Boris Balibrea: Liga fizyczna i jakościowa

Hiszpan Boris Balibrea od sezonu 2023/2024 prowadzi zespół MKS Dąbrowa Górnicza, który rozpoczął rozgrywki od dwóch zwycięstw w trzech meczach. To świetny bilans, jeśli weźmiemy pod uwagę to, z kim dąbrowianie rywalizowali na starcie sezonu: grali z mistrzem (King), wicemistrzem (Śląsk) i triumfatorem FIBA Europe Cup (Anwil). Mocni i wymagający rywale. MKS pokonał Kinga oraz Śląsk i musiał uznać wyższość Anwilu w Hali Mistrzów (91:97).

- Bilans 2-1 po trzech meczach jest wielkim osiągnięciem, pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie rywalizować z każdym w tej lidze, ale to na pewno nie powód do tego, by popadać w hurraoptymizm. Jesteśmy na etapie budowania tej drużyny i cały czas mierzymy się z nowymi sytuacjami. Uczymy się tego, jak reagować i dopasowywać się do poszczególnych sytuacji na boisku - nie ukrywa Boris Balibrea.

- Mecz z Anwilem jest dla nas dobrą lekcją na przyszłość, bo nie możemy pozwalać rywalom na zdobycie tak dużej liczby punktów. Trudno wygrać mecz, gdy przeciwnicy zdobywają aż 97 punktów. Mamy nad czym pracować. Musimy poprawić obronę indywidualną, musimy lepiej wracać do defensywy i realizować nasze przedmeczowe założenia - mówi 35-latek.

Hiszpan w niedzielnym spotkaniu zdecydował się na duże zmiany w pierwszej piątce. Miejsce stracili Tayler Persons i Nico Carvacho, a w ich miejsce pojawili się Lovell Cabill i Dawid Słupiński. Eksperyment się nie udał, bo dąbrowianie po kilku minutach przegrywali 8:24. "Skąd takie zmiany? Dlaczego zdecydował się pan na takie zmiany?" - pytamy trenera MKS Dąbrowa Górnicza.

- Zmiany wynikają z tego, by dać do zrozumienia każdemu zawodnikowi, że zespół jest najważniejszy. Żaden z nich nie może czuć się ważniejszy od drużyny. Takie coś nie może mieć miejsca. Wszyscy muszą ufać sobie nawzajem. Poza tym chcę w ten sposób przygotować zespół na trudne momenty - mam na myśli kontuzje, choroby i porażki. Każdy musi czuć się ważną częścią tej ekipy i być odpowiedzialnym za wyniki - odpowiada.

Hiszpan mocno komplementuje Anwil Włocławek, który jest jednym z czterech zespołów w ORLEN Basket Lidze bez porażki po trzech kolejkach. W tym gronie są także Dziki Warszawa, Polski Cukier Start Lublin i PGE Spójnia Stargard. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza imponują formą na początku rozgrywek, grają ofensywnie i z dużym polotem. Dąbrowianie odczuli to na własnej skórze.

- Uważam, że Anwil - na ten moment - jest jedną z najlepszych ekip w Polsce. Drużyna jest świetnie prowadzona przez trenera, który mocno bazuje na taktyce. Widać, że są bardzo dobrze przygotowani do meczów. Bardzo trudno ich rozszyfrować i rozłożyć na czynniki pierwsze. Mają wiele pułapek w swojej grze. Na pewno będą w czołówce. Choć w lidze jest sporo dobrych ekip, a to oznacza, że rozgrywki będą szalenie wyrównane. Kilka ekip powalczy o mistrzostwo - podkreśla 35-latek.

- Polska liga jest bardzo jakościowa. Mecze stoją na wysokim poziomie. To też efekt tego, że w lidze jest sporo graczy o dużych umiejętnościach. Mam na myśli Polaków i obcokrajowców. Tę ligę wyróżnia to, że gra się w niej bardzo twardo. Fizyczność jest bardzo istotna. Trenerzy dużo uwagi poświęcają scoutingowi, każda z drużyn jest pod tym względem świetna przygotowana - dodaje po chwili.

Hiszpanowi udało się w krótkim czasie zbudować ofensywną drużynę, która może się podobać kibicom. W klubie mówią o nowym otwarciu i chęci awansu - po latach - do fazy play-off. Po raz ostatni dąbrowianie w najlepszej "ósemce" byli w sezonie 2018/2019, gdy trenerem był Jacek Winnicki, a bardzo ważne role odgrywali Mathieu Wojciechowski, Cleveland Melvin czy Adris De Leon. Teraz kluczowymi postaciami są Tayler Persons, Nico Carvacho czy Marc Garcia. Czy ten tercet poprowadzi MKS do fazy play-off?