Podsumowanie sezonu: Energa Czarni Słupsk
Celem był awans do play-off, ale udało się zdobyć brązowy medal i jest to największy sukces w historii słupskiego zespołu.
Przed sezonem mówiło się, że trenerem miał być ponownie Tadeusz Aleksandrowicz, jednak prezes Czarnych Andrzej Twardowski nie bał się zaryzykować i postawił na symbol włocławskiego Anwilu - Igora Griszczuka. Ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę i można powiedzieć, że białoruski szkoleniowiec w swoim debiucie w roli pierwszego trenera spisał się ponad oczekiwania. Z Czarnymi w minionym sezonie nawiązał współpracę koncern energetyczny Energa S.A. i dzięki pomocy tej firmy odmienił się cały zespół. Nastąpił ogromny przeskok, w sezonie 2004/2005 słupszczanie ledwo się utrzymali w ekstraklasie, a w obecnych rozgrywkach odnieśli historyczny sukces, zajmując trzecie miejsce i zdobywając brązowy medal.
Podczas przedsezonowych turniejów Czarni nie spisywali się na miarę oczekiwań, przegrali nawet z Notecią Inowrocław, która w Dominet Basket Lidze nie zwyciężyła później ani razu. Jednak Igor Griszczuk wiedział jak budować zespół, który zaczął grać dobrze od pierwszego ligowego spotkania. W drugiej kolejce szkoleniowiec Czarnych wraz z drużyną pojechał do Włocławka, aby stawić czoło swojemu byłemu nauczycielowi trenerskiego fachu - Andriejowi Urlepowi. Słupszczanie sprawili ogromną niespodziankę i pokonali wyraźnie Anwil, co sprawiło, że wszyscy uwierzyli w możliwości kolektywu znad Słupii.
Od tej pory wszyscy liczyli się z Czarnymi, którzy śmiało okupywali wysokie miejsca w tabeli, przez kilka kolejek nawet liderując w lidze. Słupsk ponownie oszalał na punkcie koszykówki i tłumy kibiców przychodziły oglądać swoich ulubieńców, którzy odpłacili im się długo wyczekiwanym awansem do fazy play-off. W pierwszej rundzie ich rywalem był wrocławski Śląsk, z którym słupszczanie nie wygrali od sześciu lat. Drużyna z Dolnego Śląska jest również odwiecznym rywalem trenera Griszczuka, który w swojej zawodniczej karierze kilkakrotnie walczył ze Śląskiem w finałach ligi, nie zdobywając mistrzostwa ani razu. Udało się jednak Czarnym przełamać wrocławski kompleks i po czteromeczowej serii to oni cieszyli się z pierwszego w swojej historii awansu do półfinału. W tej części rozgrywek rywalem słupszczan był późniejszy Mistrz Polski Prokom Trefl Sopot i Czarni nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w walce z gigantem. Drużyna walczyła i nawet dwukrotnie porządnie przestraszyła sopocian, jednak doświadczenie wzięło górę i Prokom pokonał słupszczan w trzech meczach.
Pozostała więc walka o brązowy medal z rewelacyjnym beniaminkiem, Polpakiem Świecie. Najpierw w słupszczanie odnieśli ważne zwycięstwo w Grudziądzu, a później przypieczętowali swój sukces na własnym parkiecie i w Hali Gryfii odbyła się wielka feta. Radości nie było końca, ponieważ zdobyty brązowy medal uhonorował siedmioletnią przygodę słupszczan z ekstraklasą. Po fatalnym sezonie 2000/2001, po którym klub znalazł się w opłakanej sytuacji finansowej, obecny prezes Andrzej Twardowski wyciągnął Czarnych z tych kłopotów i przy pomocy całego zastępu ludzi odbudował koszykówkę w Słupsku.
Motorem napędowym słupskiego zespołu w minionym sezonie był amerykański rozgrywający Miah Davis. Zawodnik znaleziony przez trenera Griszczuka okazał się być prawdziwym fenomenem, był prawdziwym liderem i mózgiem drużyny. Wszechstronność tego gracza była niesamowita, był on pierwszym asystującym i zbierającym graczem wśród rozgrywających. Jego doskonała postawa w rozgrywkach Dominet Basket Ligi zaowocowała zaproszeniem na letni c& przygotowawczy NBA. Pod słupskim koszem niepodzielnie rządzili Alex Dunn i Omar Barlett. Ten drugi w pierwszej części sezonu nie potrafił się do końca dogadać z trenerem i wydawało się, że jest on nie tym zawodnikiem, którego Czarnym potrzeba. Jednak jak sam powiedział, w końcu między nim a Griszczukiem coś pozytywnie zaiskrzyło i w play-offach mogliśmy oglądać zupełnie odmienionego Barletta, który był zdecydowanie najlepszym graczem swojej drużyny w najważniejszej części sezonu. Kapitanem Czarnych został Przemysław Frasunkiewicz - polskiemu skrzydłowemu zdarzały się różne mecze, jednak zawsze był on dobrym duchem zespołu i trafiał w ważnych momentach. Białoruski obrońca Aleksander Kudriawcew rozegrał swój najlepszy sezon w karierze będąc pierwszym strzelcem swojego zespołu. Czarnym koniem drużyny był jedyny Estończyk w lidze, Tarmo Kikerpill. Skrzydłowy Czarnych był zdecydowanie najlepszym rezerwowym w tych rozgrywkach, a jego celne trójki napsuły sporo krwi wszystkim przeciwnikom.
I tych sześciu graczy decydowało o sile Czarnych Panter, ponieważ reszta zawodników pełniła marginalne role, wchodząc w meczu na zaledwie kilka minut lub wcale. Ściągnięty w styczniu do zespołu Mindaugas Burneika nie spełnił oczekiwań i oprócz kilku celnych rzutów za trzy nie pokazał nic wielkiego. Jednak był on dobrym duchem tej drużyny i świetnie rozumiał się ze słupską publicznością. Trener Griszczuk udowodnił, że można osiągnąć sukces, grając przez cały sezon tak wąskim składem. I to olbrzymi sukces, jakim niewątpliwie jest dla słupszczan brązowy medal.
Prezes Energi, Waldemar Bartelik, zadeklarował chęć pomagania Czarnym jeszcze przez co najmniej pięć lat, a umowa sponsorska na najbliższy sezon już została podpisana. Andrzej Twardowski stara się zatrzymać cały trzon zespołu na kolejne rozgrywki, jednak jego głównym celem będzie przekonanie do pozostania w Słupsku Igora Griszczuka, który w swoim trenerskim debiucie zaskoczył chyba wszystkich.