Ł. Diduszko: Ważne jak się kończy
fot. www.art-foto.eu

,

Lista aktualności

Ł. Diduszko: Ważne jak się kończy

- Na pewno nie jesteśmy zbyt pewni siebie przed meczem z AZS. Przez to, że mamy kilka kontuzji w zespole mamy ograniczony skład, a poza tym wiemy o co walczymy i chcemy pokazać, że mecze, które przegraliśmy małą ilością punktów to wypadki przy pracy, było ich dość dużo. Jak się mówi: nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy – mówi skrzydłowy Kotwicy Kołobrzeg Łukasz Diduszko przed derbowym spotkaniem z AZS Koszalin.

,

Bartosz Szczechowski: Kotwica kolejny raz zaskoczyła wszystkich. Wygraliście na trudnym terenie w Starogardzie Gdańskim. Jak podsumuje Pan ten mecz?

Łukasz Diduszko: Chcieliśmy pokazać się z bardzo dobrej strony, ponieważ chcieliśmy pokazać, że ostatnie dwa mecze z Asseco Prokomem to nie był przypadek, że wygraliśmy jeden z nich. Natomiast u siebie walczyliśmy jak równy z równym do czwartej kwarty. Jesteśmy naprawdę w bardzo dobrej dyspozycji. Nasze morale nie spadły poprzez kontuzje Tomka Zabłockiego, Marko Djuricia ani też przez niedyspozycję Kennego Hendersona. Mamy jeszcze szansę walczyć o play-off i na pewno damy z siebie wszystko.

Końcówka spotkania z Polpharmą była bardzo nerwowa. Jednakże ani Ted Scott ani Darrell Harris nie byli bohaterami tego meczu, lecz Pan. Jak się Pan z tym czuje?

- Zrobiłem po prostu swoją robotę. Zebrałem piłkę w ataku, czyli wykonałem to co lubię i mam nadzieję, że umiem robić. Akurat zebrałem raz, dobiłem. Za drugim razem też chciałem dobić, ale zostałem sfaulowany. Trafiłem dwa osobiste i wygraliśmy mecz.

Po meczu w Kołobrzegu z Asseco Prokomem pojawiały się opinie z waszej strony o zmęczeniu. Czy obawiacie się zmęczenia przed arcyważnym meczem w kontekście walki o play-off z AZS Koszalin?

- W ostatnim meczu graliśmy tylko w ośmiu. Jest z pewnością możliwość zmęczenia, ale dzisiaj mamy niedzielę [rozmowa przeprowadzona 13 marca - red.] na odpoczynek, na rehabilitację, na jakąś odnowę biologiczną. Mamy nadzieję, że nie wróci zmęczenie jakie nas dopadło po pierwszym meczu z Asseco Prokomem. Wiadomo jednak, że jakieś wyczerpanie się jednak pojawi, ale nie wpłynie ono na naszą koncentrację na mecz.

Kotwica gra w ostatnim czasie dosyć dobrze. Wygrywacie spotkania, natomiast jeśli już przegrywacie to po walce. Czy w związku z tym nie obawiacie się zbytniej pewności siebie przed meczem z Koszalinem?

- Na pewno nie jesteśmy zbyt pewni siebie przed meczem z AZS. Przez to, że mamy kilka kontuzji w zespole mamy ograniczony skład, a poza tym wiemy o co walczymy i chcemy pokazać, że mecze, które przegraliśmy małą ilością punktów to wypadki przy pracy, było ich dość dużo. Jak się mówi: nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy.

Czy w Pana opinii przyjście do klubu Jessiego Sappa było przełomowe dla drużyny?

- Tak, to był bardzo dobry ruch ze strony trenera, działaczy. Poza tym jest to dodatkowa mobilizacja dla Fisha [Anthony Fisher – red.], Teda [Scotta – red.]. Oni też się mobilizują, bo w każdej chwili mogą dostać zmianę bądź mogą oni wejść za Jessiego. Dodatkowo Jessie jest dobrym rozgrywającym i czasami chłodzi nasze głowy w końcówkach.

Czy po ostatnich dobrych występach wizja play-off jest nadal możliwa?

- Na to liczymy, dlatego wyjdziemy na najbliższe mecze z tą wizją w głowach.