PGE Turów - PBG Basket: Pierwszy raz poznaniaków
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

PGE Turów - PBG Basket: Pierwszy raz poznaniaków

W meczu 15. kolejki Tauron Basket Ligi PGE Turów Zgorzelec sensacyjnie przegrał z PBG Basketem Poznań 74:75. Dla zespołu z Wielkopolski to pierwsza wygrana w obcej hali w tym sezonie.

,

Faworytem meczu był zespół trenera Jacka Winnickiego, który na papierze dysponował od przeciwnika zdecydowanie większą ilością argumentów. Na dodatek drużyna z Poznania nie wygrała w tym sezonie żadnego meczu w obcej hali.

Od początku kibice w Zgorzelcu przecierali oczy ze zdumienia. Skazywani na porażkę goście grali bowiem z pomysłem i w pierwszej połowie tylko na chwilę oddali prowadzenie. Szalał ten, którego PGE Turów obawiał się najbardziej - Damian Kulig. Świetnie dysponowany gracz (nie trafił w ciągu pierwszych 20 minut tylko raz na 11 oddanych rzutów) punktował zarówno z dystansu jak i spod kosza, gromadząc w pierwszej połowie aż 17 punktów. Wspierali go Żarko Comagić, Djordje Micić i Mateusz Bartosz. Głównie za sprawą wymienionych zawodników poznaniacy pierwszą kwartę wygrali 21:13. PGE Turów na tle przeciwnika grał bez polotu i pomysłu. Gospodarze w pierwszej połowie popełnili osiem strat i rzucali do kosza na zaledwie 34-procentowej skuteczności. Być może zespół ze Zgorzelca spisywałby się lepiej gdyby trener Jacek Winnicki nie dał odpocząć jednemu z filarów drużyny Danielowi Kickertowi. Dodajmy, że wciąż kontuzję leczy Michał Gabiński. Po pierwszej połowie było 40:31 dla zespołu ze stolicy Wielkopolski.

Po zmianie stron niewiele się zmieniło. Akcje zgorzelczan nie były płynne. W przeciwieństwie do gości z Poznania, którzy w 28. minucie spotkania po akcji Żarko Comagicia wygrywali już nawet 59:41. Wcześniej kilka ważnych punktów zdobył Damian Kulig. - Grał na wysokim poziomie. Damian nie wygrał jednak nam meczu w pojedynkę. Miał wsparcie kolegów z drużyny. Zagraliśmy zespołowo. W czwartej kwarcie zabrakło nam sił, ale świetnie na linii rzutów wolnych spisał się Djordje Micić - analizował drogę do wygranej trener Milija Bogicević. Kibice gospodarzy wierzyli, że ich ulubieńcy zdołają wrócić do gry tak jak we wtorkowym meczu z Albą Berlin. Jak mawia przysłowie nic dwa razy jednak się nie zdarza. Gospodarze robili co mogli, głównie po indywidualnych akcjach Davida Jacksona i Konrada Wysockiego. Trzy razy publiczność poderwała się po akcjach Ronalda Moore'a z Dallasem Lauderdalem.

PGE Turów w końcówce meczu zdołał doprowadzić do remisu 68:68. Później jednak w lepszych nastrojach byli tylko goście. Zgorzelczanie chcąc odrobić straty rzutami z dystansu w końcówce meczu faulowali przeciwników. Raz pospieszył się David Jackson, który sfaulował przeciwnika gdy piłka nie została jeszcze wprowadzona do gry. Arbitrzy musieli ukarać Amerykanina przewinieniem technicznym. Poznaniacy w nerwowej końcówce za sprawą Djordje Micicia lepiej wykonali rzuty wolne i dowieźli wygraną do końca. Ostatecznie zespół z Dolnego Śląska przegrał z PBG Basket 74:75.

- Przyjechaliśmy walczyć do Zgorzelca. Chcieliśmy się pokazać z jak najlepszej strony. W poprzednich spotkaniach było widać, że gramy coraz lepiej. Wiedzieliśmy, że Turów będzie zmęczony, bowiem ostatnio grał bardzo trudny mecz z Albą Berlin. Nasz przeciwnik to jednak doświadczony zespół. W końcówce czegoś nam zabrakło i roztrwoniliśmy przewagę. Dopisało nam jednak trochę szczęścia - cieszył się Damian Kulig, który doskonale pamiętał mecze obu drużyn z poprzedniego sezonu. - Za każdym razem mecze były zacięte, a mimo tego przegrywaliśmy. Tym razem nareszcie udało mi się wygrać w Zgorzelcu - dodał bohater PBG Basketu.

Powodów do zadowolenia nie miał z kolei Jacek Winnicki, trener PGE Turowa. - Ciężko było nam wejść w grę. Nie chcę szukać żadnych usprawiedliwień związanych z podróżami czy kontuzjami. Staraliśmy się walczyć, ale w końcówce szala zwycięstwa przechyliła się na stronę drużyny z Poznania - powiedział.