Energa Czarni - AZS: Udana pogoń
fot. Łukasz Capar

,

Lista aktualności

Energa Czarni - AZS: Udana pogoń

Koszykarze Energi Czarnych Słupsk przegrywali już różnicą 22 punktów, jednak w drugiej połowie byli zupełnie inną drużyną i ostatecznie pokonali AZS Koszalin 84:82.

,

Koszalinianie w pierwszej połowie spotkania byli drużyną, która dominowała w każdym aspekcie gry. Ich defensywa była bardzo szczelna i udało się zauważyć świetną pracę wykonaną przez sztab szkoleniowy AZS przy poprawie przejmowania graczy atakujących na zasłonach. Do świetnej obrony dochodziła także niesamowita skuteczność w rzutach dystansowych.

- Wykorzystywaliśmy słabości drużyny Energi Czarnych Słupsk w pierwszej połowie. Trafialiśmy na niesamowitej skuteczności w rzutach trzypunktowych. To co mogliśmy zrobić, zrobiliśmy, wygraliśmy walkę pod koszem, a właśnie tego obawialiśmy się najbardziej - mówił po spotkaniu trener Tomasz Herkt.

Akademicy byli nie do zatrzymania w ataku, często trafiali tzw. rzuty z ręką na twarzy. Goście do przerwy trafili z bardzo dobrą 58-procentową skutecznością (10/17).

Rzuty dystansowe trafiali nawet ci, którzy mają z tym zwykle wiele problemów - JJ Montgomery pokazał, że nie może być odpuszczany przez obrońców rywali, Amerykanin trafił trzykrotnie z dystansu na sześć prób. - Przed meczem sprawdzaliśmy statystyki zawodników z Koszalina. Montgomery nie miał żadnego celnego rzutu z dystansu, ale to są właśnie derby, tutaj może wydarzyć się dosłownie wszystko - opowiadał trener Dainius Adomaitis. Oprócz niskiego skrzydłowego AZS z dystansu trafiali także: Igor Milicić, George Reese, Marcin Dutkiewicz i Stefhon Hannah.

Początek drugiej połowy nie wskazywał na to, że Energa Czarni mają na tyle chęci i ambicji, by powalczyć z uciekającym na coraz większą przewagę rywalem. Impuls do ataku dali ci, którzy doskonale znają smak pojedynków derbowych, czyli Mantas Cesnauskis i Krzysztof Roszyk. Ten drugi w połowie trzeciej kwarty zdobył pięć punktów z rzędu, a Litwin z polskim paszportem zaliczył efektowną akcję 3+1. Od tego momentu goście wyglądali na zagubionych, a na domiar złego nie byli skuteczni w rzutach dystansowych, nie trafiając po przerwie ani jednej trójki (0/8).

Pod koniec kwarty przewaga AZS po punktach Stanley'a Burrella zmalała do zaledwie dziesięciu punktów. - Chciałbym pogratulować drużynie Energi Czarnych woli walki i determinacji, ponieważ powrócili w naprawdę wielkim stylu. Podziękowania należą się naszym kibicom, którzy przez cały mecz byli z nami i dzielnie nas wspierali. Derby rządzą się swoimi prawami, jeżeli do przerwy wpadło nam dziesięć trójek, to raczej jasnym było, iż druga połowa nie będzie taka sama - stwierdził Marcin Dutkiewicz.

Można było odnieść wrażenie, że obie drużyny zamieniły się w pewien sposób rolami, gdyż to właśnie Energa Czarni byli zespołem dominującym we wszystkich elementach. Mimo że przewaga AZS wynosiła około osiem punktów, to gospodarze byli nieugięci i dali pokaz świetnej obrony. Ważnym momentem meczu było przewinie techniczne Kamila Łączyńskiego. Po wykorzystaniu dwóch rzutów wolnych i celnym rzucie Burrella, Energa Czarni tracili zaledwie trzy punkty do AZS. Obrona na całym parkiecie powodowała, iż Akademicy gubili się, a dodatkowo za swoje piąte przewinienie musieli zejść Marko Lekić i Hannah. Serb zszedł z boiska wtedy, gdy był największą podporą gości.

Energa Czarni, niesieni dopingiem głośnej publiczności, wyszli na prowadzenie po punktach niesamowicie skutecznego Roszyka, który w całym spotkaniu uzbierał 16 punktów. Koszalinianom w końcowych fragmentach meczu zabrakło zimnej krwi, a rozgrywający świetne spotkanie duet Scott Morrison (14 punktów, 5 zbiórek, 3 bloki) i Stanley Burrell (17 punktów, 9 asyst) doprowadzili do czteropunktowego prowadzenia gospodarzy, którzy nie pozwolili odebrać sobie ciężko wywalczonego zwycięstwa.  

- Najważniejsza wiadomość dla nas to zwycięstwo. Jesteśmy tym faktem niesamowicie uradowani. W drugiej połowie graliśmy tak, jak powinniśmy zacząć to spotkanie, postawiliśmy na tych graczy, których obchodzi zwycięstwo w takim spotkaniu - komentował trener Adomaitis.