Pierwsza kwarta w Sopocie była wyrównana, ale szczególnie w trzeciej części spotkania Anwil zbudował przewagę i dzięki temu mógł kontrolować sytuację. Gospodarze w końcówce starali się jednak poprawić wynik na swoją korzyść.
- Trefl walczył do końca i w pewnym momencie odrobił dość dużą stratę. Nie mogliśmy być spokojni o wynik do ostatnich minut spotkania. W meczu wypracowaliśmy sobie przewagę dzięki agresywnej grze w obronie i skuteczności w ataku. Musieliśmy jednak włożyć dużo trudu w to spotkanie i zapracować na zwycięstwo - podkreślał Michał Michalak.
Dla rzucającego Anwilu to było w pewnym sensie spotkanie wyjątkowe. Michalak grał w Treflu w latach 2012-2015 i bez wątpienia rozwinął w tym czasie swoje umiejętności.
- Bardzo miło wrócić na “stare śmieci”. Czuję się tutaj trochę jak w domu, rozegrałem w tym klubie mnóstwo spotkań. Kibice miło mnie przywitali. Cieszę się, że koszykówka w Sopocie nadal się rozwija - mówi zawodnik włocławskiej drużyny.
Anwil po kilkuletniej przerwie wrócił do europejskich pucharów - reprezentuje Energa Basket Ligę w Koszykarskiej Ligi Mistrzów. Jak radzi sobie z łączeniem gry w dwóch rozgrywkach?
- Są plusy i minusy naszego rytmu meczowego. Gramy co trzy dni, więc jest duża intensywność, ciągle rozgrywamy spotkania. Może nam to pomóc. Musimy jednak aktywnie się regenerować, aby być gotowym na kolejne mecze - tłumaczy Michalak.