Nick Johnson: Numer w drafcie? Byłem wściekły!

- Wielu mnie skreśliło, mówiąc, że nie wrócę na wysoki poziom w wieku 31-32 lat. Udowodniłem, że ci ludzie się mylą. Chciałbym w kolejnym sezonie grać w lepszej lidze niż OBL. Chiny? Jestem otwarty - mówi Nick Johnson, gracz Trefla Sopot w sezonie 2024/2025.
Karol Wasiek: Czy pamiętasz moment, kiedy zostałeś wybrany w drafcie NBA?
Nick Johnson, gracz Trefla Sopot w sezonie 2024/2025: Oczywiście. Byłem wtedy z rodziną w hotelu w Scottsdale. Mieliśmy duży apartament. Siedzieliśmy i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Wiedziałem, że zostanę wybrany. To było szalone przeżycie. Szaleństwem jest również to, że to… było 11 lat temu.
Czy jesteś w stanie odtworzyć te emocje?
- Szczerze? Może to zabrzmi dziwnie, a nawet źle, ale byłem wtedy naprawdę wściekły.
Dlaczego?
Zostałem wybrany jako 42., a czułem, że jestem jednym z najlepszych graczy w drafcie. OK - Houston Rockets to duży klub, ale mimo wszystko miałem ogromny niedosyt.
W 2014 roku byłem najlepszym graczem Konferencji “Pac-12”. A wielu zawodników z tej konferencji było wybranych przede mną w drafcie. Nie będę ukrywał, że to mnie strasznie irytowało, ale z drugiej strony, bycie w gronie sześćdziesięciu graczy wybranych w drafcie NBA w danym roku to powód do dużej dumy. To spełnienie marzeń z dzieciństwa.
Rozegrałeś na parkietach NBA łącznie 37 meczów. Czy tych spotkań mogło być więcej?
- O tak, na pewno. Jednak, kiedy grasz w koszykówkę wystarczająco długo, wiesz, że w NBA jest około 450 miejsc. Wielu nigdy nie doświadczy uczucia bycia graczem NBA. I nie zawsze chodzi wcale o umiejętności. Jest wiele zmiennych, które się na to składają.
Dla mnie to był fantastyczny moment w karierze, coś, co zapamiętam do końca życia. Byliśmy w finale Konferencji Zachodniej, gdzie przegraliśmy z Golden State Warriors, którzy później pokonali Cavaliers.
Później ruszyłeś w podróż po całym świecie, odwiedzając wiele krajów.
- Jestem bardzo zadowolony z drogi, jaką przeszedłem i z tego, w których klubach miałem okazję występować. To były mocne zespoły. Trafiłem też na wielu ciekawych i dobrych ludzi, z którymi nawiązałem trwałe relacje. Poznanie różnych kultur było dobrym doświadczeniem życiowym.
Jak oceniasz występy w ORLEN Basket Lidze?
- To były dla mnie wyjątkowe miesiące, choć oczywiście sama liga nie była najbardziej prestiżowym miejscem, w którym grałem. Ale samo to, że mogłem wrócić po poważnej kontuzji i udowodnić ludziom, że potrafię grać na wysokim poziomie, wiele dla mnie znaczy. Tak samo jak medal, który mam na swojej szyi. To wielka sprawa, bez względu na poziom rozgrywek.
Widziałem łzy w oczach po ostatnim meczu z Anwilem Włocławek. Czy mógłbyś coś powiedzieć o swoich emocjach?
- Wróciłem po bardzo ciężkiej kontuzji. To była najdłuższa przerwa w mojej karierze. Widziałem, że wiele osób mnie skreśliło, mówiąc, że nie wrócę na wysoki poziom w wieku 31-32 lat. Dobrze jest wrócić silniejszym. Myślę, że udowodniłem niektórym, że się pomylili.
Po meczu o brąz to było nagromadzenie wszystkich emocji, które były w ostatnich miesiącach - wzloty i upadki. Do tego wiele rzeczy za kulisami, o których zwykli ludzie nie wiedzą.
Przegraliśmy pierwszy mecz z Anwilem i musieliśmy odrobić 3 punkty straty. Wszyscy trzymali się razem, to było coś wielkiego, choć oczywiście nasze cele były zupełnie inne. Chcieliśmy obronić mistrzostwo Polski.
Pod koniec sezonu słyszałem plotki, że możesz wrócić do Chin. Czy to prawda?
- Powiedziałbym, że prawdopodobnie płacą tam najwięcej, więc bardzo chciałbym tam wrócić. Jestem jednak otwarty na każdy kierunek, a moi agenci będą rozmawiać z drużynami. Nie ukrywam, że będąc w Europie chciałbym rywalizować na wysokim poziomie. Nie ukrywam, że wyższym niż OBL. Czekam na rozwój wydarzeń.
Co odpowiesz, jeśli ktoś zapyta cię o polską ligę?
- Myślę, że to bardzo twarda liga. Nie gra się tu na pewno łatwo. Nie można tej ligi lekceważyć, bo jest tu wielu dobrych zawodników.
Polacy też potrafią grać. Sam w drużynie miałem kilku jakościowych zawodników. Szczerze? Możliwość gry i rywalizacji z Jakubem Schenkiem to był zaszczyt. To gość, który nigdy nie odpuszcza. Bardzo charakterny i emocjonalny gracz. Naprawdę na treningach bardzo często ostro rywalizowaliśmy. To była bardzo duża przyjemność.
Jak zapamiętasz współpracę z trenerem Żanem Tabakiem? Widziałem, że sporo ze sobą rozmawialiście - w trakcie i po meczach.
- Tak. Byliśmy bardzo związani w tym roku. Trener Tabak jest wymagający, ale uważam, że zawsze był sprawiedliwy w swoich ocenach. Starał się poprawiać umiejętności każdego z nas. Myślę, że dla młodych graczy była to prawdziwa lekcja koszykówki i życia.
Też trzeba podkreślić, że zaufał mi i Schenkowi. Wiedział, że jesteśmy ludźmi, którzy prowadzą ten zespół. Zawsze wiedziałem, że mogę do niego pójść i porozmawiać o wszystkim, także wymienić się pomysłami na temat organizacji naszej gry.