Podsumowanie sezonu: BOT Turów Zgorzelec
Turów rok temu otarł się o medal, dlatego nadzieje były wielkie. Dopiero siódme miejsce zawiodło oczekiwania.
Działacze zgorzeleckiej drużyny z powodu kontuzji lub niespełnionych oczekiwań, a nawet decyzji samych zawodników zmuszeni byli pożegnać się w trakcie sezonu aż z siedmioma koszykarzami oraz trenerem. Największym zaskoczeniem była ucieczka Daryla Greena, który wyjechał na święta do domu i już nie wrócił.
Po rezygnacji z funkcji trenera Mariusza Karola jego miejsce zajął jeden z najbardziej obiecujących szkoleniowców młodego pokolenia - Wojciech Kamiński. Wraz z Karolem odszedł Rafał Bigus, Maris Laksa i Michael Ansley, którzy nie spełnili oczekiwań działaczy, trenerów oraz kibiców. Alvin Cruz oraz Janavor Weatherspoon pożegnali się z drużyną z powodów zdrowotnych, a Wiktor Grudziński odszedł do Anwilu.
Po odejściu Weatherspoona włodarze Turowa doszli do porozumienia z szefami francuskiego Adecco Asvel i do Zgorzelca wrócił idol kibiców - Yann Mollinari. Na miejsce zwolnionego Ansleya, Laksy i Bigusa przygraniczna drużyna zatrudniła Kevinna Pinkneya i Ernesta Browna. Ten drugi dołączył do drużyny tydzień później niż oczekiwano i zagrał dopiero w Pucharze Polski z Górnikiem Wałbrzych. W meczu z pierwszoligowcem zadebiutował również Hubert Radke, który zastąpił w zespole Wiktora Grudzińskiego. Ostatnim wzmocnieniem, jakie miał poczynić Turów przed zamknięciem okienka transferowego, było pozyskanie Portorykańczyka Alvina Cruza. Jednak rozgrywający w ciągu niecałego miesiąca nabawił się choroby wirusowej, co zmusiło szefów Turowa do szybkiego działania. W miejsce Cruza tuż przed zamknięciem okienka transferowego sprowadzono dwóch zawodników z ligi szwedzkiej - Amerykanina Tonego Mitchella i Chorwata Srdana Suboticia.
Najrówniej grającym zawodnikiem w składzie zgorzeleckiego zespołu był Andrzej Pluta, który w Dominet Basket Lidze okazał się najskuteczniejszym strzelcem z dystansu (54.4%). Przed sezonem obrońca miał propozycje z Prokomu Trefla oraz Anwilu. Żaden z tych klubów nie zdecydował się podpisać kontraktu z jednym z najlepszych polskich obrońców, co wykorzystali działacze Turowa.
Przed sezonem jednym z hitów transferowych na Polskim rynku było pozyskanie Radosława Hyżego. Skrzydłowy kadry do momentu, kiedy w pucharze doznał kontuzji, był jednym z ofensywnych liderów Turowa. W dwunastu spotkaniach miał średnią 14 punktów na mecz, lecz po wyleczeniu złamanego palca nie mógł się już odnaleźć w drużynie.
Patrząc na wyniki sezonu zasadniczego trzeba otwarcie powiedzieć, że zemściły się na Turowie porażki w końcówkach. Pięć spotkań przegranych różnicą trzech lub mniej punktów w ostatecznym rozrachunku zepchnęły przygraniczną drużynę na siódme miejsce w tabeli. Optymiści wierzyli jednak, że Turów powalczy w I rundzie play-off z Anwilem. Późniejszy wicemistrz Dominet Basket Ligi już w pierwszym meczu pokazał, że łatwo podopiecznym Wojciecha Kamińskiego nie będzie, a dodatkowo kontuzja w drugim meczu Ernesta Browna przekreśliła nadzieje na wyrównaną walkę pod koszem.
Najlepszym podsumowaniem gry BOT Turowa w sezonie 2005/2006 jest ostatni rzut Yanna Mollinariego w trzecim meczu z Anwilem Włocławek. Gdyby francuski rozgrywający trafił z dystansu Turów, nadal mógłby liczyć się w walce o półfinał play-off. Niestety takich rzutów rozpaczy było zbyt dużo, żeby przed play-offami zgorzelecka drużyna starowała z lepszej pozycji.
Przed trzecim już sezonem w ekstraklasie działacze przygranicznej ekipy na pewno będą starali się budować drużynę inaczej niż miało to miejsce w poprzednich rozgrywkach. Jak? Na razie w Zgorzelcu cisza i spokój.