Szczepaniak: Wygrać utrzymanie na boisku
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Szczepaniak: Wygrać utrzymanie na boisku

- Wiadomo, że nikt nie spada z ligi także komfort psychiczny jest, ale dla każdego zawodnika ważne jest coś takiego, jakaś sportowa ambicja, która powoduje to, że chcielibyśmy nie tylko utrzymać się dzięki przepisom, ale wygrać sobie na boisku to utrzymanie - mówi po przegranej z Energą Czarnymi Słupsk obrońca ŁKS, Bartłomiej Szczepaniak. 

,

Witold Piątkowski: W dzisiejszym meczu, podobnie jak w kilku ostatnich spotkaniach z zespołami z czuba tabeli, da się zauważyć pewną prawidłowość. Przez trzy kwarty gracie z rywalem jak równy z równym, a w czwartej części przegrywacie dwudziestoma punktami. Proszę powiedzieć, z czego to się bierze?

Bartłomiej Szczepaniak: No właśnie to jest nasz problem. Prowadzimy równorzędną walkę z tymi zespołami i w pewnym momencie przychodzi taki kryzys, załamanie i stajemy w miejscu, podczas gdy zespół przeciwnika odjeżdża nam na 20 punktów. Dzisiaj faktycznie tak było, podobnie jak w Sopocie, gdzie prowadziliśmy w miarę wyrównaną walkę, ale tak jak mówię - czwarta kwarta pokazuje, że te zespoły, które rzeczywiście mają pieniądze i mają dobrych zawodników nie przegrywają spotkań z beniaminkiem takim jak my. My gramy składem wyłącznie polskim no i czegoś ewidentnie brakuje. Brakuje nam doświadczenia ekstraklasowego, które w meczach jak dzisiejszy ma najważniejsze znaczenie.

Chciałbym jednak głębiej zdiagnozować ten problem ŁKS. Kiedy rozmawiałem na ten temat z Kirkiem Archibequem mówił, że są to błędy mentalne, kiedy zespół się blokuje. Czyżby problem ŁKS tkwił w głowach graczy? A może to są jakieś braki w wyszkoleniu indywidualnym? A może taktycznym? Może chodzi o braki kondycyjne?

- Myślę, że na pewno też znaczenie mają błędy indywidualne. Jesteśmy w końcu pierwszoligowym zespołem, który awansował do ekstraklasy i musimy nabrać tego rytmu w ekstraklasie, bo w pierwszej lidze wygrywało się mecze obroną i to zdecydowanie. W ekstraklasie jest odwrotnie. Tutaj wygrywa atak. W momencie, kiedy nie trafiamy ważnych rzutów z czystych pozycji, wtedy przeciwnik wykorzystując te nasze błędy i odjeżdża na kilkanaście punktów. W ekstraklasie jest bardzo trudno wrócić wtedy do gry. W momencie takiej ciężkiej gry, ciężkich chwil w meczu, coś się dzieje u nas niedobrego. Mam nadzieję, że w kolejnym spotkaniu tych błędów nie będziemy popełniać, a jeśli będziemy, to zdecydowanie mniej niż w ostatnich meczach.

Po odejściu graczy amerykańskich zespół zdecydowanie lepiej funkcjonuje w obronie, natomiast pojawiły się problemy w ofensywie. Co macie zamiar zrobić jako zespół, aby tym problemom zaradzić?

- Musimy ciężko pracować nad tym na treningach. Obrona była naszą wizytówką w pierwszej lidze i w momencie, kiedy w zespole byli Amerykanie, faktycznie nie mogliśmy tej obrony wyegzekwować. Jeśli zaś chodzi o atak, no to tylko i wyłącznie ciężka praca na treningach, podglądanie tych zawodników z którymi gramy, no i nauka na meczach, bo myślę, że tylko i wyłącznie z meczu można wyciągnąć jakieś wnioski i podpatrzeć coś u tych najlepszych, jak oni to wykonują, jak zachowują się w każdej sytuacji. No i wreszcie powielać te ich pomysły i wykorzystywać dla własnej korzyści w następnych meczach.

To już drugi mecz nowego gracza ŁKS Pawła Malesy. Jak Pan go ocenia jako zawodnika? Jaką rolę może odgrywać w zespole?

- Paweł jest zawodnikiem uzdolnionym rzutowo. Na pewno ma jeszcze na tą chwilę braki kondycyjne i braki treningowe, bo jak wiadomo, przez trzy miesiące praktycznie nic nie robił, więc żeby go wdrożyć w te nasze mecze musi troszeczkę czasu minąć. Na pewno jest bardzo dobrym zawodnikiem, który nam się przyda. Widać, że potrafi rzucać i szukać sobie pozycji, więc tylko i wyłącznie trzeba znaleźć odpowiednie miejsce na boisku dla niego i wykorzystywać jego najlepsze strony.

Święta tuż tuż, czego życzy sobie ŁKS na Gwiazdkę? Może jakichś wzmocnień?

- Jeżeli chodzi o wzmocnienia, to jest to trudne życzenie, bo jak wiadomo ŁKS przechodzi kryzys finansowy i Prezesi starają się łatać budżet. Ja życzyłbym sobie jak najwięcej zwycięstw, bo wiadomo, że tych zwycięstw nam najbardziej brakuje. Mam nadzieję, że ta druga runda, która już się zaczęła już pokazuje progres w naszym graniu. Może niekoniecznie w wynikach, ale sam styl gry, może jeszcze nie przez cztery, ale trzy kwarty, jest już dużo lepszy. Mam też nadzieję, że w najbliższym spotkaniu z Polpharmą uda nam się powalczyć, a chciałbym, żebyśmy wygrali to spotkanie.

To był pierwszy mecz ŁKS w całkowicie polskim składzie. Jeszcze na początku sezonu słychać było głosy, że będziecie chcieli się włączyć do walki o play-off. Jakie cele stawiacie sobie teraz?

- Oj, myślę, że było to spowodowane wyłącznie tą euforią po pierwszym meczu, w momencie kiedy pokonaliśmy Anwil Włocławek u siebie i to w dobrym stylu. Rzadko kto wygrywa z Anwilem, więc euforia była bardzo duża. Później zostaliśmy troszkę sprowadzeni na ziemię i myślę, że te nasze plany troszeczkę się zmieniły. Wiadomo, że nikt nie spada z ligi, także komfort psychiczny jest, ale dla każdego zawodnika ważne jest coś takiego, jakaś sportowa ambicja, która powoduje to, że chcielibyśmy nie tylko utrzymać się dzięki przepisom, ale wygrać sobie na boisku to utrzymanie - wygrać jak najwięcej spotkań, przynajmniej tych, które można. Wiadomo, że są zespoły silniejsze, ale nie można się poddawać. Z każdym można wygrać. Tak jak dzisiaj, gdzie było widać, że przez trzy kwarty mogliśmy toczyć wyrównany pojedynek z liderem. Ważne, żebyśmy jak najmniej tych błędów popełniali. Czwarta kwarta przegrana przez nas spowodowała, że goście wyjeżdżają stąd z dużą liczbą punktów przewagi.