9. kolejka: Dziewiąte zwycięstwo Polskiego Cukru!
Polski Cukier nadal niepokonany! W hicie Polskiej Ligi Koszykówki torunianie wygrali z Energą Czarnymi Słupsk 85:74. W pierwszym niedzielnym meczu Trefl Sopot pokonał przed własną publicznością Miasto Szkła Krosno 75:64. Jedyne sobotnie spotkanie było niezwykle wyrównane. Ostatecznie BM Slam Stal Ostrów Wlkp. pokonała AZS Koszalin 65:60.
Polski Cukier Toruń - Energa Czarni Słupsk 85:74
Ciekawostką na początku tego meczu mógł być fakt, że Jerel Blassingame rozpoczął ten mecz na ławce rezerwowych. Pierwsze minuty toczyły się jednak rytmem “kosz za kosz”, chociaż dłużej niską przewagę utrzymywali goście. Dopiero później Polski Cukier po trafieniu Krzysztofa Sulimy prowadził 18:14, ale w samej końcówce pierwszej kwarty te straty zmniejszał jeszcze akcją 2+1 Justin Jackson. Drugą część meczu goście rozpoczęli od trójki Jerela Blassingame’a, ale wynik cały czas był bliski remisu. Dobry fragment gry w wykonaniu Kyle’a Weavera oraz rzuty wolne Obiego Trottera pozwoliły zespołowi trenera Jacka Winnickiego na zdobycie siedmiopunktowej przewagi. To jednak nie pozwoliło tej ekipie na kontrolowanie sytuacji na parkiecie, ponieważ Energa Czarni ciągle trzymała się blisko. Ostatecznie jednak pierwsza połowa po rzucie Łukasza Wiśniewskiego zakończyła się wynikiem 42:36.
W trzeciej kwarcie zespół ze Słupska ponownie odrobił wszystkie straty. Dzięki trójce Grzegorza Surmacza i rzutom wolnym Davida Kravisha ekipa trenera Robertsa Stelmahersa zdobyła minimalną przewagę. Sytuacja później się jeszcze zmieniała, ale ostatecznie po 30 minutach i rzutach wolnych Chavaughna Lewisa to Energa Czarni wygrywała 58:56. Ostatnia część meczu należała już do Polskiego Cukru. Najpierw po serii 8:2 i akcji 2+1 Kyle’a Weavera torunianie prowadzili 69:63, a później kluczowe trafienia notowali Łukasz Wiśniewski i Obie Trotter. Mimo sporych chęci ze strony Jarosława Mokrosa i Jerela Blassingame, to gospodarze zwyciężyli ostatecznie 85:74.
Obie Trotter i Łukasz Wiśniewski rzucili w tym meczu po 16 punktów. 13 punktów i trzy zbiórki dodał do tego Krzysztof Sulima. W ekipie gości wyróżniał się David Kravish z 13 punktami i pięcioma zbiórkami.
PGE Turów Zgorzelec - TBV Start Lublin 106:74
Od początku spotkania można było zaobserwować lekką przewagę zespołu ze Zgorzelca. Po rzutach wolnych Bartosza Bochny było już 17:10 dla gospodarzy. Później nieźle radzili sobie Brandon Peterson i Doug Wiggins, a w końcówce straty zmniejszał jeszcze Jakub Dłoniak, ale to PGE Turów po 10 minutach wygrywał 27:21. W drugiej części meczu sytuację TBV Startu starał się poprawiać Nick Kellogg, ale to było za mało na zawodników trenera Mathiasa Fischera, którzy szybko starali się powiększać przewagę. Dzięki trójce Mateusza Kostrzewskiego byli lepsi nawet o 14 punktów. Nie do zatrzymania był też Kirk Archibeque, a po akcji 2+1 Michała Michalaka zgorzelczanie wygrywali aż 58:37 po pierwszej połowie.
Kolejna kwarta była bardzo podobna - stała pod znakiem powiększania przewagi przez PGE Turów. Po serii 8:0 i rzutach wolnych Tweety’ego Cartera było już 68:41. Świetnie ciągle radził sobie Mateusz Kostrzewski, aktywny był Bartosz Bochno, a dzięki trójce Davida Jacksona gospodarze wygrywali 86:54. Ostatnia kwarta była już bardziej wyrównana, ale lublinianie nie byli w stanie odrobić tak dużych strat. W TBV Starcie dobrze prezentowali się Jakub Dłoniak i Brandon Peterson, ale to było za mało na świetnie pracującą ofensywę PGE Turowa. Ostatecznie drużyna ze Zgorzelca zwyciężyła aż 106:74.
Najlepszym strzelcem PGE Turowa był Mateusz Kostrzewski z 24 punktami i dziewięcioma zbiórkami. Po 19 punktów dodali do tego Bartosz Bochno i Kirk Archibeque. W TBV Starcie po 14 punktów zanotowali Brandon Peterson i Doug Wiggins.
Rosa Radom - Polfarmex Kutno 72:52
Pierwsze minuty spotkania były wyrównane, z lekkim wskazaniem na korzyść Polfarmexu, który po trafieniach Michaela Frasera i Devante Wallace’a prowadził 12:7. Rosa nie była w tym fragmencie gry zbyt skuteczna, ale w końcówce kwarty znalazła sposób na kutnian. Po rzutach Gary’ego Bella oraz Roberta Witki wygrywała 19:18. W drugiej części meczu zespołowi z Radomia udawało się uciekać głównie dzięki Michałowi Sokołowskiego oraz Maciejowi Bojanowskiemu. Mimo większej aktywności Devante Wallace’a i Dardana Berishy goście nie potrafili odrabiać strat. Ostatecznie m.in. dzięki rzutom wolnym Jordana Callahana Rosa prowadziła po pierwszej połowie 40:32.
Trzecia kwarta nie była zbyt ofensywna z obu stron. Zarówno Rosa, jak i Polfarmex rzuciły zaledwie po osiem punktów, a w ekipie gości wyróżnić można Michaela Frasera. Jedno się nie zmieniało - kutnianie nadal nie odrabiali strat. Początek ostatniej kwarty to popis zespołu trenera Wojciecha Kamińskiego. Radomianie rozpoczęli ją od niesamowitej serii 16:0 - po trójkach Michała Sokołowskiego i Jordana Callahana było już 64:40 dla gospodarzy. Tego drużyna trenera Jarosława Krysiewicza nie była już w stanie odrobić. Ostatecznie Rosa zwyciężyła 72:52.
Michał Sokołowski z 15 punktami i pięcioma zbiórkami był najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem gospodarzy. 13 punktów i cztery asysty dodał Jordan Callahan. W ekipie gości najlepszy był Michael Fraser z 11 punktami i 12 zbiórkami.
Siarka Tarnobrzeg - MKS Dąbrowa Górnicza 74:87
Na początku meczu głównie dzięki trafieniom Kerrona Johnsona i Witalija Kowalenki MKS prowadził 9:5. Gospodarze takie straty odrabiali jednak błyskawicznie, a po trójkach Brandona Browna i Travisa Releforda zdobywali przewagę. Dąbrowianie zanotowali jednak świetną końcówkę kwarty - po serii 12:2 i kolejnej akcji Johnsona było 22:19 dla gości. Druga część meczu była bardzo wyrównana i mimo że MKS wychodził nawet na siedmiopunktowe prowadzenie dzięki rzutowi Kowalenki, to później inicjatywę znowu miała Siarka. Tarnobrzeżanie po akcjach Releforda oraz Wojdyły wygrywali 37:36 na koniec pierwszej połowy.
W trzeciej kwarcie drużyna trenera Zbigniewa Pyszniaka nadal zaskakiwała. Po niesamowitej akcji 3+1 Krzysztofa Jakóbczyka miała nawet osiem punktów przewagi, a MKS ciągle miał spore problemy z defensywą. Rewelacyjny mecz rozgrywał jednak Kerron Johnson i to głównie dzięki niemu dąbrowianie ciągle byli w grze. Dzięki trafieniu Przemysława Szymańskiego przegrywali tylko punktem po 30 minutach rywalizacji. W trakcie ostatniej kwarty zespół trenera Drażena Anzulovicia zanotował serię 10:0, a po rzucie Kowalenki miał dziewięć punktów przewagi. To był kluczowy moment spotkania - gospodarze nie byli w stanie doprowadzić już chociażby do remisu, a dodatkowo w końcówce ważną trójkę trafił Bartłomiej Wołoszyn. MKS zwyciężył ostatecznie 87:74.
To był mecz Kerrona Johnsona - zanotował na swoim koncie aż 29 punktów i sześć asyst. 18 punktów i pięć zbiórek dodał do tego Bartłomiej Wołoszyn. W drużynie gospodarzy wyróżniał się Travis Releford z 23 punktami, czterema zbiórkami i trzema asystami.
Polpharma Starogard Gdański - King Szczecin 64:81
Starogardzianie przystąpili do tego meczu bez zawieszonych Michaela Hicksa oraz Anthony’ego Milesa, a także kontuzjowanego Martynasa Sajusa. Mimo tego starogardzianie byli w pierwszej kwarcie wymagającym rywalem. Dzięki trójce Marcina Fliegera prowadzili 7:3, choć później inicjatywa była po stronie Kinga - świetny fragment zanotował Taylor Brown. Końcówka pierwszej kwarty należała jednak do Thomasa Davisa - po jego trójce było 21:16 dla gospodarzy. W drugiej części meczu przewaga zespołu trenera Mindaugasa Budzinauskasa wzrosła do dziewięciu punktów po rzutach Urosa Mirkovicia. Starogardzianie długo utrzymywali taką przewagę, ale w końcówce pierwszej połowy świetnie prezentowali się Zach Robbins, Craig Sword oraz Russell Robinson. Po trafieniu tego ostatniego był remis po 42.
Na początku trzeciej kwarty King zanotował serię 10:2 i po akcji Pawła Kikowskiego prowadził 52:44. To był kluczowy fragment całego spotkania. Polpharma od tego momentu nie potrafiła już doprowadzić chociażby do remisu, a zespół trenera Marka Łukomskiego całkowicie kontrolował wydarzenia na parkiecie. Dzięki kolejnym trafieniom Kikowskiego szczecinianie wygrywali po 30 minutach już 65:52. Ostatnia kwarta niczego nie zmieniła. King wykorzystywał osłabienie rywali i powiększał swoją przewagę. W końcówce aktywny był jeszcze Taylor Brown, a po trafieniu Jakuba Garbacza goście zwyciężyli ostatecznie 81:64.
Po 17 punktów dla Kinga zanotowali Taylor Brown i Paweł Kikowski. Russell Robinson i Zach Robbins dodali po 10 punktów. W Polpharmie najlepszy był Uros Mirković z 21 punktami i pięcioma zbiórkami.
Trefl Sopot - Miasto Szkła Krosno 75:64
Trafienia Jakuba Karolaka w pierwszych minutach spotkania dawały niewielką przewagę gospodarzom. Goście niwelowali ją jednak błyskawicznie - kolejna akcja Chrisa Czerapowicza dawała remis, a trafienie Dariusza Oczkowicza oznaczało minimalne prowadzenie Miasta Szkła. Krośnianie potrafili w dodatku przyspieszyć tempo - dzięki kontrze Royce’a Woolridge’a i późniejszych rzutach Seida Hajricia było już 23:14. Po 10 minutach rywalizacji zespół trenera Michała Barana wygrywał sześcioma punktami. Na początku drugiej kwarty trójki Jakuba Karolaka były główną bronią Trefla, a późniejsze trafienia Nikoli Markovicia oraz Piotra Śmigielskiego pozwoliły tej drużynie wrócić na prowadzenie. Miasto Szkła w tej części spotkania miało ogromne problemy w ofensywie, a sopocianie potrafili to skrupulatnie wykorzystać. Zespół z Krosna rzucił w kwarcie zaledwie sześć punktów, a po trafieniach z linii rzutów wolnych Nikoli Markovicia było 46:33.
Siedem punktów z rzędu Trefla i akcja Jakuba Karolaka oznaczały, że zespół trenera Zorana Marticia miał już 20 punktów przewagi na początku trzeciej kwarty. Miasto Szkła nadal nie trafiało wielu rzutów, a w dodatku nie potrafiło znaleźć sposobu na szybkiego Anthony’ego Irelanda oraz Nikolę Markovicia. Po 30 minutach gry gospodarze prowadzili 63:47. Gościom nie można odmówić ambicji - w ostatniej kwarcie bardzo starali się poprawić wynik na swoją korzyść. Dzięki akcjom 2+1 Chrisa Czerapowicza i Royce’a Woolridge’a potrafili zbliżyć się na osiem punktów. Na więcej Trefl nie chciał już jednak pozwolić. Ważne trafienie notowali liderzy, czyli Marković i Ireland, dzięki czemu przewaga gospodarzy była bezpieczna. Ostatecznie sopocianie zwyciężyli 75:64.
Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Nikola Marković, który zdobył 24 punkty, 16 zbiórek i trzy asysty. Jakub Karolak dodał do tego 19 punktów. W ekipie gości wyróżniał się Chris Czerapowicz z 19 punktami i czterema zbiórkami.
BM Slam Stal Ostrów Wlkp. – AZS Koszalin 65:60
Początek spotkania był niezwykle wyrównany i żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć przewagi. Dopiero w końcówce inaugurującej kwarty po trafieniach Shawna Kinga, Portera Troupe’a i Kamila Chanasa ostrowianie zdobyli sześć punktów przewagi. Druga część meczu była jednak lepsza dla AZS. Bardzo dobrze radzili sobie Daniel Wall i Kenny Manigault, dzięki którym koszalinianie odrabiali straty. Po serii 11:0 i kolejnej akcji Remona Nelsona drużyna prowadzona przez Piotra Ignatowicza prowadziła już 28:23. Sytuację gospodarzy starał się jeszcze poprawiać Aaron Johnson, ale ostatecznie to AZS wygrywał po pierwszej połowie różnicą sześciu punktów.
W trzeciej kwarcie BM Slam Stal starała się krok po kroku zbliżać do rywali. Najpierw świetnie radził sobie Christo Nikołow, ale goście ciągle utrzymywali kilkupunktową przewagę. Dopiero późniejsze trafienie z dystansu Portera Troupe’a dało ekipie trenera Emila Rajkovicia minimalne prowadzenie. Ostatecznie jednak po 30 minutach rywalizacji i trójce Remona Nelsona był remis po 47. Czwarta kwarta bardzo długo toczyła się rytmem „kosz za kosz”. Dopiero na dwie minuty przed końcem po trójce Łukasza Majewskiego gospodarze wyszli na pięciopunktowe prowadzenie. To był kluczowy fragment spotkania – dał BM Slam Stali kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Dzięki rzutowi wolnemu Szymona Szewczyka ostrowianie wygrali 65:60.
Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Aaron Johnson z 15 punktami i czterema asystami. 11 punktów i pięć zbiórek dodał Christo Nikołow. Remon Nelson zanotował dla AZS 19 punktów i pięć asyst.
8. kolejka: TBV Start Lublin - Polpharma Starogard Gdański 100:99
Gospodarze w pierwszych minutach spotkania pokazywali mnóstwo energii, a dzięki trafieniu Jakuba Dłoniaka prowadzili już 7:0. Po późniejszej akcji Brandona Petersona TBV Start miał już 11 punktów przewagi. Polpharma grała bez swojego podstawowego centra - Martynasa Sajusa, a to zmuszało trenera Mindaugasa Budzinauskasa do zmiany rotacji. Lublinianie ciągle utrzymywali jednak spore prowadzenie. Ostatecznie dzięki akcji Douga Wigginsa gospodarze wygrywali po 10 minutach 29:19. W drugiej kwarcie sytuację starali się zmieniać przede wszystkim Anthony Miles oraz Uros Mirković. Po kolejnej akcji Amerykanina oraz wejściu na kosz Marcina Fliegera starogardzianie zbliżyli się na zaledwie jeden punkt. W końcówce pierwszej połowy TBV Start zanotował jednak serię 8:1 i po rzutach wolnych Nicka Kelloga wygrywał 48:40.
Na początku trzeciej kwarty Polpharma ponownie zbliżała się do rywali - nawet na trzy punkty po rzucie Anthony’ego Milesa. Gospodarze potrafili jednak utrzymywać przewagę głównie dzięki trójkom Stefana Balmazovicia oraz Jakuba Dłoniaka. Kolejne trafienie z dystansu Nicka Kellogga pozwoliło lublinianom prowadzić 65:53. Od tego momentu zespół ze Starogardu Gd. zanotował serię 15:3 i dzięki dwóm trójkom Michaela Hicksa doprowadził do wyrównania. Rzuty wolne Kellogga ustawiły wynik spotkania po 30 minutach na 70:68. Kolejne rzuty Hicksa w czwartej kwarcie dały nawet pięciopunktową przewagę gościom. TBV Start ciągle był jednak blisko rywali - późniejsze trafienia Stefana Balmazovicia oznaczały więc kolejny remis. W samej końcówce kluczowe okazały się rzuty wolne Jakuba Dłoniaka i Douga Wigginsa. Mimo że Anthony Miles zdążył jeszcze zanotować niesamowitą akcję 3+1, to kolejne trafienia z linii rzutów wolnych Wigginsa zapewniły TBV Startowi pierwszą wygraną w sezonie - 100:99.
Najlepszym strzelcem gospodarzy był Stefan Balmazović z 24 punktami, sześcioma zbiórkami i trzema asystami. 20 punktów i 10 zbiórek dodał Brandon Peterson. W ekipie Polpharmy 30 punktów i sześć zbiórek zdobył Anthony Miles.
Stelmet BC Zielona Góra - Asseco Gdynia 82:80
Zespół trenera Przemysława Frasunkiewicza lekko zaskoczył rywali w pierwszych minutach meczu - m.in. dzięki pięciu punktom Filipa Matczaka było już 9:4. Później akcje kończyli Piotr Szczotka i Roman Szymański, a przewaga gości wzrosła nawet do dziewięciu punktów. Zielonogórzanie nie mieli pewnej opcji w ofensywie, a to nie pozwalało im na odrabianie strat. Po trójce Filipa Puta Asseco wygrywało po 10 minutach 27:16. Drugą kwartę Stelmet rozpoczął zdecydowanie lepiej - dzięki serii 12:0 i trójce Przemysława Zamojskiego wyszedł na prowadzenie. Gdynianie potrafili jeszcze zdobyć i utrzymać przewagę - m.in. sześciopunktową po rzucie z dystansu Marcela Ponitki. Ostatecznie po pierwszej połowie Asseco wygrywało 48:42.
Dwie akcje Jamesa Florence’a na początku trzeciej kwarty zbliżyły gospodarzy na trzy punkty, ale gdynianie ponownie szybko uciekali. Mimo większej aktywności w ataku Armaniego Moore’a, to Asseco ciągle kontrolowało sytuację na parkiecie. Nie do zatrzymania był Krzysztof Szubarga - to właśnie m.in. dzięki jego czterem trójkom (w tym ostatniej z połowy boiska) goście wygrywali po 30 minutach 68:56. Czwartą kwartę mistrzowie Polski rozpoczęli od serii 11:2 i po rzutach wolnych Vladimira Dragicevicia zbliżyli się na trzy punkty. Zespół trenera Przemysława Frasunkiewicza oddalał się trójkami w wykonaniu Filipa Matczaka oraz Przemysława Żołnierewicza. W ważnych momentach nie zawodził jednak Łukasz Koszarek - to jego siedem punktów z rzędu zbliżyło gospodarzy na punkt różnicy. Kapitan Stelmetu na 14 sekund przed końcem trafił jeszcze trójkę, która dawała jego drużynie prowadzenie. Sytuację mógł zmienić jeszcze Przemysław Żołnierewicz, ale nie trafił z dystansu. Zielonogórzanie zwyciężyli ostatecznie 82:80.
Łukasz Koszarek był najlepszym zawodnikiem gospodarzy tego meczu - zdobył 16 punktów i sześć asyst. 14 punktów i osiem zbiórek dodał Nemanja Djurisić. W ekipie Asseco wyróżniał się Filip Matczak z 16 punktami i trzema asystami.
-----