No właśnie, moda. Czy we wszystkim co modne nam do twarzy? Pytanie retoryczne, odpowiedz pozostawię na koniec.
Paradoksalnie, w naszej lidze gwiazd, w rozumieniu NBA nie ma ale za to są...zespoły. Rywalizacja jaka się toczy w DBL jest fascynująca i dawno czegoś takiego na naszych parkietach nie oglądaliśmy. Na sześć kolejek przed zakończeniem sezonu zasadniczego nie sposób wytypować kolejność od drugiego do ósmego miejsca - pierwsza pozycja Prokomu wydaje się niezagrożona. Aż jedenaście zespołów jest uwikłanych w te walkę i nawet dwunasta, w tej chwili, Unia Tarnów może wtargnąć do elitarnej ósemki.
Tymczasem PLK , trochę pod naciskiem mediów, zawiesza na chwile te pasjonujące zmagania aby zaprosić nas na Mecz Gwiazd do Włocławka - skądinąd świetny wybór: prawie środek Polski, odpowiednia arena i ludzie kochają tam koszykówkę. Potraktujmy to zatem, jako swoisty suspens, tylko do najbliższej środy, przed decydująca faza rozstrzygnięć sezonu zasadniczego. Tu nawet w zamyśle, widzę pewne podobieństwo do NBA.
Wracając do skojarzeń po raz ostatni, czy można Michala Ignerskiego porównać z LeBronem Jamesem lub Adama Wójcika z Timem Duncanem? Raczej nie ale są to niekwestionowane gwiazdy nasze ligi, zachowując wszelkie proporcje, kibice ich uwielbiają i chcą się z nimi i z pozostałymi wybranymi graczami spotkać w festynowym nastroju i konwencji targowiska próżności. To przecież dla kibiców na zachodniej półkuli wymyślono te bajkę i widać, że ta twarzowa moda przyjęła się i u nas.