Hubert Radke: Zmiany, szansy, porównania
-Gdzie Anwil powinien szukać przewagi w rywalizacji z Prokomem?– odpowiada nasz finałowy ekspert Hubert Radke.
Czemu Anwil teraz jest silny, choć kilka miesięcy temu był w kryzysie? W trakcie sezonu zespół hartuje się, by na koniec sezonu być w jak najlepszej formie. Taka jest kolej rzeczy, prawidłowa zresztą jak najbardziej. Niemniej jednak uważam, że selekcja zawodników, jaką dokonuje trener Urlep, powinna być dokonywana w trakcie sezonu zasadniczego. Najlepszym przykładem w tym roku były drużyny Czarnych Słupsk i Polpaku Świecie, które sprawiły największe niespodzianki i awansowały aż do półfinału. Te zespoły grały cały sezon jednym składem, w każdej wystąpiło zaledwie jedno uzupełnienie. We Włocławku z kolei zawodnicy zmieniali się aż do końca okresu transferowego, zresztą to już taka tradycja w tej drużynie, odkąd jest w niej trener Urlep. To jest jednak jego koncepcja, on tak robi i do tej pory dochodzi do finałów. W tym roku również mu się udało, zobaczymy jak będzie w samym finale, oby jak najlepiej. W decydującej fazie dużym atutem jest to, jeśli dany zespół długo ze sobą już gra. Czyli opóźnienie tych zmian, dokonywanie ich w lutym, to jest duże ryzyko. Może bowiem wypalić, ale jednak nie wypalić. Włocławek doszedł do finału, zobaczymy jak będzie dalej.
Trzon drużyny Prokomu pozostaje niezmienny od trzech lat. Wiadomo, że zawsze dochodzi do zmian kilku zawodników, tak się dzieje na całym świecie, ale trzon jest ten sam i to na pewno procentuje. Zgranie zespołu to jest atut, bo koszykówka to gra zespołowa. Im wcześniej jest to wszystko ułożone, tym lepiej. Atut zgrania leży więc po stronie Prokomu.
W porównaniu do zeszłego sezonu doszło w Anwilu do większej ilości zmian. W ubiegłorocznych finałach o grze decydowali tacy koszykarze jak Gintaras Kadziulis, który był typowym snajperem i dużo było na niego ustawione w ataku. Teraz w drużynie jest Swanson, który spełnia bardziej uniwersalną rolę. Vukcević był zawodnikiem raczej drugiego planu, Ignerski z kolei jest największą gwiazdą drużyny z Włocławka. Brent Scott i Dusan Jelić to doświadczeni zawodnicy, z którymi miałem okazję wspólnie grać. Obaj są bardzo dobrymi zawodnikami, ale więcej atutów leży po stronie Jelica. Był typowym centrem- wysoki, silny, dobrze wyszkolony technicznie i miał doświadczenie z najlepszych lig europejskich. Brent również to doświadczenie posiada, z tym że jest starszy i nie ma co ukrywać, najlepsze lata ma za sobą. To może w tej chwili nie jest najważniejsze, ale taki mały plusik po stronie Jelica.
Crispin i Lisicky to gracze wywodzący się z tej samej amerykańskiej uczelni. Znakomici strzelcy, mają podobną mentalność, z tym że Crispin chyba był bardziej rasowym strzelcem. Potwierdza to zresztą w lidze włoskiej, a ta liga to już nie jest bułka z masłem. Miał lepsze panowanie nad piłką i był ofensywnie nastawioną jedynką. Lisicky to bardziej zawodnik typu off screen i jest już typową dwójką.
Gdzie Anwil powinien szukać swoich szans w rywalizacji z Prokomem?
1. Stawiamy na największą gwiazdę- Michała Ignerskiego. Jego rywalem będzie Goran Jagodnik, który jest również bardzo dobry w ataku, ale jednak w defensywie zdecydowanie słabszy. Michał jest teraz w życiowej formie i to jest duży plus Anwilu.
2. Dwóch szybkich amerykańskich rozgrywających- Dante Swanson i Ed Scott. Swoją obroną, nieustępliwością i zaangażowaniem potrafią zniechęcić do gry starych wyjadaczy typu Pacesas, Nemeth czy Dalmau.
3. Robert Witka przeciwko Masiulisowi. Witka również jest nastawionym ofensywnie graczem, Masiulis zaś najlepsze lata ma za sobą. Z Witką może jeszcze rywalizować Dylewicz, więc na pozycji numer cztery może być ciekawy pojedynek.
4. Na koniec ukryty kluczowy element- Gatis Jahovics. Jest to człowiek, którego dobra gra zawsze przesądza o zwycięstwie drużyny z Włocławka. Tego tak nie widać, bo nie jest jakiś efektowny ale jego zbiórki, przechwyty i punkty są to takie „czarne” punkty, które bardzo dużo drużynie z Włocławka dają.
Jeśli przypatrzeć się ławkom rezerwowych, to w Anwilu wyjdzie na to, że ci, którzy obecnie zaczynają mecze z ławki, w trakcie sezonu często grali również w pierwszej piątce. Wiele razy decydowali również o obliczach meczów. Czy w drużynie Prokomu któryś z rezerwowych decydował tak naprawdę o obliczu meczu poza Atkinsem i ostatnio Filipem Dylewiczem? Andersen, Nemeth czy Dalmau raczej nie. Anwil ma taki skład, w którym jedenastu graczy grało w trakcie sezonu dużo i wszyscy wiedzą, o co chodzi. I choć w Prokomie może są to nazwiska ciut większego kalibru, to oceniłbym ławki na remis.
Na koniec dochodzimy do trenerów. Naprzeciwko siebie stają nie po raz pierwszy. Można byłoby powiedzieć, że znają się jak łyse konie. Mają zupełnie dwa, różne charaktery. Trener Kijewski jest spokojny, ma swoją wizję i w inny sposób trafia do zawodników niż trener Urlep. Czasami zarzuca mu się, że jest nieporadny, chociaż nie wiem, czy jest do końca prawdą. Nie powiedziałbym tego. Z kolei trener Urlep to impulsywny, silny charakter. We Włocławku od lat mówi się, że największą gwiazdą jest trener i on zdecydowanie nadaje ton tej drużynie. W Sopocie jest więcej luzu i powiedzmy, że Kijewski robi swoją robotę bardzo dobrze, ale ton grze nadają gwiazdy tego zespołu.