,

Lista aktualności

Anwil - Trefl: Podkoszowa dominacja osłabionych

Trefl Sopot wygrał we Włocławku z Anwilem 84:79. Sopocianom nie przeszkodziła nieobecność dwóch graczy z pierwszej piątki w decydujących momentach meczu.

,

- Nie wiem jak wytłumaczyć porażkę swojego zespołu. Być może o tak słabej grze mojej drużyny zadecydował ten długi, 20-godzinny powrót z meczu EuroPucharu z Rosji. Zagraliśmy bardzo słabo w obronie i przegraliśmy zbiórki - tak tłumaczył fatalną postawę swojej drużyny trener Anwilu Igor Griszczuk. Włocławianie zagrali bardzo słabo przeciwko Treflowi, który w Hali Mistrzów zdominował drugą ekipę poprzedniego sezonu w każdym elemencie, ale najbardziej zaskoczyła o wiele lepsza dyspozycja sopocian w grze pod koszami i wygrana walka o zbiórki.

Wszystko dlatego, że we Włocławku w ogóle nie zagrał podstawowy środkowy Trefla Dragan Ceranić, a już w pierwszej kwarcie z powodu skręcenia stawu skokowego parkiet opuścił Marcin Stefański, jeden z najlepiej zbierających tej drużyny. - O absencji Dragana wiedzieliśmy już od początku tygodnia, dlatego przyzwyczajaliśmy się, że będziemy zmuszeni walczyć bez niego. Szkoda było Marcina Stefańskiego, ponieważ początek był fenomenalny w jego wykonaniu. Sam byłem zaskoczony, że razem ze Slobodanem Ljubotiną właściwie zdominowaliśmy tę grę pod koszami - mówił po meczu Filip Dylewicz, najlepszy zawodnik Trefla w tym meczu.

Sopocianie przy dużym osłabieniu grali w okolicach kosza jak w transie. W 13. minucie meczu mieli 14 zbiórek, przy zaledwie sześciu Anwilu. W całym spotkaniu Trefl zebrał osiem piłek więcej od gospodarzy. Brylował w tym elemencie przede wszystkim Slobodan Ljubotina. Zmuszony do gry w dużym wymiarze czasu Serb zdobył trzy razy więcej punktów (15), aniżeli w poprzednich czterech meczach i miał dwie zbiórki więcej (11), niż wcześniej w całym sezonie. - Chciałbym podziękować wszystkim moim koszykarzom za ten mecz, a szczególnie Slobodanowi - chwalił swojego zawodnika trener Karlis Muiznieks.

Ljubotina 10 ze swoich 15 punktów zdobył z linii rzutów wolnych, na której stawał aż 14 razy. Pierwsze punkty z gry zdobył dopiero w 34. minucie meczu, ale to nie przekreśla jego ogromnych zasług w tym spotkaniu. Bohaterem był jednak Filip Dylewicz. Skrzydłowy Trefla jak na weterana przystało w decydujących momentach wziął ciężar gry na swoje barki i pociągnął swój zespół w trudnych chwilach.

Dylewicz z łatwością wchodził pod kosz i trafiał typowe dla siebie rzuty jedną ręką nad obrońcami rywala. Właśnie po pięciu punktach tego koszykarza Trefl wygrywał 75:66 na dwie minuty przed końcem i to zbudowanie przewagi (było już tylko 67:66 dla Trefla) było najważniejsze w tym spotkaniu. Dylewicz zdobył 24 punkty i miał 10 zbiórek, co było jego najlepszymi osiągnięciami w tym sezonie. - Cieszy mnie taki mecz w moim wykonaniu. Bardzo dobrze mi się grało, czułem się świetnie fizycznie i to przełożyło się na moje wyniki statystyczne - mówił sam zainteresowany.

W Anwilu zawiedli liderzy tego zespołu. Nikola Jovanović zdobył 11 punktów, a Andrzej Pluta tylko dwa, nie trafiając przy tym ani razu za trzy punkty. - Ważnym było zatrzymanie najważniejszych graczy włocławskiego zespołu, a w szczególności Andrzeja Plutę - tłumaczył Karlis Muiznieks.

- Chciałem przeprosić kibiców, którzy przyszli na ten mecz - tłumaczył Igor Griszczuk. Będę rozmawiał z moimi zawodnikami o tym meczu i wspólnie zastanowimy się nad tym, co się stało - dodawał. - Życzyłbym sobie, abyśmy byli już na tej fali wznoszącej, ale liga w tym roku jest bardzo wyrównana i trzeba grać z meczu na mecz dobrze, a nie wybiegać w przyszłość. Mam nadzieję, że ten mecz będzie dla nas taką odskocznią i będziemy wygrywać jak najwięcej spotkań - zakończył Filip Dylewicz.