Boris Balibrea: Idealnie pasuję do koncepcji klubu
fot. MKS Dąbrowa Górnicza

,

Lista aktualności

Boris Balibrea: Idealnie pasuję do koncepcji klubu

- Miałem kilka ofert ze szwedzkich klubów i to tych z górnej części tabeli. Chciałem zrobić kolejny krok w swojej karierze. Pojawiła się bardzo interesująca propozycja z Polski. Traktuję pracę w Energa Basket Lidze jako wyzwanie. Chcemy zbudować młodą, ambitną drużynę, która jest głodna zwyciężania - mówi Boris Balibrea, nowy szkoleniowiec MKS Dąbrowa Górnicza.

 

,

Karol Wasiek: Dlaczego tak szybko zdecydował się pan na podpisanie kontraktu z MKS Dąbrowa Górnicza? Co o tym zadecydowało?

Boris Balibrea, nowy trener MKS Dąbrowa Górnicza: Odpowiedź jest bardzo prosta: zależało mi na tym, by jak najszybciej podpisać kontrakt w nowym miejscu. Chcę bowiem jak najlepiej poznać realia panujące w Energa Basket Lidze. Potrzeba trochę czasu na to, by poznać rynek, zawodników, poziom rozgrywek i styl sędziowania. Mając odpowiednią wiedzę będzie mi łatwiej zbudować odpowiedni zespół, który będzie w stanie funkcjonować na poziomie PLK. Przyznam, że do tej pory funkcjonowałem w nieco innym otoczeniu i środowisko, dlatego zależało mi na czasie.

Co w takim razie skłoniło pana do wybrania Polski jako nowego miejsca pracy?

- Prawdą jest, że miałem kilka ofert ze szwedzkich klubów i to tych z górnej części tabeli. Chciałem jednak coś zmienić i zrobić kolejny krok w swojej karierze. Pojawiła się bardzo interesująca propozycja z Polski. Nie ma co ukrywać, że Energa Basket Liga stoi na znacznie wyższym poziomie niż liga szwedzka, dlatego podjęcie pracy tutaj traktuję jako duże wyzwanie. Ucieszyłem się, że prezes MKS Łukasz Żak do mnie zadzwonił i właśnie mnie wybrał na to stanowisko.

Jak wyglądała rozmowa z prezesem klubu?

- Łukasz Żak przedstawił mi ambitny i ciekawy projekt, który przypadł mi do gustu. Uważam, że idealnie pasuję do tego projektu. Jestem perfekcyjną osobą, by zrealizować to, czego oczekuje prezes dąbrowskiego klubu, dlatego też długo nie myślałem nad decyzją.

Czego oczekuje prezes MKS? Jak ma wyglądać ten projekt?

- Chcemy zbudować młodą, ambitną drużynę, która jest głodna zwyciężania. Uważam, że to idealny model działania, jeśli nie ma się aż tak dużo pieniędzy do wydania. Usłyszałem, że nasz budżet jest jednym z niższych w całej stawce. Dlatego chcemy postawić na atletycznych, perspektywicznych i pracowitych zawodników, z którymi zamierzamy pracować w okresie przedsezonowym i w trakcie trwania rozgrywek. Nie ukrywam, że dobrze czuję się w długofalowej pracy z młodymi graczami. To ma być program 2-3-letni. Tak działałem w Hiszpanii i w Szwecji. Teraz zamierzam to przenieść do Polski.

Czy mógłby pan o tym więcej powiedzieć? Co takiego zamierza pan przenieść do Polski?

- Chcemy - jako klub - pokazać zawodnikom możliwości, które naszym zdaniem zachęcą ich do podpisania kontraktu z MKS Dąbrowa Górnicza. Lubię ciężko pracować i rozwijać potencjał takich koszykarzy. To inspirująca praca i też jedyna droga do tego, by podnieść umiejętności danych graczy. Chcemy być znani w środowisku jako zespół, który najciężej pracuje w lidze.

W tym momencie żaden z zawodników z poprzedniego składu nie ma umowy?

- Zgadza się. Budujemy skład od zera, co daje mi sporo możliwości. Mogę postawić na takich graczy, którzy pasują mi pod wieloma względami. Prezes Łukasz Żak dał mi wolną rękę w tym procesie. "Zbuduj ten zespół po swojemu, ja nie będę się w nic wtrącał" - usłyszałem. Czuję jego zaufanie, co dla mnie - jako nowego trenera w lidze - jest bardzo cenną informacją.

Czy udało się już panu "wyłapać" kilka nazwisk zawodników, którzy są dla pana interesujący pod kątem budowania zespołu?

- Tak. Nie ukrywam, że kilka dni spędzonych w Dąbrowie Górniczej było bardzo pracowitych i inspirujących. Obejrzałem mecze drużyn młodzieżowych, by znaleźć tam graczy, którzy pasują do mojej koncepcji. Odbyłem też sporo spotkań z różnymi ludźmi, by zaczerpnąć wiedzy na temat potencjalnych kandydatów do gry w MKS Dąbrowa Górnicza.

Jak to możliwe, że trener z Hiszpanii spędził aż sześć lat w Szwecji? Jak do tego doszło?

- To proste: bo kocham koszykówkę. Doskonale czułem się w Szwecji, udało mi się tam zbudować swoją markę od zera, ludzie mnie szanowali. Dwukrotnie - z różnymi klubami - byłem wybrany najlepszym trenerem w lidze. To wielkie wyróżnienie. Nie ukrywam, że byłem szczęśliwy w miejscu, w którym koszykówka zaczyna się coraz mocniej rozwijać. Byłem częścią tego rozwijającego się projektu. Przyszedł jednak moment, że czas coś zmienić w karierze, dlatego gdy pojawiła się propozycja z MKS, to uznałem, że trzeba ją przyjąć i ruszyć w świat!

Pewnie pan wie, że kilku zawodników ze Szwecji trafiło do Polski i zrobiło trochę szumu w Energa Basket Lidze.

- Oczywiście! Jonah Mathews i Marek Klassen byli czołowymi postaciami w Polsce. Uważam, że transfer ze Szwecji do Polski to świetny krok dla zawodników. To wspięcie się po takiej koszykarskiej drabinie. Tutaj można się sprawdzić i zobaczyć, czy ma się na tyle umiejętności, by później zaatakować jeszcze silniejsze ligi - mam na myśli włoską, francuską czy hiszpańską.

Ma pan już gotową listę z nazwiskami zawodników zagranicznych?

- Tak, ale myślę, że w ten sposób odpowiedziałby każdy trener w tym zawodzie. Po prostu musisz być przygotowanym na różne sytuacje przed i w trakcie sezonu. To nic nadzwyczajnego. Mam gotową listę z wieloma nazwiskami zawodników, którzy - moim zdaniem - pasują do gry w Energa Basket Lidze. Priorytetem jest jednak pozyskanie polskich graczy, którzy stanowiliby kręgosłup naszego zespołu.