,

Lista aktualności

Zastal - Trefl: Obrona po zielonogórsku

Ligowy nowicjusz Zastal Zielona Góra znów zaskoczył rywala świetną obroną i dzięki niej wygrał z Treflem Sopot 72:71. Zastal jest niepokonany po czterech kolejkach.

,

O zwycięstwie gospodarzy zadecydowała trzecia kwarta, którą wygrali 26:9. Zielonogórzan do zwycięstwa po raz kolejny poprowadził Chris Burgess, zdobywca 19 punktów. Aż 34 punkty rzucili dla Zastalu polscy zawodnicy.

- Wydrapaliśmy to zwycięstwo w trzeciej kwarcie. Zwycięstwo nad Treflem daje nam komfortową sytuację. W pierwszej połowie zagraliśmy bojaźliwie. Moi chłopcy jeszcze chyba nie wierzą, że potrafią wygrywać z każdym. Potem zaczęliśmy grać swoje. Trafialiśmy z czystych pozycji, czytaliśmy obronę - cieszył się po spotkaniu Tomasz Herkt, trener Zastalu.

Trzecia odsłona okazała się kluczowa dla losów meczu. Wcześniej na boisku rządziła drużyna gości. Zawodnicy Trefla po pierwszej połowie rzucali z gry ponad połowę swoich rzutów z gry. Świetnie spisywał się Marcin Stefański, z dystansu bezbłędny był Paweł Kikowski (2/2 za 3 pkt), a Giedrius Gustas potwierdzał rozważną grą, że jest mózgiem sopockiej drużyny. Zawodnicy Trefla nie pozwolili przez pierwsze 20 minut grać Zastalowi tego, do czego przyzwyczaili swoich kibiców. Na palcach jednej ręki można policzyć punkty zdobywane po szybkich atakach. - Kontrowaliśmy mecz w pierwszej połowie. W drugiej przestaliśmy być skoncentrowani, a o zwycięstwie Zastalu zadecydowała trzecia kwarta - mówił po spotkaniu Karlis Muiznieks, trener Trefla Sopot.

- W przerwie meczu rozmawialiśmy, że nie gramy słabo a przegrywamy jedynie siedmioma punktami. To była żadna przewaga. Wiedzieliśmy, że możemy to wygrać i w drugiej połowie pokazaliśmy charakter. Pokazaliśmy Zastal, którego znakiem firmowym jest obrona. Walczyliśmy o każdą i piłkę i pokazaliśmy charakter - mówił Maciej Raczyński.

- Zastal postawił nam w drugiej połowie trudne warunki. Jeżeli jest się profesjonalistą, nie można sobie pozwolić na dwie minuty rozluźnienia - potwierdzał opinię przeciwnika Marcin Stefański. Tak się właśnie stało, co skrzętnie wykorzystali gospodarze.

W trzeciej kwarcie wychodziło im po prostu wszystko. Pod obiema tablicami szalał Chris Burgess, który kończył akcje mocnymi wsadami. Przebudził się Żarko Comagić, a Jakub Dłoniak trafił dwie trójki, które pogrążyły gości. W obronie za dwóch harował Maciej Raczyński. Blisko 5 tysięcy zielonogórskich kibiców szalało ze szczęścia.

W czwartej kwarcie na dwie minuty przed końcem Zastalowcy prowadzili różnicą 10. punktów i nic nie wskazywało na to, że czekają nas jeszcze emocje. - W końcówce to nie jest żadna przewaga, a w niej nie ustrzegliśmy się błędów. Musimy z niej wyciągnąć wnioski. Nie zamierzamy być zespołem klepaczy, który w końcówce patrzy na zegar - tłumaczył trener Herkt.

Walter Hodge zaczął hurtowo mylić się w ataku, a to skrzętnie wykorzystali sopocianie. Marcin Stefański zakończył podkoszową akcję celnym rzutem, a w dodatku był faulowany. Nie trafił wolnego, a piłkę po zbiórce przechwycili goście. Giedrius Gustas trafił trzy i Trefl przegrywał już tylko pięcioma punktami 72:67. Gdy chwilę później za trzy trafił Stefański, publiczność zamarła.

Walter Hodge zamiast poczekać na faul gości podawał między nogami do Żarko Comagica. Niecelnie. - Nie mam żadnego usprawiedliwienia za swoje straty w czwartej kwarcie - mówił portorykański rozgrywający gospodarzy.

Piłka wyszła na aut. Sopocianie mieli 11 sekund na rozegranie ostatniej akcji. Na kilka sekund przed końcową syreną piłka trafiła do Gustasa. Ten zamiast rzucać postanowił oddać piłkę na obwód. Piłkę przechwycił Jakub Dłoniak. Lepszego prezentu na obchodzone wczoraj 27. urodziny nie mógł sobie wymarzyć. Dłoniak wyrzucił ją przed siebie, a hala oszalała ze szczęścia.

- Jechaliśmy do Zielonej Góry po zwycięstwo. Nie udało się, co potwierdza że z Zastalem trzeba się liczyć. Tej drużynie niczego nie brakuje. Walter Hodge napędza akcje, przeciwko Chrisowi Burgessowi grałem na Ukrainie i bardzo dobrze radzi sobie pod koszem. Ta dwójka świetnie się uzupełnia, a poza tym ma wsparcie skrzydłowych z Żarko Comagicem na czele. To zespół kompletny - chwalił rywala Michał Hlebowicki.