,

Lista aktualności

Filip Dylewicz: Byliśmy zrelaksowani

- Sporym zaskoczeniem było dla nas to, że razem ze Slobodanem Ljubotiną właściwie zdominowaliśmy tę grę pod koszami - mówi po meczu z Anwilem Filip Dylewicz.

,

Jacek Seklecki: Nie czuliście presji przed tym meczem, że po dwóch porażkach przyjeżdżacie do Włocławka na mecz z będącym po dobrym meczu w Poznaniu Anwilem?

Filip Dylewicz: Nie, na pewno nie. Widać było, że byliśmy zrelaksowani i nie myśleliśmy nad tym, że ten mecz był bardzo istotny dla naszego zespołu. z drugiej strony wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo trudne spotkanie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że atmosfera będzie gorąca i do tego Anwil u siebie jest szczególnie groźnym zespołem. Wiedzieliśmy również, że po tej długiej podróży z Samary mogą być zmęczeni i chyba tak właśnie było.

I tego relaksu nie psuła wiadomość, że nie zagra Dragan Ceranić, a szybko parkiet musiał opuścić Marcin Stefański?

- O absencji Dragana wiedzieliśmy już od początku tygodnia, dlatego przyzwyczajaliśmy się, że będziemy zmuszeni walczyć bez niego, bo bez niego także trenowaliśmy. Szkoda było Marcina Stefańskiego, ponieważ początek był fenomenalny w jego wykonaniu. Wydawało się, że pociągnie cały zespół i chyba tak było, bo to on dał taki sygnał do tego, że wygrywaliśmy przez większą część tego spotkania.

Nie baliście się, że Anwil od początku zacznie grać pod kosz na Erica Hicksa i Paula Millera?

- Byliśmy na to przygotowani, ale sporym zaskoczeniem było dla nas także to, że razem ze Slobodanem Ljubotiną właściwie zdominowaliśmy tę grę pod koszami i w okolicach obręczy szło nam bardzo dobrze.

Chyba cała Hala Mistrzów byłą tym zaskoczona.

- Dokładnie. Dlatego myślę, że pewnie trochę inaczej miały wyglądać założenia trenera Anwilu Igora Griszczuka, ale na pewno nie spodziewaliśmy się tego, że będzie szło nam tak łatwo, tym bardziej, że w trakcie meczu odpadł nam jeszcze jeden zawodnik.

Dominacja podkoszowa była kluczem?

- Myślę, że tak. Skoro dwóch graczy podkoszowych notuje podwójną zdobycz w dwóch rubrykach punktów i zbiórek to pokazuje, że ten element był kluczem do zwycięstwa. Dodatkowo wydawało się, że drużyna Anwilu była troszeczkę zmęczona. Widać było, że brakuje im szybkości, a my to skrupulatnie wykorzystywaliśmy.

Po dwóch porażkach z rzędu przyszła wygrana. Trefl zacznie już zwyciężać?

- Życzyłbym sobie, abyśmy byli już na tej fali wznoszącej, ale liga w tym roku jest bardzo wyrównana i trzeba grać z meczu na mecz dobrze, a nie wybiegać w przyszłość. Mam nadzieję, że ten mecz będzie dla nas taką odskocznią i będziemy wygrywać jak najwięcej spotkań.

24 punkty w Hali Mistrzów muszą cieszyć wyjątkowo i z uśmiechem na ustach będzie Pan wracał do domu.

- Jasne. Cieszy mnie taki mecz w moim wykonaniu. Bardzo dobrze mi się grało, czułem się świetnie fizycznie i to przełożyło się na moje wyniki statystyczne. Najważniejsze jednak, że Trefl wygrał i to się liczy.