25. kolejka: Świąteczny hit dla Energi Czarnych
Energa Czarni Słupsk zwyciężyła z Rosą Radom 70:62 w wielkanocnym hicie Tauron Basket Ligi. Wielka niespodzianka w Tarnobrzegu! Siarka Tarnobrzeg pokonała przed własną publicznością Anwil Włocławek 84:83. King Wilki Morskie w czwartej kwarcie meczu z PGE Turowem musiał gonić wynik, ale ostatecznie to się udało i szczecinianie mogli cieszyć się z ważnego zwycięstwa 94:93.
Energa Czarni Słupsk – Rosa Radom 70:62
Jarosław Mokros powrócił do pierwszej piątki słupszczan po przerwie spowodowanej kontuzją i przydał się w pierwszych minutach spotkania. To po jego trafieniu z dystansu gospodarze prowadzili 10:6. Później świetnie prezentował się C.J. Harris (10 punktów w tej części meczu), a po rzucie Michała Sokołowskiego to Rosa miała przewagę – 18:14. Do końca inaugurującej kwarty punkty zdobywała tylko Energa Czarni i po akcji Justina Jacksona wygrywała 22:18. Druga część meczu była pełna walki, a lepiej w takiej grze prezentowali się zawodnicy trenera Donaldasa Kairysa. Ważne rzuty trafiał Jerel Blassingame, a po trójce Kacpra Borowskiego było już nawet 39:26 dla gospodarzy. Kolejne trafienie Harrisa ustawiło wynik po pierwszej połowie na 39:28.
Trzecia kwarta była pod kontrolą Energi Czarnych. Słabiej niż zwykle prezentował się Torey Thomas, a w dodatku gospodarze dominowali pod koszami – to sprawiało, że po trójce Jerela Blassingame’a mieli już 17 punktów przewagi. Później dobry fragment zanotował Damian Jeszke, ale po akcji Cheikha Mbodja słupszczanie prowadzili 58:45. Świetna obrona Rosy w sześciu minutach czwartej kwarty nie pozwalała im jednak na zdobywanie punktów. Radomianie zdołali w tym czasie odrobić aż 10 punktów i przegrywali zaledwie trzema. Kluczowe akcje należały jednak do Łukasza Seweryna i Justina Jacksona, a ostateczny „cios” zadał Blassingame. Ekipa ze Słupska tym samym wygrała 70:62.
Gospodarzy do wygranej poprowadził Jerel Blassingame, który zanotował 19 punktów i trzy asysty. Kacper Borowski dołożył do tego 12 punktów i sześć zbiórek. W zespole gości wyróżniał się C.J. Harris z 22 punktami.
Siarka Tarnobrzeg – Anwil Włocławek 84:83
Anwil rozpoczął to spotkanie po swojej myśli – dobrze spisywał się David Jelinek, a po rzutach wolnych Kervina Bristola było już 11:2. Siarka mogła liczyć jednak na Daniela Walla i Jakuba Zalewskiego, dzięki czemu szybko zbliżyła się na dwa punkty. W końcówce tej części meczu ważną trójkę trafił Michał Chyliński, a włocławianie dzięki akcji Roberta Tomaszka prowadzili 25:20. W drugiej kwarcie w ataku uaktywnił się Gary Bell – po jego rzucie tarnobrzeżanie doprowadzili do remisu, a prowadzenie gospodarzom dał Zalewski. W drużynie trenera Igora Milicicia skutecznymi akcjami odpowiadali Chyliński, Bristol oraz Andjusić – po trafieniu tego ostatniego goście wygrywali po 20 minutach 46:41.
W trzeciej kwarcie Siarka ponownie potrafiła zdobyć przewagę – było to możliwe dzięki trafieniom Zacha Robbinsa, Kacpra Młynarskiego i Gary’ego Bella – po trójce tego ostatniego tarnobrzeżanie prowadzili 58:52. Za odrabianie tych strat wzięli się jednak podkoszowi – dzięki kolejnym akcjom Fiodora Dmitriewa i Roberta Tomaszka Anwilowi udało się wygrywać po tej części gry 68:66. Ostatnia kwarta była bardzo zacięta i dlatego wynik rozstrzygnął się w ostatniej minucie. Po trójce Chylińskiego włocławianie prowadzili 83:82. Później ten sam zawodnik stanął na linii rzutów wolnych, ale dwukrotnie nie trafił. Siarka miała tylko kilkanaście sekund na zmianę wyniku. Kamil Łączyński faulował Jakuba Zalewskiego, a ten zamienił rzuty wolne na punkty i to gospodarze zdobyli przewagę. Ostatnia akcja należała do Anwilu, ale z dystansu nie udało się trafić Łączyńskiemu. To oznaczało sensację i zwycięstwo Siarki 84:83.
Najlepszym zawodnikiem tarnobrzeżan był Gary Bell z 19 punktami, pięcioma zbiórkami i sześcioma asystami. Po 15 punktów dodali Jakub Zalewski i Daniel Wall. W ekipie gości wyróżniał się Robert Tomaszek z 16 punktami i sześcioma zbiórkami.
AZS Koszalin – Asseco Gdynia 83:65
Trochę lepiej w to spotkanie weszli gospodarze, którzy mogli liczyć przede wszystkim na trójki Artura Mielczarka – po jego trafieniach prowadzili 9:4. Nieźle spisywał się jednak Jakub Parzeński, a dzięki akcjom Przemysława Farasunkiewicza i Anthony’ego Hickeya to Asseco zdobyło minimalną przewagę. Trójka Camerona Gliddona pozwoliła AZS wygrywać po pierwszej połowie 22:20. W drugiej części meczu dzięki rzutom Igora Wadowskiego i Gliddona koszalinianie mieli już siedem punktów przewagi. Zespół z Gdyni starał się odpowiadać rzutami Piotra Szczotki, ale AZS kontrolował sytuację na parkiecie i m.in. po trafieniu Adama Pechacka prowadził 41:34.
W trzeciej kwarcie zespół prowadzony przez trenera Kamila Sadowskiego zanotował serię 11:0 i dzięki Arturowi Mielczarkowi oraz A.J. Waltonowi przewaga tej ekipy wzrosła do stanu 57:37. Asseco odpowiadało trójkami Frasunkiewicza, Kowalczyka i Matczaka, ale po 30 minutach to gospodarze byli lepsi – prowadzili 60:50. Ostatnia kwarta już niczego nie zmieniła. Świetnie radził sobie Gliddon, a po serii 9:0 i trójce Mikołaja Witlińskiego AZS wygrywał nawet 77:55. W końcówce goście odrobili trochę strat, ale ostatecznie po akcji 2+1 Adama Pechacka zespół z Koszalina pewnie zwyciężył 83:65.
Najlepszym zawodnikiem AZS był Artur Mielczarek z 22 punktami. Cameron Gliddon dodał do tego 20 punktów i cztery asysty. W ekipie gości Sebastian Kowalczyk rzucił 11 punktów.
Polpharma Starogard Gdański – BM Slam Stal Ostrów Wlkp. 80:79
Początek meczu był bardzo wyrównany, ale to Polpharma szybciej potrafiła opanować sytuację i licząc na trafienia Łukasza Diduszki i Urosa Mirkovicia prowadziła 12:7. Później świetnie radzili sobie Alexis Wangmene i Christo Nikołow, dzięki czemu ostrowianie doprowadzili do remisu. Dobrze spisywał się jednak Mirković, a po trójce Szymona Długosza było nawet 25:19 dla gospodarzy. W drugiej części meczu BM Slam Stal kilkakrotnie zbliżała się na jeden punkt (m.in. po rzutach Delaneya i Wangmene), ale zespołowi trenera Mindaugasa Budzinauskasa ciągle udawało się odpierać te ataki. Ostatecznie po 20 minutach starogardzianie prowadzili jednak tylko 39:38.
W trzeciej kwarcie Polpharma budowała przewagę mogąc liczyć przede wszystkim na Urosa Mirkovicia i Marcina Fliegera. Ważne punkty notował też Szymon Długosz i choć ekipa trenera Zorana Sretenovicia co chwilę zbliżała się na zaledwie kilka punktów różnicy, to po tej części meczu gospodarze prowadzili 65:53. W ostatniej kwarcie goście nie zamierzali się poddać. Straty odrabiali Curtis Millage i Christo Nikołow, a jednym z ważniejszych graczy okazał się Wojciech Żurawski. Na dwie minuty przed końcem to po jego rzucie BM Slam Stal zbliżyła się na trzy punkty. Jego kolejne trafienie 30 sekund przed zakończeniem spotkania zniwelowały straty gości do punktu. Rzut na zwycięstwo miał jeszcze Millage, ale nie trafił i to Polpharma cieszyła się ze zwycięstwa 80:79.
Uros Mirković był najlepszym graczem Polpharmy w tym meczu – zanotował na swoim koncie 27 punktów i osiem zbiórek. Łukasz Diduszko dodał do tego 15 punktów i osiem zbiórek. W ekipie gości wyróżniał się Christo Nikołow z 18 punktami i sześcioma zbiórkami.
MKS Dąbrowa Górnicza – Śląsk Wrocław 76:61
Gospodarze dość szybko zdobyli przewagę – dzięki akcjom Piotra Pamuły i Drago Pasalicia było 11:4. Śląsk starał się odpowiadać trafieniami Witalija Kowalenki oraz Kamila Chanasa, ale Pasalić był nie do zatrzymania. Kolejną trójkę dorzucał też Pamuła, a MKS po pierwszej kwarcie prowadził 26:14. W drugiej części meczu w zdobywanie punktów włączył się Eric Williams, a dąbrowianie powiększali swoją przewagę. Zespół trenera Emila Rajkovicia dopiero w końcówce pierwszej połowy potrafił zbliżyć się na 10 punktów po rzutach Jankowskiego, Kowalenki oraz Ikovleva.
Trójki Michała Jankowskiego i Denisa Ikovleva w trzeciej kwarcie pozwoliły Ślaskowi zmniejszyć straty do zaledwie trzech punktów. W ataku uaktywnił się jednak ponownie Drago Pasalić, a dzięki akcjom Rashauna Broadusa MKS po 30 minutach rywalizacji wygrywał 60:52. Ostatnia kwartę ekipa trenera Drażena Anzulovicia rozpoczęła od siedmiu punktów z rzędu i po trafieniach Piotra Pamuły zdobyła bezpieczną przewagę. Śląsk nie był zbyt skuteczny (tylko dziewięć punktów w tej części meczu) i tym samym nie był w stanie odrobić tych strat. Ostatecznie MKS wygrał ten mecz 76:61.
Drago Pasalić zanotował w tym meczu 22 punkty, sześć zbiórek i dwie asysty. Eric Williams dodał do tego 18 punktów i cztery zbiórki. W ekipie gości Denis Ikovlev zdobył 15 punktów i trzy asysty.
King Wilki Morskie Szczecin – PGE Turów Zgorzelec 94:93
Od początku spotkanie było bardzo ofensywne i zacięte. Po trafieniach Kirka Archibeque’a i Filipa Dylewicza goście prowadzili 14:10, ale dwie minuty później trójka Pawła Kikowskiego dała przewagę szczecinianom. Ta część meczu toczyła się rytmem „kosz za kosz”, a po rzucie z dystansu Daniela Dillona zakończyła się wynikiem 24:23 dla PGE Turowa. Druga kwarta bardzo długo była podobna. W pewnym momencie zespół ze Zgorzelca zanotował jednak serię 8:0 i po rzutach wolnych Jovana Novaka wygrywał 41:36. Później zdobył maksymalnie siedem punktów przewagi, a pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem zespołu trenera Piotra Ignatowicza 50:45.
W trzeciej kwarcie King Wilki Morskie nie był już tak skuteczny, a goście potrafili to świetnie wykorzystać. Rewelacyjnie spisywał się Cameron Tatum – to właśnie po jego akcjach PGE Turów odskakiwał rywalom. Dzięki kolejnej trójce Amerykanina było już 65:51 dla zgorzelczan. W ekipie gospodarzy starali się Frank Gaines i Paweł Kikowski, ale po 30 minutach rywalizacji przegrywali 59:71. To absolutnie nie załamało ekipy trenera Marka Łukomskiego – zanotowała ona w ostatniej kwarcie serię 12:0 i po trafieniu Łukasza Majewskiego zbliżyła się na zaledwie dwa punkty. Następnie ważne trójki rzucał Michał Nowakowski – to właśnie jego akcja doprowadziła do remisu. Na minutę przed końcem rzut z dystansu Franka Gainesa dał szczecinianom długo wyczekiwane prowadzenie. Końcówka była bardzo zacięta, a Jovan Novak miał nawet szansę zostać bohaterem, ale ostatecznie to King Wilki Morskie wygrał 94:93.
Najlepszym strzelcem gospodarzy był Frank Gaines z 22 punktami. 17 punktów i trzy asysty dołożył Paweł Kikowski. W ekipie gości wyróżniał się Kirk Archibeque z 21 punktami i dziewięcioma zbiórkami.
Trefl Sopot – Polski Cukier Toruń 54:84
Świetnie w spotkanie wszedł przede wszystkim Ater Majok i po jego akcjach Trefl prowadził 6:1. Trener Jacek Winnicki poprosił w tym momencie o przerwę, a jego zespół zareagował na to rewelacyjnie – zanotował serię 13:0 i po trafieniu Markeitha Cummingsa było już 14:6. W końcówce tej części meczu trafiali jeszcze Tomasz Śnieg i Michał Michalak, a Polski Cukier prowadził 23:14. Drugą kwartę torunianie rozpoczęli od sześciu punktów z rzędu i powiększał swoją przewagę. Później niezły fragment zanotował jednak Anthony Ireland i dzięki jego akcjom sopocianom udało się zbliżyć na siedem punktów. Goście nie pozwalali na nic więcej, a rozstrzelał się Danny Gibson. Ostatecznie po rzucie Łukasza Wiśniewskiego pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 45:30.
Trzecia kwarta to czas, w którym świetnie spisywali się przede wszystkim Michał Michalak i Markieth Cummings. Trefl nie zanotował żadnego ofensywnego zrywu, dlatego trafienia wcześniej wspomnianej dwójki pozwalały torunianom na powiększanie prowadzenia. Po 30 minutach rywalizacji Polski Cukier miał przewagę 69:47. Ostatnia część meczu nie zmieniła przebiegu gry. Zespół trenera Zorana Marticia zdołał dołożyć do swojego konta zaledwie osiem punktów, a goście nadal spisywali się bardzo dobrze. Ostatecznie ekipa z Torunia mogła cieszyć się ze zwycięstwa 84:55.
Najlepszym zawodnikiem gości był Michał Michalak z 20 punktami, czterema zbiórkami i czterema asystami. Danny Gibson dołożył do tego 13 punktów. W zespole gospodarzy po 13 punktów rzucili Ater Majok i Anthony Ireland.
Stelmet Zielona Góra – Start Lublin 100:53
Start zdecydowanie zaskoczył zielonogórzan w pierwszych minutach spotkania – po trafieniu Jana Grzelińskiego prowadził nawet 10:0! Gospodarze starali się odrabiać straty jak najszybciej i to się udało. Dzięki kolejnym rzutom Mateusza Ponitki i Dee Bosta zespół trenera Saso Filipovskiego potrafił nawet odskakiwać. Po 10 minutach mistrzowie Polski wygrywali już 24:18. Druga kwarta była już pod kontrolą Stelmetu – w zdobywanie punktów włączyli się Karol Gruszecki i Nemanja Djurisić, a goście nie potrafili znaleźć sposobu na tak dobrą ofensywę. Swoje punkty rzucił Jarosław Trojan, ale po pierwszej połowie to gospodarze wygrywali już 51:30.
Trzecia kwarta była bardzo podobna do poprzedniej. Start w żadnym momencie nie potrafił zagrozić mistrzom Polski – dzięki temu Stelmet nadal powiększał swoją przewagę. W końcówce kwarty zanotował nawet serię 8:0 i po akcji 2+1 Szymona Szewczyka prowadził 78:40. Sporo minut na parkiecie dostali Marcel Ponitka oraz Kamil Zywert i jak zawsze dobrze je wykorzystali. W ostatniej minucie spotkania Stelmet walczył o przekroczenie bariery 100 zdobytych punktów – udało się to po rzucie Nemanji Djurisicia.
Nemanja Djurisić był najlepszym strzelcem gospodarzy z 18 punktami i 11 zbiórkami. Mateusz Ponitka dodał do tego 15 punktów. W ekipie gości na wyróżnienie zasłużył Jarosław Trojan z 14 punktami i sześcioma zbiórkami.
-----