1
Anwil Włocławek
20pkt
2
Legia Warszawa
18pkt
3
Dziki Warszawa
18pkt
4
Górnik Zamek Książ Wałbrzych
18pkt
5
Trefl Sopot
18pkt
6
King Szczecin
17pkt
7
Start Lublin
17pkt
8
Energa Icon Sea Czarni Słupsk
16pkt
9
PGE Spójnia Stargard
16pkt
10
WKS Śląsk Wrocław
16pkt
11
Zastal Zielona Góra
15pkt
12
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski
15pkt
13
Tauron GTK Gliwice
14pkt
14
MKS Dąbrowa Górnicza
14pkt
15
Arriva Polski Cukier Toruń
13pkt
16
AMW Arka Gdynia
13pkt

Strahinja Jovanović: W Polsce dojrzałem jako człowiek

Autor:
Strahinja Jovanović: W Polsce dojrzałem jako człowiek
Przeczytasz w 5 minut

- Miniony sezon był jako rollercoaster emocjonalny. To była świetna lekcja życia, z której wyciągnąłem wnioski. Wtedy czytałem wszystko na swój temat. I to mnie… zrujnowało. Gdy przeczytałem coś negatywnego od razu mój mental leciał w dół. Teraz kompletnie odciąłem się od tego - mówi Strahinja Jovanović, zawodnik Trefla Sopot, który w przeszłości występował też w Śląsku Wrocław i Legii Warszawa. 

Karol Wasiek: Nie będę ukrywał, że byłem nieco zaskoczony pana transferem do Trefla Sopot w trakcie trwania rozgrywek. W Rumunii był pan wiodącą postacią, a nagle znalazł się pan ponownie w Polsce. Jak doszło do tego ruchu? Jakie były okoliczności powrotu do Energa Basket Ligi?

Strahinja Jovanović, koszykarz Trefla Sopot: Może mi nie uwierzysz, ale ja też byłem mocno zaskoczony takim obrotem spraw. Miałem dobry sezon w Rumunii i w ogóle nie spodziewałem się tego, że zmienię pracodawcę w trakcie trwania rozgrywek. Pewnego dnia trener Żan Tabak zadzwonił do mnie i powiedział, że potrzebuje rozgrywającego, który wskoczy w buty kontuzjowanego Camerona Wellsa. Znałem sytuację, bo - będąc w Rumunii - dalej śledziłem rozgrywki Energa Basket Ligi, wiedziałem, że Trefl Sopot wygrał Puchar Polski i dobrze radzi sobie w rozgrywkach. Wizja trenera była kusząca, nie będę ukrywał, że chciałem dla niego pracować.

Rozumiem, że długo się pan nie zastanawiał?

- Wszystko działo się błyskawicznie. Trener zadzwonił, złożył ofertę, a ja już po chwili wiedziałem, że chcę z niej skorzystać. Sęk w tym, że mój dotychczasowy pracodawca miał nieco odmienne zdanie w tej kwestii. Nie byłem tym zaskoczony, bo byłem jednym z najlepszych zawodników w lidze rumuńskiej. Pojawiły się problemy. Klub nie chciał mnie puścić. Te negocjacje między stronami trochę trwały. Ostatecznie udało się dojść do porozumienia i Rumuni wysłali list czystości. Gdyby udało się to zamknąć szybciej, to zagrałbym w meczu z Enea Zastalem BC. Byłem gotowy, ale brakowało wszystkich dokumentów.

Energa Basket Liga jest lepsza od ligi rumuńskiej?

- Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie kwestie, to odpowiedziałbym twierdząco. Prawdą jest, że w Rumunii są duże pieniądze, zawodnicy mogą tam naprawdę dobrze zarobić, ale kluby nie są tak dobrze zorganizowane jak w Polsce. Kiepsko też wygląda zaplecze ligi: pod względem medialno-marketingowym. Na mecze nie przychodzi tak duża liczba kibiców. Polska ma dużo większe tradycje koszykarskie, czuć to na każdym kroku. I co najważniejsze: Polacy są dużo lepsi koszykarsko niż Rumuni. To też ma wpływ na poziom ligi.

Jak pan ocenia pobyt w Treflu Sopot?

- Myślę, że nie jestem odpowiednią osobą do tego, by ocenić własną grę. Tym niech zajmą się inni ludzie: dziennikarze, eksperci czy trenerzy. Od siebie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z pobytu w Treflu Sopot, cieszę się, że podpisałem tu kontrakt i mogłem dokończyć sezon. Żałuję, że nie udało się rozegrać większej liczby meczów. Myślę, że prowadziłem zespół na tyle, na ile byłem w stanie to zrobić. Uważam, że podołałem zadaniu i grałem lepiej niż w zeszłym sezonie. Zwłaszcza w fazie play-off wskoczyłem na wyższe obroty. To był podobny poziom do tego, co prezentowałem podczas pierwszego roku w Śląsku Wrocław. Wtedy zdobyliśmy brązowy medal.

Nadal pan odczuwa niedosyt po serii ze Śląskiem Wrocław?

- Tak. Jest ogromny niedosyt. Uważam, że mogliśmy doprowadzić do piątego spotkania i tam wszystko byłoby możliwe. Mieliśmy to w swoich rękach, prowadząc 16 punktami w czwartym meczu. Niestety nie udało nam się dowieźć tej przewagi. Jestem gościem, który kocha rywalizację, dlatego tak trudno jest mi się pogodzić z tą porażką. Robiłem wszystko co w mojej mocy, by prezentować się jak najlepiej w serii ze Śląskiem Wrocław.

Wiem, że aktywnie prowadzi pan konto na Twitterze. Czy czyta pan komentarze na temat swojej gry?

- Szczerze?

Tylko.

- W zeszłym roku czytałem wszystko na swój temat. I to mnie… zrujnowało. Gdy przeczytałem coś negatywnego od razu mój mental leciał w dół. Teraz kompletnie odciąłem się od tego. Mam to gdzieś. Myślę, że w konsekwencji wpłynęło to też na moją grę. Skupiłem się na grze, treningach i czuję się znacznie lepiej. Teraz przeglądam jedynie profile ludzi, którzy przynoszą informacje nt. koszykówki.

Jakie wnioski wyciągnął pan po ostatnim sezonie?

- Dojrzałem jako człowiek. To była świetna lekcja życia, z której wyciągnąłem wnioski. Miniony sezon był jako rollercoaster emocjonalny. Wiele się działo. Opuściłem Śląsk, później trafiłem do Legii. Początek tam był świetny, następnie nabawiłem się kontuzji, a później stało się coś, czego do dzisiaj nie rozumiem. Jak pewnie pamiętasz - zostałem odsunięty, a klub pozyskał Roberta Johnsona. Nie ukrywam, że trudno było mi zaakceptować to całe zamieszanie. Choć to też mnie zmobilizowało do tego, by w kolejnym sezonie wszystkim udowodnić, że popełniono błąd.

Który moment bardziej pana zabolał: odejście ze Śląska czy odsunięcie od składu Legii?

- Sytuacja w Legii. Nie chcę oczywiście nic złego mówić o Legii, trenerze Kamińskim czy szefach tego klubu, bo ostatnio jak z nimi graliśmy, to normalnie rozmawialiśmy, ale gdy mnie o to pytasz, to tę sprawę można było po prostu inaczej załatwić. I tyle. Finalnie oczywiście rozstaliśmy się w zgodzie, podaliśmy sobie ręce, ale ten niesmak... pozostał. Ta sytuacja mnie zabolała.

Jak z kolei ocenia pan pobyt w Śląsku Wrocław w minionym sezonie?

- Myślę, że od początku sezonu coś nie kliknęło na linii zawodnicy-trener. Nie wyglądało to najlepiej pod względem wynikowym i stylu gry. Uważałem, że na tamten moment najlepiej będzie, gdy zmienię pracodawcę. Nie czułem się wtedy najlepiej w zespole Śląska Wrocław. Trener Wojciech Kamiński zadzwonił do mnie i przedstawił mi konkretną ofertę. Ucieszyłem się, że mogę zagrać w Legii Warszawa, klubie, który ma duże ambicje i rozwija się z każdym rokiem. To była szybka transakcja.

Czy chciałby pan jeszcze raz współpracować z trenerem Oliverem Vidinem?

- Oczywiście! Jeśli byłaby taka możliwość, to na pewno bym z niej skorzystał. To on dał mi szansę gry w Polsce i pokazał koszykarskiej publiczności w tym kraju. Wiele mu zawdzięczam. Uważam, że obaj wykonaliśmy świetną pracę w Śląsku, zrobiliśmy coś dużego dla zespołu z Wrocławia. Po wielu latach klub znów cieszył się z medalu, to był taki krok w kierunku "odbudowania potęgi".

 

 

 

Polska - Litwa

Najnowsze aktualności

Najnowsze multimedia

146 zdjęć17.12.2024

MKS Dąbrowa Górnicza - Dziki Warszawa

Zobacz także
Zapisz się do newslettera

Przed każdą kolejką ORLEN Basket Ligi wysyłamy do kibiców i dziennikarzy newsletter, który zawiera ważne informacje o nadchodzących wydarzeniach oraz linki do najciekawszych wiadomości.

Dziękujemy za zapisanie się do newslettera!

Dziękujemy za zapisanie się na nasz newsletter ORLEN Basket Ligi! Teraz będziesz na bieżąco z najważniejszymi informacjami o nadchodzących wydarzeniach i najciekawszymi wiadomościami. Cieszymy się, że jesteś z nami!

Śledź nas w mediach społecznościowych