1
Anwil Włocławek
54pkt
2
Trefl Sopot
50pkt
3
PGE Start Lublin
49pkt
4
Legia Warszawa
49pkt
5
Górnik Zamek Książ Wałbrzych
48pkt
6
Energa Icon Sea Czarni Słupsk
47pkt
7
King Szczecin
47pkt
8
WKS Śląsk Wrocław
45pkt
9
Arriva Polski Cukier Toruń
44pkt
10
Dziki Warszawa
43pkt
11
Orlen Zastal Zielona Góra
42pkt
12
Tauron GTK Gliwice
42pkt
13
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski
41pkt
14
MKS Dąbrowa Górnicza
41pkt
15
AMW Arka Gdynia
39pkt
16
PGE Spójnia Stargard
39pkt

Grzegorz Kamiński: Dziki? Oferta nie do odrzucenia

Autor:
Grzegorz Kamiński: Dziki? Oferta nie do odrzucenia
Przeczytasz w 6 minut

- Chciałem zostać w Toruniu, bo dobrze czułem się w tym klubie, ale finalnie niestety nie dogadaliśmy się. Prezes Michał Szolc docenił to, jak wyglądałem w ostatnich miesiącach. Trener Marco Legovich chce grać bardzo szybko, co mi bardzo odpowiada - mówi Grzegorz Kamiński, nowy zawodnik Dzików Warszawa.

Karol Wasiek: Dlaczego wybrałeś ofertę Dzików Warszawa?

Grzegorz Kamiński, nowy zawodnik Dzików Warszawa: Zdecydowałem, że w następnym sezonie zagram w Dzikach. Była to oferta z kategorii tych nie do odrzucenia. Warunki kontraktu są bardzo dobre, wizja trenera też mi się bardzo podoba. Jest to krok do przodu, bo będziemy także grali w międzynarodowych rozgrywkach ENBL.Jestem też bardzo szczęśliwy z tego powodu, że wracam do Warszawy. Mam tam sporo znajomych jeszcze z czasów gry w Legii. Cieszę się, że znów będę mieszkał w stolicy.

Zwykle jest tak, że warunki kontraktu negocjuje się przez kilka dni, a tu podobno negocjacje potoczyły się błyskawicznie. Dziki przedstawiły ofertę, a ty praktycznie od razu się zgodziłeś. Dobrze mówię?

- Tak. Błyskawicznie doszliśmy do porozumienia. Dziki chciały zacząć budowę składu ode mnie, więc musiałem szybko podjąć decyzję. Oferta mi pasowała, więc nie było sensu zwlekać z decyzją. Jestem bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw.

Czy można powiedzieć, że Grzegorz Kamiński nie stracił na zmianie przepisów w OBL?

- Nie wiem, jaka byłaby oferta na stole bez zmiany przepisu, ale muszę przyznać, że nie narzekam. Poczułem się bardzo doceniony przez organizację Dzików Warszawa. Prezes Michał Szolc docenił to, jak wyglądałem w poprzednim sezonie w Toruniu. Fajnie jest poczuć, że razem zmierzamy w dobrą stronę.

Wiem, że dobrze czułeś się w ekipie z Torunia prowadzonej przez trenera Srdjana Suboticia. Pytanie brzmi: dlaczego tam nie zostałeś na dłużej? Czy miałeś ofertę?

- Prawdą jest, że ja bardzo dobrze czułem się w Toruniu. Klub mnie dobrze przyjął - kibice, zawodnicy, trener, prezes również, więc ja chciałem zostać, ale niestety nie dogadaliśmy się. Dziki po prostu swoją ofertą przebiły wszystkie propozycje, które miałem na stole. Mimo wszystko nie była to łatwa decyzja, bo - tak jak mówiłem - czułem się dobrze w Toruniu, chciałem grać dla trenera Suboticia, który umiał wykorzystać pełnię moich możliwości.

Ile było ofert na stole?

- Było sporo zapytań, ale bez większych konkretów. Na samym finiszu wybierałem między dwoma ofertami - z Dzików i z Twardych Pierników.

Co miał w sobie takiego trener Subotić, że pokazał Polsce, że Grzegorz Kamiński może grać na dobrym i równym poziomie, czego nie robił wcześniej w Gdyni?

- Zaufał mi i miałem przez to większy margines na błąd. Dał mi też możliwość grania z piłką w rękach. Mogłem decydować. Wydaje mi się, że koledzy widzieli we mnie gościa, którego potrzebowali na przestrzeni sezonu. Nawet jak podejmowałem złe decyzje, to zawsze mogłem liczyć na dobre słowo z ich strony. Mówili: „Grzesiu, nie przejmuj się, głowa do góry, gramy dalej”. Wsparcie było czuć nie tylko ze strony trenera, ale też zawodników. Zbudowaliśmy bardzo mocną więź.

Słyszałem, że miałeś świetną relację ze Szwedem Viktorem Gaddeforsem.

- Tak. Od samego początku złapaliśmy dobry vibe. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy, dużo się od niego nauczyłem, bo jest to zawodnik na bardzo wysokim poziomie. Myślę, że jeden z najlepszych silnych skrzydłowych w PLK. Na jego pozycji tylko DJ Funderburk mógł być na tym samym poziomie. Z Viktorem bardzo dobrze mi się grało. To zawodnik bardzo wszechstronny. To taki typowy point forward. Dużo podawał, dużo widział, za każdym razem jak tylko byłem otwarty, to nawet nie musiałem pół sekundy czekać na piłkę, bo od razu ją dostawałem. Z Barretem Bensonem również miałem dobre relacje. Dobrze nam się rozmawiało.

Uczyłeś Barreta języka polskiego?

- To jest historia tego sezonu. Nie mogę uwierzyć w to, jak Barret opanował język polski. Kapitalna sprawa. W ostatnich dwóch miesiącach ja do niego mówiłem normalnie po polsku, a on wszystko rozumiał. Jak nie wiedział czegoś, to od razu pytał. Był bardzo zainteresowany tym, by cały czas się poprawiać i iść do przodu. Barret to pozytywna postać.

Wiem, że rozmawiałeś z trenerem Marco Legovichem przed podpisaniem umowy. Jak wyglądały te rozmowy? Jakie wrażenie pozostawił po sobie włoski szkoleniowiec?

- Trener przedstawił mi konkretny plan na drużynę. Chce grać bardzo szybko, więc to mi odpowiada. W takiej grze każdy ma mieć piłkę w rękach i może podjąć decyzję. W Toruniu graliśmy podobnie. Wydaje mi się, że to jest taka gra, w której czuję się najlepiej. Bo w ustawionej koszykówce gracz - z mojej pozycji - bardzo często nie dotyka piłki, po prostu stoi się w kornerze i czeka na nią. A tutaj jest zupełnie inaczej, bo opcji jest znacznie więcej.

Wiem, że trener Legovich chce grać bardzo szybko i mieć dużo więcej posiadań niż obecna średnia w ORLEN Basket Lidze.

- Tak, właśnie to była druga rzecz, którą trener mi powiedział. Gdy zobaczył średnią liczbę posiadań w PLK, to złapał się za głowę, że jest ich tak mało. Chce grać dużo szybciej i mieć większą średnią posiadań. To mnie bardzo ucieszyło. Wiadomo, że często te pierwsze rozmowy z trenerem wyglądają jak obiecanki, ale ja poczułem, że tutaj trener naprawdę bardzo na mnie liczy. Najlepiej świadczy o tym fakt, że budowę składu zaczął właśnie ode mnie.

Mówisz o „staniu w rogu i czekaniu na piłkę”. Można powiedzieć, że tak właśnie wyglądały twoje pierwsze miesiące w AMW Arce w sezonie 2024/2025.

- To nie był dla mnie łatwy okres. Szczerze? Trochę się nie czułem sobą i chyba też tak wyglądało. Ja zazwyczaj jestem taki żywy na boisku. Staram się zarazić dobrą energią innych, a tutaj po prostu sam czułem, że gasnę. Doszedłem do wniosku, że tak być nie może. Powiedziałem, że chcę odejść, co będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron. Ja też nie chciałem być jakimś takim „złym kolegą” w szatni, który będzie komuś źle życzył tylko po to, żeby samemu wejść na boisku. Nie chciałem liczyć na to, że ktoś złapie kontuzję albo będzie grał słabiej. Trener Nikola Vasilev mnie nie widział w tym składzie. Wiem, że moje odejście sprawiło, że zrobiła się przestrzeń w budżecie dla klubu, który mógł zrobić ruchy transferowe.

AMW Arka - skład na papierze się zgadzał, a wyników i gry nie było. Umiesz to wytłumaczyć?

- Już od początku czuć było, że coś nie „kliknęło” w drużynie. Czegoś zabrakło, bo mieliśmy dużo talentu, a nie było wyników. Spójrz na to, że mieliśmy skład w postaci dobrych i utalentowanych zawodników, którzy w poprzednich sezonach pokazywali, że umieją grać w koszykówkę, a w Gdyni to kompletnie nie kliknęło. Nie było czegoś takiego, że cieszyliśmy się grą. Nie było takiej wzajemnej radości i wsparcia w trudnych momentach. Raczej każdy chodził swoimi drogami. Było bardziej obwinianie się winą i zrzucanie odpowiedzialności jeden na drugiego. Podsumowując - to była bardzo specyficzna drużyna.

 

 

4f - pzkosz

Najnowsze aktualności

Najnowsze multimedia

97 zdjęć21.06.2025

Finał, mecz 6: Legia Warszawa - PGE Start Lublin

Zobacz także
Zapisz się do newslettera

Przed każdą kolejką ORLEN Basket Ligi wysyłamy do kibiców i dziennikarzy newsletter, który zawiera ważne informacje o nadchodzących wydarzeniach oraz linki do najciekawszych wiadomości.

Dziękujemy za zapisanie się do newslettera!

Dziękujemy za zapisanie się na nasz newsletter ORLEN Basket Ligi! Teraz będziesz na bieżąco z najważniejszymi informacjami o nadchodzących wydarzeniach i najciekawszymi wiadomościami. Cieszymy się, że jesteś z nami!

Śledź nas w mediach społecznościowych