Kotwica - AZS Politechnika: Horror w Hali Milenium
fot. Seweryn Gruda

,

Lista aktualności

Kotwica - AZS Politechnika: Horror w Hali Milenium

Aby wyłonić zwycięską drużynę w Kołobrzegu potrzebna była dogrywka. Ostatecznie więcej zimnej krwi zachowała drużyna AZS Politechniki Warszawskiej, która pokonała na wyjeździe Kotwicę Kołobrzeg 97:87.

Początek meczu obfitował w wiele niecelnych rzutów po obu stronach. W tym fragmencie gry bardzo dobrze na tablicach radzili sobie kołobrzeżanie, którzy w samej pierwszej kwarcie zebrali aż siedem piłek w ataku. Poza tym bardzo pewnie na boisku prezentował się Oded Brandwein, który napędzał grę Czarodziejów z Wydm. - Warszawianie grali równą koszykówkę, nie mieli wzlotów i upadków, tylko konsekwentnie realizowali swoje założenia taktyczne - ocenia Brandwein.

W drugiej kwarcie na parkiecie panował chaos. Żadna ze stron nie potrafiła wyrobić sobie bezpiecznej przewagi. Co więcej, skuteczność obu zespołów również nie stała na najwyższym poziomie. Dopiero w połowie drugiej kwarty na prowadzenie wyszli gracze ze stolicy, ale nie zdołali oni uciec rywalom głównie z powodu bardzo dobrej postawy Brandweina. - Raz zaczynamy mecz od przewagi przeciwnika różnicą dziesięciu punktów, później znowu dochodzimy, później znowu nam uciekają i myślę, że nad tym elementem musimy pracować w każdym meczu - mówi Piotr Pamuła z AZS Politechniki.

Po przerwie Kotwica zaprezentowała się dużo lepiej za sprawą Darrella Harrisa, który pewnie radził sobie pod koszem. Poza nim fantastyczny okres zanotował Michał Kwiatkowski, który zdobywał punkty seriami, a to ostatecznie pozwoliło wyjść Kotwicy na prowadzenie. Mimo to, zawodnicy trenera Mladena Starcevicia mieli niewielką stratę do rywala i wszystko miało wyjaśnić się w czwartej kwarcie.  

- Wydaje mi się, że zespół Politechniki zagrał bardzo dobry mecz. Zaprezentowali fundamentalną koszykówkę. Wykorzystali wszystkie nasze błędy. To fakt, popełniliśmy więcej błędów z powodu braku koncentracji, co nie zdarzało nam się w poprzednich trzech meczach - przyznaje Marko Djurić.

W czwartej kwarcie za sprawą Michała Kwiatkowskiego Kotwica wyszła na prowadzenie 75:67, ale młodzi zawodnicy z Warszawy nie poddawali się i dzięki fantastycznej serii Michała Nowakowskiego wszystko miało rozstrzygnąć się w ostatnich sekundach. Na 47 sekund przed końcem kołobrzeżanie prowadzili 84:82, ale wspomniany wcześniej Nowakowski wyrównał. Kotwica miała jeszcze rzut za trzy punkty Odeda Brandweina, ale okazał się niecelny. Wtedy piłkę zebrali goście i mieli szansę na swoją ostatnią akcję, której ostatecznie nie wykorzystali.

W dogrywce goście zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, nie dając Czarodziejom z Wydm większych szans na sukces. - Niestety nie jesteśmy mistrzami horroru jak to niektórym ludziom i zawodnikom się wydawało. Dostaliśmy dzisiaj lekcję od drużyny Politechniki jak powinno się grać konsekwentnie, jak powinno się wykonywać polecenia trenera, gdzie my między innymi w końcówce tego nie robiliśmy. Uczulałem zawodników, że jest to młoda drużyna, która gra bez obciążeń, która jest bezczelna w swoich zachowaniach, która gra przez cały mecz na jednym i tym samym poziomie - podsumowuje trener Kotwicy, Tomasz Mrożek.

- Moim zdaniem zawiodła obrona. Straciliśmy 97 punktów na własnym boisku. To jest niedopuszczalna rzecz. Z tego miejsca chciałbym przeprosić w imieniu całej drużyny kibiców w Kołobrzegu. Chcę zagwarantować, że to się nie powtórzy, stracić 97 punktów u siebie, to jest naprawdę wyczyn. Myślę, że zrobimy wszystko, my zawodnicy i sztab szkoleniowy żeby to się nie powtórzyło - kończy Łukasz Wichniarz z Kotwicy.