Wojciech Kłos: Rosa zanotowała w tym meczu wielki powrót. Przegrywaliście już kilkunastoma punktami, ale potrafiliście doprowadzić do zwycięstwa. Cały czas wierzyliście, że da się tę stratę odrobić?
Damian Jeszke: Jasne, że wierzyliśmy. Pierwsza połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Weszliśmy do szatni, powiedzieliśmy sobie, jakie popełniamy błędy. W drugiej połowie wyszliśmy bardziej skoncentrowani, skupieni na zawodnikach, którzy trafiają. Chcieliśmy wygrać deskę i myślę, że był to klucz do zwycięstwa.
John Turek w drugim meczu po powrocie rozegrał dobre spotkanie. Chyba potrzebowaliście tego zawodnika?
- Tak, potrzebujemy Johna. Nie mamy takiego typowego środkowego, który potrafi zastawić pod koszem, zagrać tyłem do kosza i ściągnie za sobą dwóch-trzech obrońców i może rozrzucić piłkę. John na pewno nie jest jeszcze w swojej szczytowej formie, ale myślę, że w reszcie sezonu zasadniczego będzie to dobrze wyglądało.
Pana jednak także trzeba pochwalić za ten występ. Trafił Pan kluczowe rzuty, w tym ten na dogrywkę.
- Tak, dzisiaj akurat miałem taki dzień. Mam nadzieję, że jutro inni zawodnicy również się otworzą. Mamy finał i z tego się cieszymy.
Z którym rywalem wolałby Pan grać w finale?
- Nie zastanawiałem się nad tym, ale szczerze mówiąc zarówno Stelmetowi, jak i AZS mamy do udowodnienia, że chcemy z nimi wygrać. W sezonie zasadniczym mieliśmy z nimi wyrównane spotkania. Będę więc zadowolony z każdego rywala.