Sportino - PBG Basket: Lubią nerwówki
Zawodnicy Sportino pokonali po dogrywce PBG Basket 74:63. Beniaminek ligi ma cora większe kłopoty.
Początek meczu w wykonaniu obu drużyn nie był zbyt dobry. Bardzo słaba skuteczność oraz wiele niecelnych podań, spowodowały, iż po nieco ponad czterech minutach, wspólny dorobek Sportino i PBG Basketu wynosił tylko 5 punktów. Gra zespołu z Poznania opierała się na Adamie Wójciku oraz Joelu Jonesie, którzy jako jedyni, po swoich indywidualnych akcjach potrafili zdobyć punkty dla beniaminka z Poznania. Z czasem inicjatywę na parkiecie przejęli inowrocławianie. Dzięki dobrej dyspozycji Davida Gomeza oraz Eddie Millera, gospodarze uzyskali ośmiopunktową przewagę. W drugiej kwarcie poznaniacy grali dużo bardziej zespołowo, niż w pierwszych dziesięciu minutach. Wspomniani wcześniej Wójcik i Jones otrzymali też większe wsparcie od kolegów z zespołu. Pozwoliło to, po celnym rzucie z dystansu Miaha Davisa doprowadzić do remisu po 29. Celny rzut za trzy w wykonaniu Millera, tuż przed końcem pierwszej połowy, sprawił jednak, że to Sportino schodziło na przerwę mając trzy punkty przewagi – 38:35. - Na początku meczu, po stratach nie wracaliśmy do obrony, przez co trafiliśmy punkty seriami. Coś takiego nie powinno się w ogóle zdarzyć. Uczulał nas w tej kwestii trener Krutikow. Później zaczęliśmy już zdecydowanie lepiej grać w defensywie – powiedział Michał Świderski, skrzydłowy Sportino.
Trzecią kwartę lepiej rozpoczęli inowrocławianie, którzy po niespełna czterech minutach prowadzili 49:39. Podobnie jednak jak w drugiej, tak i w trzeciej kwarcie, Sportino straciło wysoką przewagę. Pod koniec tej części meczu, po rzucie Wójcika, zmalała ona do zaledwie trzech punktów. W zespole gości ciężar gry znów spoczywał tylko na dwójce graczy, a znów byli to Wójcik i Jones. Ich wspólny dorobek pozwolił jednak na utrzymanie równorzędnej walki ze Sportino, w szeregach którego z minuty na minutę coraz śmielej poczynał sobie Miller. Czwarta kwarta od samego początku była bardzo wyrównana. Żadna z ekip nie pozwoliła przeciwnikowi na uzyskanie zbyt dużej przewagi. A jeśli taka już się pojawiła, choć największa wynosiła zaledwie trzy punkty, natychmiast była niwelowana. Na pół minuty przed końcem, przy stanie 62:62, faul w ataku popełnił rozgrywający Sportino Marcus Crenshaw. Akcja rozgrywana przez PBG Basket nie przyniosła jednak punktów, co spowodowało, że do wyłonienia zwycięzcy potrzebne było rozegranie jeszcze przynajmniej pięciu dodatkowych minut.
- Obawiałem się dogrywki, gdyż ostatnie dwa mecze u siebie z Polonią Warszawa i AZS Koszalin przegraliśmy właśnie po dramatycznych końcówkach. A zważając na fakt, jak ważny był dla nas mecz z poznańską drużyną, tym bardziej chcieliśmy go wygrywać – tłumaczył trener inowrocławian, Aleksander Krutikov.
W dogrywce inowrocławianie nie pozostali jednak rywalowi żadnych złudzeń. Pięć szybko zdobytych punktów z rzędu, przez rozgrywającego bardzo dobre zawody, Łukasza Żytko, od razu ustawiło grę. Co prawda w odpowiedzi, z rzutu wolnego trafił Wójcik, jednak to był ostatni punkt PBG Basketu w tym spotkaniu. Kolejne punkty z osobistych zdobyte przez Kyle Landry’ego i Millera oraz celny rzut z gry Świderskiego, dały inowrocławskiej drużynie ważne zwycięstwo. - Dla nas był to mecz nie o dwa, a o cztery punkty. Bardzo cieszymy się więc z wygranej. Oprócz zmagania się z rywalem, musieliśmy poradzić sobie z brakiem Tony’ego Lee, który z powodu choroby, nie mógł wystąpić w dzisiejszym spotkaniu – wyjaśnił Świderski.