,

Lista aktualności

Kotwica - Polpharma: Udany powrót Cielebąka

Koszykarze Kotwicy Kołobrzeg przegrali we własnej hali z Polpharmą Starogard Gdański 67:81. Po raz kolejny dobry mecz zanotował Ted Scott, natomiast najwięcej punktów dla gości zdobył Michael Hicks.

,

Przed rozpoczęciem spotkania doszło do krótkiej uroczystości. Kapitan Kotwicy z sezonu 2008/2009 Tomasz Cielebąk otrzymał od kołobrzeskich kibiców upominek, w podziękowaniu za wspaniały sezon jaki wtedy spędził w Kołobrzegu. Cielebąk później wyszedł na parkiet zmobilizowany, zdobył 13 punktów, miał 5 zbiórek i poprowadził Polpharmę do zwycięstwa.

W Hali Milenium stawiła się spora liczba kibiców gości, którzy wspierali swój zespół. Początek meczu to bardzo mocne uderzenie Polpharmy. Wykorzystywali oni najmniejsze błędy Kotwicy dzięki czemu odskoczyli na pewne prowadzenie. W samej pierwszej kwarcie Czarodzieje z Wydm popełnili aż 6 strat co znacznie wpłynęło na przebieg spotkania. - Widać było chemię w drużynie. Wszyscy chcieli wygrać. Każdy dołożył cegiełkę do tego zwycięstwa. Cieszymy się z tego zwycięstwa i życzymy powodzenia Kotwicy w dalszych meczach - mówił później rzucający Polpharmy Kamil Chanas.

Po bardzo dobrej pierwszej kwarcie goście kontrolowali przebieg meczu. Mimo wielu prób Kotwica nie była w stanie nawiązać walki z bardzo dobrze usposobioną tego dnia Polpharmą. Każda udana próba zmniejszenia strat przez Scotta była ripostowana przez Cielebąka, Hicksa albo Deontę Vaughna. W szeregach gospodarzy panowała duża nieporadność i po celnym rzucie za trzy punkty Vaughna kończącym drugą kwartę spodziewano się pogromu.

- Zagraliśmy bardzo mocno w obronie. Wiedzieliśmy, że Kotwica jest bardzo dobrym zespołem, który ma dużo możliwości indywidualnych Scotta oraz Darrella Harrisa. Przez cały tydzień oraz w meczu pucharowym przećwiczyliśmy taktykę przeciwko Kotwicy. Udało się i gratuluję moim zawodnikom - stwierdził trener Polpharmy Zoran Sretenović.

Na drugą połowę Kotwica wyszła mocno zmotywowana. Jeszcze na rozgrzewce zawodnicy trenera Dariusza Szczubiała zebrali się razem i próbowali się jeszcze pobudzić przed kolejnymi kwartami. Początek trzeciej kwarty to pogoń gospodarzy w celu odrobienia strat. Jednakże świetna tego dnia Polpharma wróciła do kontroli meczu. Dominacja zawodników trenera Sretenovicia była widoczna w każdym aspekcie. - Byliśmy słabi zarówno w ataku jak i w obronie. Zagraliśmy bardzo, bardzo słabo. Był to nasz najgorszy mecz w tym sezonie. Ten występ był jeszcze gorszy niż w Warszawie. Musimy na chłodno przeanalizować to spotkanie i wyciągnąć wnioski, aby takie występy się już nie powtarzały - ocenia skrzydłowy kołobrzeżan Łukasz Diduszko.

Czwarta kwarta to rozluźnienie w szeregach Polpharmy, które wykorzystali kołobrzeżanie. Po asyście Teda Scotta pod nogami kibice spodziewali się sytuacji z ostatniego meczu w Kołobrzegu, kiedy to Kotwica po heroicznym boju odrobiła straty i pokonała po dogrywce PGE Turów Zgorzelec. Do podobnej sytuacji jednak nie doszło, a na dodatek Kotwica słabo broniła oraz popełniała straty. Końcówka meczu to rywalizacja obu zespołów w rzutach za 3 punkty. Po celnych rzutach gospodarzy padała odpowiedź gości i na odwrót. Do samego końca spotkania walczył Ted Scott, który robił co mógł, aby odwrócić losy meczu. W samej czwartej kwarcie zdobył on 17 punktów, ale było to za mało na zawodników trenera Sterenovicia.

Starogardzianie w każdym aspekcie gry byli lepsi od zawodników trenera Szczubiała. Każdy gracz miał wkład w zwycięstwo swojej drużyny, a najbardziej wartościowym zawodnikiem spotkania został Kirk Archibeque. W zespole Kotwicy poza Scottem punkty zdobyło tylko pięciu zawodników. Słabszy mecz rozegrał Anthony Fisher, a mimo ambitnej postawy Tomasz Zabłocki, Sławomir Sikora i Harris nie byli w stanie odrobić strat. - Sprawdziło się to, co mówiłem przed meczem. Mowa była wtedy o tym, że jeżeli nie będziemy grać twardo w obronie i nie będziemy dobrze grać z szybkiego ataku, to przegramy - stwierdził Bartosz Sarzało.

To czwarta wygrana zespołu ze Starogardu w pięciu meczach, odkąd stanowisko trenera objął Zoran Sretenović.