1
Anwil Włocławek
53pkt
2
Trefl Sopot
51pkt
3
Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski
49pkt
4
King Szczecin
49pkt
5
Legia Warszawa
49pkt
6
WKS Śląsk Wrocław
47pkt
7
MKS Dąbrowa Górnicza
46pkt
8
PGE Spójnia Stargard
46pkt
9
Polski Cukier Start Lublin
46pkt
10
Dziki Warszawa
46pkt
11
Icon Sea Czarni Słupsk
44pkt
12
Arriva Polski Cukier Toruń
43pkt
13
Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia
39pkt
14
Tauron GTK Gliwice
39pkt
15
Enea Stelmet Zastal Zielona Góra
38pkt
16
Muszynianka Domelo Sokół Łańcut
35pkt

Przemysław Frasunkiewicz: Nie ma strachu. Jest radość

Autor:
Przemysław Frasunkiewicz: Nie ma strachu. Jest radość
Przeczytasz w 4 minuty

- Granie w FIBA Europe Cup było błogosławieństwem i... przekleństwem. To nas dużo kosztowało pod względem fizycznym i psychicznym. Mecz numer pięć w play-off? Będą działy się różne rzeczy - mówi Przemysław Frasunkiewicz. 

Cios za cios, sporo przepychanek, trash-talkingu, dyskusji, ale też koszykarskiej jakości. To zdecydowanie najciekawsza para w ćwierćfinale Energa Basket Ligi. Anwil Włocławek miał już nóż na gardle, ale w meczu "o życie" wygrał z Kingiem Szczecin 70:64 i tym samym doprowadził do piątego spotkania, które odbędzie się w środę. Tym razem gospodarzem będzie King, który rundę zasadniczą zakończył na 2. miejscu.

- W czwartym meczu tej serii zagraliśmy trochę inaczej niż ostatnio. Zmieniliśmy nieco rotację, w kolejnym spotkaniu myślę, że też zajdą kolejne roszady. Musieliśmy się dopasować do tego, co oferuje King Szczecin. Podczas ostatniego spotkania było sporo flopowania z obu stron. Nie powinno tak być. Teraz była walka. Obie drużyny były skoncentrowane na meczu, kibice też nas ponieśli w trudnych momentach - nie ukrywa Przemysław Frasunkiewicz.

W ostatnim spotkaniu szkoleniowiec Anwilu Włocławek wykorzystał aż... 11 zawodników w rotacji. Tylko jeden koszykarz zagrał 30 i więcej minut. To Amerykanin Phil Greene. Swoją szansę otrzymał także Marcin Woroniecki, który na parkiecie pojawił się już w I kwarcie. Trener Frasunkiewicz - co czyni niemal w każdym meczu (jest fanem szerokiego składu) - bardzo często decydował się na zmiany w składzie, szukając jak najlepszego ustawienia (także pod kątem taktyki rywali).

- Mamy ustalone match-upy. Próbujemy w to odpowiednio wycelować, choć nie zawsze to się udaje. Musimy też mieć Polaka na parkiecie. Mogę zdradzić, że w tym meczu było o włos od pomyłki pod tym względem. Do tego dochodzą faule i zmęczenie. Ale kluczowa jest koncentracja. Nie może być tak, że ktoś wychodzi na parkiet i nie wie, co gramy w danej sytuacji. Byłbym nie fair wobec innych graczy, gdybym nie zareagował w takiej sytuacji. Nie ma dla mnie większego znaczenia, czy dany zawodnik gra z rzędu 30 sekund czy 30 minut - podkreśla polski szkoleniowiec.

Gwiazdą ostatniego spotkania w serii Anwil - King był Amerykanin Victor Sanders, który w samej pierwszej kwarcie zdobył 15 punktów, tyle samo co rywale. Koszykarz był nie do zatrzymania, zdobywał punkty na różne sposoby, raz po raz oszukując obronę rywali. - Daliśmy mu wejść w mecz, a później trudno było go zatrzymać - nie ukrywa Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga Szczecin.

- Victor zagrał bardzo dobre zawody. To unikatowy zawodnik. Szuka różnych sposobów na zdobywanie punktów. Ma bardzo dobrze opanowane rzuty jedną ręką. Victor bardzo ciężko trenuje, na co dzień ćwiczy te rzuty, które później bierze w meczu. Dlatego nie jestem zaskoczony, że później te rzuty wpadają. To nie jest przypadek - przyznaje trener Anwilu.

Frasunkiewicz opowiada też o świadomości grania "z nożem na gardle". Jego zespół w takim rytmie jest już od ponad dwóch miesięcy (walka o fazę play-off i o tytuł w FIBA Europe Cup), dlatego do ostatniego spotkania podszedł z dużą wiarą w powodzenie misji pod tytułem: przedłużenie serii do piątego meczu. Szkoleniowiec Anwilu twierdzi jednak, że jego drużyna "nie jest sobą" w tej serii. Dlaczego?

- My tak mamy od dwóch miesięcy, że gramy cały czas o życie. Dlatego widać to zmęczenie psychiczno-mentalne. To nas dużo kosztowało pod względem fizycznym i psychicznym. Nie jesteśmy sobą w tej serii. Nic nie ujmuję Kingowi, który gra bardzo solidnie. Ten mecz numer pięć w Szczecinie jest pewnego rodzaju nagrodą. Tak musimy do tego podchodzić - tłumaczy.

Frasunkiewicz - po raz trzeci w roli trenera - rozegra piąte spotkanie w serii play-off. Wcześniej miało to miejsce w sezonie 2018/2019, gdy był szkoleniowcem Asseco Arki Gdynia. Wtedy w ćwierćfinale pokonał Legię Warszawa 3:2, a w półfinale przegrał z Anwilem Włocławek 2:3. Czego można spodziewać się w piątym meczu?

- Granie w takich meczach to piękna sprawa i nagroda. Po to się właśnie trenuje, by grać takie mecze. To są piękne spotkania. Różne rzeczy będą się działy. Zawodnicy potrafią rzucić trzy trójki z rzędu, by po chwili stanąć z piłką w rękach na aucie. To nie jest strach przed tym spotkaniem, tylko radość, że może się w takim wydarzeniu uczestniczyć. Nie ma co ukrywać, że to bardzo fizyczna seria i piąty mecz też taki będzie - zapowiada Przemysław Frasunkiewicz.

Decydujące o awansie spotkanie zostanie rozegrane w środę (początek 20:00 - Szczecin). Na triumfatora z tej pary czeka już BM Stal Ostrów Wielkopolski, która w ćwierćfinale ograła Grupa Sierleccy Czarnych Słupsk 3:0. Transmisja środowego meczu w Polsacie Sport.

 

 

4f - pzkosz

Najnowsze aktualności

Najnowsze multimedia

80 zdjęć20.06.2024

Gala ORLEN Basket Ligi, część 1

Zobacz także
Zapisz się do newslettera

Przed każdą kolejką ORLEN Basket Ligi wysyłamy do kibiców i dziennikarzy newsletter, który zawiera ważne informacje o nadchodzących wydarzeniach oraz linki do najciekawszych wiadomości.

Dziękujemy za zapisanie się do newslettera!

Dziękujemy za zapisanie się na nasz newsletter ORLEN Basket Ligi! Teraz będziesz na bieżąco z najważniejszymi informacjami o nadchodzących wydarzeniach i najciekawszymi wiadomościami. Cieszymy się, że jesteś z nami!

Śledź nas w mediach społecznościowych