Jędrzej Szerle: Pierwszy mecz ćwierćfinałowy przegraliście, ale chyba możecie być zadowoleni - byliście blisko pokonania Asseco Prokomu.
Piotr Pamuła: Zadowoleni możemy być z trzech kwart - trzecią przegraliśmy 14 punktami i to zaważyło na całym wyniku. Można powiedzieć, że przed meczem wszyscy nas skazywali na porażkę, a my mówiliśmy sobie, że chcemy i możemy powalczyć. I wydaje się, że po tym meczu wierzymy w to jeszcze bardziej.
Jednym z sukcesów było ograniczenie poczynań Donatasa Motiejunasa i Jerela Blassingame'a. Takie było założenie przedmeczowe?
- Oczywiście, to podstawa zatrzymać najlepszych graczy zespołu przeciwnego i takimi zawodnikami są Blassingame i Motiejunas. Myślę, że nie do końca to nam się udało – Blassingame, który gra na jedynce, miał 9 asyst, Motiejunas oddał nieco mniej rzutów, ale zagrał skutecznie. Będziemy starali się to robić w następnym meczu jeszcze lepiej.
Nie udało Wam się zatrzymać za to Przemysława Frasunkiewicza, który zagrał świetne spotkanie.
- No co tu dużo mówić, nie udało się zatrzymać - zagrał dobry mecz, bardzo skuteczny.
Również Pan zaprezentował się dzisiaj bardzo dobrze. Rzucić 20 punktów mistrzom Polski to dobre osiągnięcie.
- Oczywiście, ale odkąd przyszedłem do Koszalina zaznaczam, że na boisku mamy dwie świetne jedynki i te punkty w większości były wypracowane przez cały zespół. Ja biegałem po zasłonach, dostawałem dobre zasłony i podania. Dzisiaj miałem dzień, grałem skutecznie i miejmy nadzieję, że tak będzie w następnych meczach.
Wydaje się, że główną siłą AZS jest długi i wyrównany skład, który nieco rekompensuje brak takich indywidualności, jakie ma Asseco Prokom.
- Zdecydowanie, mamy 12 graczy. Gramy po równo - nie ma tak, ze ktoś gra 35 minut, co jest naszą siłą, ponieważ każdy zawodnik, który wychodzi, ma wyjść na 100 procent na pięć, trzy, czy nawet dwie minuty. I w tym też upatrujemy naszą szansę, ponieważ naprawdę mamy szeroki skład.