprawiał, że rywalizacja długo była niezwykle zacięta. Po trzech z rzędu trafieniach z dystansu w wykonaniu Piotra Dąbrowskiego bez odpowiedzi rywali Energa Czarni prowadziła jednak 55:45. Później ta przewaga wzrosła nawet do 15 punktów, a ostatecznie po 30 minutach goście wygrywali aż 66:49. Dobry początek czwartej kwarty w wykonaniu Asseco pozwolił tej drużynie zbliżyć się na 10 punktów. Słupszczanie nie byli już tak skuteczni, ale utrzymywali bezpieczną przewagę. Po kolejnym trafieniu Anthony’ego Goodsa było już 75:61. Gdynianie nie byli już w stanie tego zniwelować i dlatego ekipa trenera Robertsa Stelmahersa wygrała 79:65.
Anthony Goods był najlepszym zawodnikiem gości - zanotował aż 22 punkty i siedem asyst. Piotr Dąbrowski dołożył do tego 12 punktów. W ekipie gospodarzy po 15 punktów zdobyli Krzysztof Szubarga i Przemysław Żołnierewicz.
Polski Cukier Toruń - Stelmet BC Zielona Góra 81:69
Polski Cukier w pierwszych minutach radził sobie bardzo dobrze - dzięki trafieniom Jure Skificia oraz dwóm trójkom Bartosza Diduszki prowadził nawet 11:4. W ekipie gości wyróżniał się Nemanja Djurisić, ale po kolejnych akcjach Łukasza Wiśniewskiego i Aleksandra Perki gospodarze mieli nawet osiem punktów przewagi. W końcówce pierwszej kwarty straty trochę zmniejszył Przemysław Zamojski, ale i tak to torunianie wygrywali 22:15. Na początku drugiej części spotkania swoje szanse pod koszem wykorzystywał Krzysztof Sulima. Późniejsza seria 8:0 i rzuty z dystansu Zamojskiego oraz Gruszeckiego zbliżyły mistrzów Polski na zaledwie dwa punkty. Zespół trenera Jacka Winnickiego odpowiedział trzema kolejnymi akcjami i po rzucie Kyle’a Weavera prowadził 34:26. Zielonogórzanie krok po kroku zmniejszali dystans do rywali - ostatecznie dzięki trójce Zamojskiego goście przegrywali zaledwie trzema punktami.
Mimo ambitnej postawy zespołu trenera Artura Gronka na początku trzeciej kwarty, to gospodarze powiększali przewagę - dzięki rzutom Jure Skificia i Obiego Trottera było już 50:41. Stelmet walczył o poprawę wyniku i ponownie mu się to udawało - m.in. po trójce Thomasa Kelatiego i akcji Juliana Vaughna wreszcie doprowadził do remisu po 53. Ostatecznie dzięki dobitce Krzysztofa Sulimy Polski Cukier po 30 minutach wygrywał 61:60. Początek czwartej kwarty nie był zbyt ofensywny, ale to torunianie prezentowali się lepiej. Dzięki serii 7:0 i akcjom Obiego Trottera na około sześć minut przed końcem mieli osiem punktów przewagi. Dopiero wtedy rzutami z dystansu odpowiadali na to Przemysław Zamojski i Thomas Kelati. To jednak nie przestraszyło gospodarzy. Kolejna seria - tym razem 8:0 - pozwoliła Polskiemu Cukrowi wygrywać 76:66. Mistrzowie Polski mieli tylko dwie minuty na zmianę sytuacji, ale to było zdecydowanie za mało. Po rzucie Trottera gospodarze wygrali 81:69.
Obie Trotter był najlepszym strzelcem Polskiego Cukru - zanotował 16 punktów i pięć asyst. 15 punktów i pięć zbiórek dodał do tego Bartosz Diduszko. W ekipie Stelmetu wyróżniał się Przemysław Zamojski z 17 punktami i czterema asystami.
Rosa Radom - Trefl Sopot 79:73
Gospodarze rozpoczęli od trójek w wykonaniu Daniela Szymkiewicza i Darnella Jacksona - po kolejnym trafieniu środkowego było już 8:2. Trefl dość szybko potrafił zbliżyć się do rywali, ale to Rosa była stroną przeważającą. Dobrze radził sobie jednak Nikola Marković, a dzięki niemu sopocianie przegrywali już tylko punktem. Dzięki rzutowi wolnemu tego samego zawodnika po 10 minutach rywalizacji mieliśmy remis po 20. Początek drugiej kwarty należał do zespołu trenera Wojciecha Kamińskiego - dzięki serii 10:2 i rzutom wolnym Szymkiewicza prowadził już 30:22. Dobry fragment w ekipie gości zanotował Michał Kolenda, ale radomianie utrzymywali swoją przewagę. W końcówce pierwszej połowy ważne trójki trafiali jednak Jakub Karolak i Anthony Ireland, a to oznaczało kolejny remis - po 40.
Na początku trzeciej kwarty Darnell Jackson imponował przechwytami, które przełożyły się na sześciopunktową przewagę gospodarzy. Później prowadzenie utrzymywał będący w świetnej formie Daniel Szymkiewicz. Po trójce Filipa Zegzuły było 59:51. Straty w końcówce kwarty zmniejszyli trochę Tyler Laser i Marcin Stefański, ale to Rosa po 30 minutach prowadziła czterema punktami. Ostatnia część spotkania bardzo długo toczyła się rytmem kosz za kosz. Trefl w końcu dopiął swego i po rzucie Nikoli Markovicia doprowadził do wyrównania. W kluczowych momentach nie zawodził jednak Michał Sokołowski. To dzięki jego rzutom wolnym radomianie mogli być spokojni o zwycięstwo. Ostatecznie Rosa wygrała 79:73.
Najlepszym strzelcem gospodarzy był Jarosław Zyskowski z 21 punktami. 16 punktów i sześć zbiórek dodał Darnell Jackson. W ekipie gości 15 punktów i trzy asysty zanotował Anthony Ireland.
AZS Koszalin - Polfarmex Kutno 60:71
Początek meczu układał się bardziej po myśli gospodarzy, którzy najpierw prowadzili 4:0, a później nawet 10:4 dzięki akcjom Sławomira Sikory i rzutom wolnym Remona Nelsona. Straty starali się odrabiać trójkami Devante Wallace i Sebastian Kowalczyk, ale AZS błyskawicznie odskakiwał na siedem punktów m.in. po rzucie Jakuba Zalewskiego. Ostatecznie po 10 minutach gry koszalinianie wygrywali 17:12. Zaraz na początku drugiej kwarty Polfarmex doprowadził do wyrównania dzięki trójce Arkadiusza Kobusa. Kolejny taki rzut tego samego zawodnika dał gościom prowadzenie. Gospodarze wracali na właściwe tory dzięki lepszej grze Piotra Stelmacha i Igora Wadowskiego. Kutnianie zdobyli później jeszcze przewagę dzięki rzutom wolnym Michała Gabińskiego, ale ostatecznie po trafieniu z dystansu Daniela Walla to ekipa trenera Piotra Ignatowicza po pierwszej połowie wygrywała 34:33.
Trzecia kwarta była niezwykle wyrównana, chociaż w pierwszej fazie częściej na prowadzeniu utrzymywali się gospodarze, którzy mogli liczyć na Marcina Nowakowskiego. Nadzieję gościom dawał Sebastian Kowalczyk, ale żadna z ekip ciągle nie potrafiła zbudować bezpiecznej przewagi. Dzięki rzutom wolnym Jacka Jareckiego po 30 minutach Polfarmex wygrywał 53:51. W ostatniej kwarcie zespół trenera Krzysztofa Szablowskiego uciekł rywalom - nawet na dziewięć punktów po rzutach Devante Wallace’a i D.J. Thompsona. Sytuację gospodarzy starał się zmieniać Curtis Millage, ale po trójce Kowalczyka goście prowadzili 67:57. Tego AZS nie był już w stanie odrobić. Kutnianie tym samym zanotowali pierwsze zwycięstwo w tym roku - 71:60.
Najlepszym zawodnikiem gości był Sebastian Kowalczyk, który rzucił 16 punktów. Jacek Jarecki dodał do tego 10 punktów. W ekipie gospodarzy wyróżniał się Curtis Millage z 12 punktami.
BM Slam Stal Ostrów Wlkp. - Siarka Tarnobrzeg 73:65
Spotkanie na samym początku było bardzo wyrównane, mimo że nie do zatrzymania był Shawn King. Siarka szybko zaczęła zaskakiwać - po trafieniu Tomasza Wojdyły prowadziła 11:8. Sporo gospodarzom dawał Christo Nikołow, ale dopiero kolejna akcja Kinga pozwoliła BM Slam Stali wygrywać po 10 minutach 21:20. W drugiej części meczu zespół trenera Emila Rajkovicia bardzo długo miał spore problemy w ataku. To potrafili wykorzystać tarnobrzeżanie. W pewnym momencie zanotowali serię 10:0 i dzięki rzutowi Zane’a Knowlesa prowadzili 32:25. Ostrowianie musieli gonić wynik, a niezwykle istotna była postawa Nikołowa. Ostatecznie jednak to ekipa trenera Zbigniewa Pyszniaka po pierwszej połowie i akcji Jana Grzelińskiego wygrywała 37:35.
W trzeciej kwarcie goście prowadzili jeszcze nawet pięcioma punktami. Dopiero pod koniec tej części meczu dzięki trafieniom Aarona Johnsona i Kamila Chanasa BM Slam Stal zanotowała serię 9:0 i miała przewagę 54:46. Później do zaledwie trzech punktów zmniejszyli ją Tomasz Wojdyła i Zane Knowles. Kluczowy był początek ostatniej kwarty. Ostrowianie zaliczyli kolejną serię - tym razem 12:1 - i po rzucie Johnsona wygrywali aż 66:52. Siarka pokazała ambicję do samego końca, a sporo dawał przede wszystkim Wojdyła. To jednak było za mało na gospodarzy. Ostatecznie zespół trenera Emila Rajkovicia wygrał 73:65.
Aaron Johnson był najlepszym zawodnikiem gospodarzy - zanotował 19 punktów i siedem asyst. Po 16 punktów dołożyli Christo Nikołow i Shawn King. W ekipie gości 16 punktów i siedem zbiórek zdobył Tomasz Wojdyła.
Anwil Włocławek - MKS Dąbrowa Górnicza 73:70
Pierwsze minuty spotkania były bardzo wyrównane, a trójkami wymieniali się m.in. Fiodor Dmitriew i Kerron Johnson. Dopiero później dzięki akcjom Jeremiaha Wilsona i Bartłomieja Wołoszyna to goście prowadzili 13:7. MKS dobrze radził sobie w defensywie, co pomagało tej ekipie w utrzymywaniu przewagi. Po 10 minutach gry zespół z Dąbrowy Górniczej wygrywał 22:16. Na początku drugiej kwarty świetnie prezentował się Josip Sobin i to dzięki niemu włocławianie zbliżyli się na punkt do rywali. Fragment nieskuteczności z obu stron wyrównał rywalizację. Nawet gdy po trójce Jamesa Washingtona Anwil wychodził na prowadzenie, to za chwilę podobnym rzutem odpowiadał Witalij Kowalenko. Ostatecznie rzuty Pawła Leończyka i Nemanji Jaramaza ustawiły wynik spotkania po pierwszej połowie na 37:34.
Dąbrowianie wracali na prowadzenie na początku trzeciej kwarty dzięki trójkom Byrona Wesleya i Piotra Pamuły. Z dystansu potrafi rzucać także Nemanja Jaramaz - to właśnie dzięki jego akcjom Anwil zupełnie zmieniał sytuację. Po 30 minutach gry nie można było wskazać faworyta - dzięki kolejnemu trafieniu Serba był remis po 54. Ostatnia kwarta rozpoczęła się od małej serii 6:0 zespołu trenera Drażena Anzulovicia. Nie miało to jednak zbyt wielkiego znaczenia, ponieważ włocławianie bardzo szybko odrabiali straty, a była to zasługa niesamowitego Josipa Sobina - po jego trafieniu prowadzili 63:62. Ostatnie minuty spotkania były niezwykle emocjonujące. Na minutę przed końcem ważną trójkę trafił Nemanja Jaramaz, później rzuty wolne dołożył Kamil Łączyński, a to ustawiało Anwil w zdecydowanie lepszej sytuacji. MKS nie był w stanie zmienić oblicza tego meczu i to gospodarze zwyciężyli 73:70.
Josip Sobin był najlepszym zawodnikiem Anwilu - zanotował aż 28 punktów, 12 zbiórek i trzy asysty. 17 punktów dołożył do tego Nemanja Jaramaz. W ekipie gości wyróżniał się Byron Wesley z 15 punktami.
TBV Start Lublin - Miasto Szkła Krosno 68:63
Od początku spotkania bardzo dobrze radził sobie Kareem Maddox i to głównie dzięki niemu goście prowadzili nawet 14:5. Straty trójkami starali się zmniejszać Nick Kellogg i Nick Covington, ale to było za mało na rozpędzonych zawodników trenera Michała Barana. Ostatecznie po kolejnym trafieniu Maddoxa krośnianie po 10 minutach wygrywali 25:22, a amerykański podkoszowy miał już na swoim koncie aż 11 punktów. Trafienia Jakuba Dłoniaka i Covingtona w drugiej kwarcie pozwoliły TBV Startowi zdobyć przewagę. Od tego momentu goście zanotowali serię 9:0 i po pierwszej w tym meczu trójce Chrisa Czerapowicza prowadzili 41:34. Lublinianie nie potrafili tego odrobić do końca pierwszej połowy, a Miasto Szkła utrzymało siedem punktów przewagi.
W trzeciej kwarcie Chris Czerapowicz, Kareem Maddox i Dino Pita bardzo długo utrzymywali bezpieczną przewagę gości. Starali się to zmieniać przede wszystkim Doug Wiggins oraz Stefan Balmazović, ale po kolejnej akcji reprezentanta Szwecji Miasto Szkła wygrywało po 30 minutach 11 punktami. Jeszcze na sześć minut przed końcem meczu krośnianie prowadzili 63:51. Od tego momentu zespół trenera Michała Barana całkowicie zatrzymał się w ataku. TBV Start zanotował niesamowitą serię 17:0 (!) - najpierw do remisu doprowadził Jarosław Trojan, a późniejsze akcje Pawła Kowalskiego dały zespołowi upragnione zwycięstwo 68:63!
Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Doug Wiggins, który zanotował 13 punktów, dziewięć zbiórek i cztery asysty. Po 12 punktów dodali Paweł Kowalski i Stefan Balmazović. 21 punktów i 16 zbiórek dla gości zapisał na swoim koncie Kareem Maddox.
PGE Turów Zgorzelec - King Szczecin 88:75
Gospodarze rozpoczęli to spotkanie od prowadzenia 5:2 po trójce Michała Gospodarka, ale King szybko doprowadził do wyrównania dzięki Pawłowi Kikowskiemu. Po chwili zgorzelczanie wypracowali siedmiopunktową przewagę, co było możliwe dzięki rzutom wolnym Urosa Nikolicia i Mateusza Kostrzewskiego. Do ataku włączył się także Michał Michalak, a po trójce Bartosza Bochny było nawet 26:11 dla zgorzelczan. W końcówce kwarty straty lekko zmniejszył Marcin Dutkiewicz. Drugą część meczu PGE Turów rozpoczął od serii 7:0 i po trójce Bochny prowadził nawet 17 punktami. Później przypomniał o sobie Kikowski, a dwie trójki z rzędu Russella Robinsona zbliżyły szczecinian do stanu 40:31. Drużyna trenera Mathiasa Fischera kontrolowała jednak sytuację na parkiecie i nie pozwalała rywalom na więcej. Ostatecznie po pierwszej połowie gospodarze wygrywali 50:36.
Na początku trzeciej kwarty sytuację starali się zmieniać Zach Robbins i Michał Nowakowski, ale PGE Turów utrzymywał pewną przewagę. Ważnymi zawodnikami zgorzeleckiej ekipy byli przede wszystkim Michał Michalak oraz David Jackson. Później w ofensywie uaktywnił się także Kirk Archibeque - m.in. dzięki niemu gospodarze wygrywali po 30 minutach 66:54. Ostatnia kwarta tak naprawdę niczego nie zmieniała, ponieważ na trafienia Russella Robinsona odpowiadali Uros Nikolić i Mateusz Kostrzewski. Zespół trenera Fischera całkowicie kontrolował wydarzenia na parkiecie i ostatecznie, grając bez Tweety’ego Cartera, zwyciężył 88:75.
Po 14 punktów dla gospodarzy zdobyli Denis Ikovlev, Michał Michalak i Mateusz Kostrzewski. W ekipie gości wyróżniał się Russell Robinson z 16 punktami i trzema asystami.
------